Nie wszystkie wypożyczalnie video upadły. Ta istnieje od 27 lat: "Są klienci, więc działam"
14 tysięcy tytułów. Właśnie tyle liczy kolekcja upchnięta w niewielkim lokalu na warszawskim Ursynowie. Przyjeżdżają do niej mieszkańcy z całej stolicy. Jak wypożyczalni "DVD-Video" udało się przetrwać niemal trzy dekady? Tylko wizyta w tym magicznym miejscu pozwala to zrozumieć.
Wybór padł właśnie na tę ursynowską, bo posiadała stale aktualizowaną stronę internetową (choć mocno retro), nowe opinie w Google, a właściciel trzy lata temu udzielił wywiadu lokalnemu portalowi. To był strzał w dziesiątkę.
Fot. Bartosz Godziński / naTemat
– Najdziwniejsze pytanie, które zadają mi ludzie brzmi: "Czy ktoś jeszcze wypożycza filmy?". Przecież w innym wypadku drzwi byłyby zamknięte – mówi mi Norbert Rasiński, właściciel. – Wypożyczalnia jest rentowna i tak długo jak będą klienci, tak długo będzie funkcjonować – dodaje.
Wypożyczalnia została założona w 1992 roku w Domu Sztuki. Pan Norbert jest od niej starszy o ponad 20 lat. Na początku był współwłaścicielem, ale po tym jak wspólnik wyjechał za granicę sam przejął stery (ma jednak pracownika, który go niekiedy zastępuje). Jestem w stanie zrozumieć dlaczego jego biznes trzyma się w czasach internetu.
Fot. Bartosz Godziński / naTemat
– Kiedyś było tak, że telewizja najpierw wypuszczała serial na płytach, a dopiero później go emitowała. Później było odwrotnie. Teraz już niestety coraz mniej seriali trafia na płyty – mówi mój rozmówca. Dotyczy to zwłaszcza serwisów streamingowych. Np. od Netflixa wyszło tylko "Narcos" i "House of Cards". Brak dostępności popularnych seriali oryginalnych amerykańskiego giganta ("Stranger things", "Wiedźmin" i wiele innych), to trudny do przeskoczenia problem wypożyczalni stacjonarnej.
Fot. Bartosz Godziński / naTemat
– Jako wypożyczalnia stosujemy indywidualne podejście do klienta. Wychodzimy naprzeciw im oczekiwaniom. Kiedy ktoś do nas przyjeżdża z innej dzielnicy lub spod Warszawy, to nie wymagam, by oddawał płyty następnego dnia. Zachęcam nawet do wzięcia większej liczby płyt i przyjechanie za tydzień, by nie tracić czasu na dojazd. Podobnie jest z serialami. Oczywiście, wszystko w granicach rozsądku – przyznaje pan Norbert.
Fot. Bartosz Godziński / naTemat
Do wypożyczalni zawitałem w tygodniu, więc nie nie mogłem liczyć na dzikie tłumy. W czasie rozmowy próg przekroczyła dwójka małych chłopaków, którzy przyszli po "22 Jump Street". Była też kobieta, która oddawała dwa filmy, ale niestety nie mogła ich obejrzeć, bo zepsuł jej się laptop. Stałym klientem wypożyczalni jest też 92-latek, które nie zna się na internecie, a wyjście do wypożyczalni motywuje go do ruszenia się z domu. Nie miałem tyle szczęścia, by go poznać.
Na przestrzeni lat klienci się zmienili. Dawniej przychodzili głównie młodzi mężczyźni, teraz przekrój osób odwiedzających wypożyczalnię jest bardzo szeroki. Od razu napiszę, że moda na wypożyczanie filmów pornograficznych skończyła się wraz ze śmiercią kaset VHS.
