
Ewa Chodawkowska stała się kimś więcej niż trenerką fitness. Teraz jest pełnoprawną fit-businesswoman z gronem tysięcy fanek, które gotowe są za nią wskoczyć w ogień. Jednak w "chodagangu" w ostatnim czasie wybuchła afera, a kilka najbardziej oddanych zwolenniczek odwróciło się od "guru".
Problem w tym, że ambasadorki nie mogły wspominać w swoich postach o konkurencji. Jeśli to zrobiły, dostawały bana od Chodakowskiej. Jedna z członkiń "chodagangu" wrzuciła na Instagram ze zdjęcie batonika innej firmy. Tłumaczyła, że analogiczny produkt u jej idolki ma daktyle, na które jest uczulona. Miała też na profilu link do lokalnej siłowni.
"Nie chcę brać udziału w cyrku" – napisała na Instagramie jedna z byłych ambasadorek. "Jestem bardzo zawiedziona tym, co się dzieje. Blokowanie nas, kobiet, które ostatnie miesiące lub lata promowały trenerkę, jest jak zamiatanie sprawy pod dywan. Nigdy od nikogo nic nie oczekiwałam. I myślałam, że wobec mnie również nikt nie ma oczekiwań.
Nie mogę siedzieć, patrzeć i milczeć przyglądając się z boku jak ktoś uważając się za lepszego, poniża i obraża innych ludzi".
