Maryla Rodowicz skarży się tabloidowi. "Za co będę żyć?"
Pandemia koronawirusa to dla wielu osób czas bardzo ciężki. Do grona tego bez wątpienia należą artyści, którzy zostali pozbawieni możliwości zarobkowania. Na swój los w "Fakcie" żali się Maryla Rodowicz. Piosenkarka przyznaje, że ma pewne oszczędności, ale obawia się momentu, gdy kwota ta się skończy.
Artystka podkreśla, że mimo pandemii stara się myśleć pozytywnie i "nie dołować złymi wiadomościami". I snuje plany, co też zrobi, gdy zagrożenie minie.Scena i koncerty dają ogromną energię. Dzięki nim czuję, że oddycham i żyję. Bez tego umrę.
"Fakt"
– Jestem w stałym kontakcie z fanami, jestem aktywna w Internecie. Czytam, ale też ćwiczę. Dbam o formę. Ta izolacja nie będzie trwała wiecznie, kiedyś trzeba będzie wyjść z domu, pokazać się ludziom. Mam nadzieję, że wrócą koncerty, otworzą się kluby sportowe, zacznę znowu wylewać siódme poty na kortach tenisowych – dodała Rodowicz.
– Chciałabym zorganizować kiedyś koncert akustyczny z domu. Może fani chcieliby zapłacić cegiełkę, by dołączyć do transmisji na żywo – zastanawia się Maryla Rodowicz w rozmowie z "Faktem".
Czytaj także: Krzysztof Skiba dopiekł koleżankom i kolegom z branży. "Nie tylko artyści są w trudnej sytuacji"
Lider Big Cyc Krzysztof Skiba w ostrych słowach skomentował postawę artystów narzekających na stan swoich finansów w dobie pandemii. Zwrócił uwagę, że niektórzy z utyskujących do niedawna brali po 60 tys. zł za jeden koncert.
"Już nie mogę czytać tego utyskiwania moich koleżanek i kolegów z branży artystycznej. Jęczą jak stare baby u lekarza, że odwołano im koncerty czy spektakle. Stękają jak dziady kościelne, że stracą pieniądze. No trudno, WSZYSCY stracą" – stwierdził Skiba. "Wiewiórka jest mądrzejsza od was, bo wie, że trzeba sobie schować orzeszka na zimę" – podsumował.
źródło: "Fakt"