Fot. Bartosz Godziński / naTemat
1. Osoby szukające konkretnych filmów. Szczególnie takich, których już nie ma w kinach lub są trudno dostępne. – Wypożyczalnie działają dzisiaj na zasadzie filmoteki dobrych tytułów, gdyż praktycznie wszystko co zostało wyprodukowane jest dostępne w jednym miejscu i podzielone tematycznie lub pod względem nazwisk – mówi właściciel.
2. Klienci, którym zależy na jakości obrazu i dźwięku. – Zainwestowali w kino domowe najwyższej klasy z high-endowym sprzętem audio.Telewizja i streaming nie zawsze zapewnia najlepszą jakość, a płyta już tak. Widzowie coraz częściej przychodzą po format 4K Ultra HD. A film obejrzany w dobrej jakości na dobrym sprzęcie, wpływa też na ogólną ocenę i odbiór produkcji – wyjaśnia.
3. Rodziny i pary, które szukają filmu na wieczór lub weekend. – Pamiętam, że pewien młody mężczyzna wypożyczał cały czas ten sam film. Kiedy przyszedł już czwarty raz, zapytałem o co chodzi, a on odparł, że to jego ulubiony film i każdej nowej dziewczynie chce go pokazać. Najciekawsze w tej historii jest to, że wypożyczał go raz na tydzień. I to nie był żaden romans, ale thriller "Sanctum" o płetwonurkach w jaskiniach – opowiada.
Fot. Bartosz Godziński / naTemat
Naturalnie najczęściej wypożyczane są nowości (zdarzają się nawet rezerwacje i oczekiwanie na powrót, jak za dawnych lat). Dużo osób przychodzi też po stare filmy: z lat 50., 60., ale niezmienną popularnością cieszą się filmy francuskie i skandynawskie. – Aż nawet powiedziałbym, że jest odczuwany niedosyt, gdyż miesięcznie ukazują się po 2-3 tytuły – mówi. Nieustannie oglądany jest film "Jabłka Adama", będący niespodziewanym ponadczasowym hitem wypożyczalni.
Fot. Bartosz Godziński / naTemat
Ze względu na swój urok i unikatowość, wypożyczalnia stanowi gotową scenografię jako tło do filmów oraz sesji fotograficznych. Youtuber Ajgor Ignacy nagrał tam swój filmik "Cała prawda o Tarantino", a Ola Żuraw z "Top Model" odpowiadała na pytania internautów. Czy tylko taką funkcję będzie pełnić w przyszłości? Z pewnością nie.
Jedyna pewna rzecz to śmierć VHS bez szans na zmartwychwstanie. Na kasetach, których stosy piętrzą się pod sufitem (niektóre to prawdziwe perełki!), nie ma nowości od kilkunastu lat i już praktycznie nikt ich nie wypożycza. Jeśli już, to retromaniacy organizujący sentymentalny wieczór filmowy.
Fot. Bartosz Godziński / naTemat
Właściciel przyznaje, że płyty DVD nadal trzymają się mocno. Większość filmów i seriali jest nagrywanych właśnie na tym nośniku. To też najbardziej rozpowszechniony typ odtwarzacza.
Fot. Bartosz Godziński / naTemat
Aktualnym problemem w działalności wypożyczalni są ciągle nieuregulowane przepisy dotyczące respektowania praw autorskich w internecie i wynikająca z tego nielegalna konkurencja. W przyszłości mogą również wynikać z brakiem wielu tytułów nie wyprodukowanych na nośnikach trwałych.
–To właśnie najświeższe premiery są siłą napędową wypożyczalni. Na samych klasykach nikt za daleko nie zajedzie. Mam obawy, że producenci zrezygnują w wydawania tytułów na płytach, bo przestanie im to się opłacać. Żeby coś wydać, potrzebny jest określony, duży nakład i to się musi sprzedać. Już się zdarzają sytuacje, że dystrybutorzy nie sprowadzają filmów do Polski, choć są dostępne na rynku europejskim – mówi właściciel.
Fot. Bartosz Godziński / naTemat