Johnson jest premierem od 24 godzin i... już zdążył zaliczyć poważną wpadkę z królową

Adam Nowiński
Wydaje się, że nowy premier Wielkiej Brytanii Boris Johnson ma tak samo wielu zwolenników co przeciwników. Po pierwszym dniu swojego urzędowania z pewnością przybyło mu tych drugich, szczególnie wśród tradycjonalistów. Dlaczego? Johnson zaliczył wpadkę i złamał wielowiekową tradycję po spotkaniu z królową Elżbietą II.
Johnson zaliczył swoją pierwszą wpadkę na stanowisku premiera Wielkiej Brytanii. Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta
Nowi kandydaci na premiera Wielkiej Brytanii wedle tradycji muszą udać się najpierw do Pałacu Buckingham na spotkanie z królową. Tam proszą monarchinię o pozwolenie na powołanie w jej imieniu rządu. Po oficjalnej części odbywa się kilkunastominutowa prywatna "pogawędka" z królową.

Tak też zrobił nowo powołany na to stanowisko Boris Johnson, który zastąpił na nim Theresę May. Udał się do pałacu, zapytał Elżbietę II o zgodę, a potem uciął sobie z nią pogawędkę. Nie zachował jednak dworskiego protokołu, który mówi, że prywatna część spotkania i rozmowa z królową ma być tajna. Nie można rozpowiadać na prawo i lewo tego, co mówiła monarchini.


Niestety, kiedy tylko Johnson dotarł do swojej siedziby przy Downing Street, rozwiązał mu się język. Przechadzając się po pomieszczeniach mówił, że królowa "nie wiedziała, dlaczego ktokolwiek chciałby takiej pracy" jaką właśnie bierze Johnson. To poważna wpadka i całkowity blamaż jak na pierwszy dzień pracy. O zachowaniu premiera poinformował na Twitterze korespondent Euronews Vincent McAviney. Przypomnijmy, że Boris Johnson od samego początku był faworytem w rozgrywce o fotel przewodniczącego Partii Konserwatywnej i tym samym stanowisko premiera. We wtorkowym głosowaniu były szef resortu spraw zagranicznych uzyskał aż 66,4 proc. głosów wśród 159 tys. członków ugrupowania przy frekwencji 87,4 proc.