Prokuratura pół roku badała samochód Cimoszewicza. Były premier potrącił rowerzystkę

Paweł Kalisz
Do wypadku doszło jeszcze przed wyborami do Parlamentu Europejskiego, ale sprawa ciągnie się i jej końca nie widać. Śledczy przez pół roku badali auto byłego premiera, którym potrącił 70-letnią rowerzystkę. Obecny europoseł nie miał aktualnych badań technicznych pojazdu.
Śledczy przez pół roku badali samochód po tym, jak potrącił rowerzystkę na pasach w Hajnówce. Fot. Dawid Żuchowicz / Agencja Gazeta
Włodzimierz Cimoszewicz, będąc kandydatem na europarlamentarzystę, potrącił na pasach w Hajnówce rowerzystkę. Kobieta miała złamaną kość podudzia i otarcia na dłoniach i twarzy. Śledczy ustalili, że polityk wraz ze znajomymi najpierw odwieźli ją i jej rower do domu, a dopiero potem zawieźli poszkodowaną do szpitala.

Wiadomo, że Cimoszewicz nie miał ważnych badań technicznych pojazdu. Śledczy zatrzymali nie tylko dowód rejestracyjny auta, ale też sam samochód. Prokuratura powołała biegłych m.in. z zakresu badania wypadków komunikacyjnych i stanu technicznego pojazdów. Przez pół roku Cimoszewicz nie miał swojego samochodu, odzyskał go dopiero w ostatnich tygodniach.


Byłemu premierowi, jako europarlamentarzyście, przysługuje immunitet. Jeśli śledczy uznają, że Cimoszewicz powinien usłyszeć zarzuty, będą musieli zwrócić się z wnioskiem o uchylenie immunitetu do Parlamentu Europejskiego.

– Ta sprawa nie jest zamknięta i szczerze mówiąc zupełnie nie wiem, co się dzieje w tej sprawie. Trwa postępowanie w prokuraturze w Białymstoku. Ale ja od niej, od początku maja, kiedy to zdarzenie miało miejsce, nie uzyskałem żadnej informacji w tej sprawie. Żadnego kontaktu między mną i prokuraturą nie było. Mój samochód był zatrzymany do badań przez zdumiewająco długi czas, pół roku, biorąc pod uwagę, że doszło do pęknięcia jednego plastikowego elementu. Teraz jeżdżę tym samochodem i czekam na dalszy rozwój wydarzeń – tłumaczy polityk w programie „Express Biedrzyckiej”.

źródło: "Express Biedrzyckiej"