Ojciec oskarża policję o porwanie syna po proteście. 17-latek spędził całą noc w areszcie
17-letni Jan Radziwon, który uczestniczył w proteście przed SO w Warszawie spędził całą noc w policyjnym areszcie. Policja tłumaczy, że "naruszył nietykalność funkcjonariuszy”, dlatego może odpowiadać jak dorosły. "W moim pojęciu syn został porwany" — uważa ojciec chłopaka.
— Janek ma 17 lat i myśleliśmy, że będziemy mogli się z nim zobaczyć. Wiemy, że policja nie ma takiego obowiązku, ale przecież mogła umożliwić widzenie. W czwartek z Jankiem widziała się jedynie pani adwokat. Trwało to może 30-40 sekund. Telefon oczywiście został mu odebrany. Tak więc od doby nie wiemy, co się dzieje z naszym dzieckiem. Po prostu "nie ma dziecka" — tłumaczył na antenie TVN24 ojciec chłopaka. Według niego syn "został po prostu porwany":
Do sprawy odniósł się nawet Rzecznik Praw Obywatelskich Adam Bodnar, który w oficjalnym komunikacie potwierdził, że zatrzymany:Nie wiedzieliśmy, gdzie (przyp. red. Janek) znajdował się wczoraj wieczorem i gdzie nocował. W moim pojęciu on został po prostu porwany.
Został rzucony na ziemię, był dociskany kolanem, nawet gdy krzyczał, że sprawia mu to ból. Ręce skuto mu z tyłu. Taki sposób traktowania 17-latka potwierdzał także inny zatrzymany. Chłopak miał prosić, by o zatrzymaniu poinformowano jego dziewczynę, jednak w protokole nie ma żadnej informacji na ten temat.
Rzecznik Komendy Stołecznej Policji tłumaczył, że powodem zatrzymania nastolatka było jego agresywne zachowanie i naruszenie nietykalności cielesnej funkcjonariuszy, co jest przestępstwem.
Z nagrań udostępnionych w sieci nie wynika, by 17-latek zachowywał się w taki sposób. W piątek po południu prokuratura poinformowała, że Janek został zwolniony do domu.
źródło: TVN Warszawa