Świadek wyprawy na Babią Górę ujawnia kulisy. Turystka, która prawie zamarzła, chciała zawrócić

Anna Świerczek
Turystka, która próbowała wejść na Babią Górę w letnim stroju, trafiła do szpitala z odmrożeniem wszystkich części ciała. Według relacji świadków kobieta chciała wycofać się z marszu już w połowie trasy.
Kobieta, która wyruszyła na Babią Górę w spodenkach i biustonoszu, chciała wycofać się już w połowie trasy Fot. Facebook / GOPR Beskidy
16 stycznia w rejonie Babiej Góry grupa turystów próbowała wejść na szczyt w szortach i bez kurtek, mimo 14-stopniowego mrozu oraz drugiego stopnia zagrożenia lawinowego. Górskie morsowanie miało fatalne skutki, bo kobieta wspinająca się tylko w spodenkach i sportowym biustonoszu swoją wyprawę zakończyła w szpitalu.

"Temperatura głęboka jej ciała wynosiła 25,9 stopni Celsjusza. Kobieta przeżyła, znajduje się w szpitalu w ciężkim stanie z odmrożeniami wszystkich kończyn" – poinformowało GOPR Beskidy na swoim Facebooku.

Czytaj także: Nowe fakty o turystce, która w szortach wchodziła na Babią Górę. "Pojawiły się komplikacje"


"Gazeta Wyborcza" dotarła do osób, które również udały się tego dnia w góry i widziały kobietę, która wpadła później w hipotermię. Świadkowie twierdzą, że to partnerzy namawiali kobietę do dalszej drogi.

– Wszyscy wieszają teraz na niej psy, a ona chciała w połowie drogi zawrócić. Dyskusję słyszeli moi znajomi. Kobieta w połowie drogi była już w bardzo złym stanie i wyraźnie to czuła. Partnerzy, z którymi szła na szczyt, przekonali ją jednak, że da radę. Nie dała – skomentowała pani Natalia, która ma doświadczenie w górskim morsowaniu.

Kobieta w rozmowie z "Wyborczą" zwróciła uwagę na fakt, że turystka miała zwykłe buty, do których sypał się śnieg, a to pierwszy krok do odmrożeń. – Grupa była źle przygotowana, to nie ulega wątpliwości(...) Nie ma jednak powodu, by wszystkich, którzy w ten sposób próbują chodzić po górach, uznawać od razu za szaleńców i wariatów – dodała.

Turystka przebywa obecnie w szpitalu im. Ludwika Rydygiera w Krakowie. Szpital nie udziela informacji o staniej jej zdrowia, bo kobieta nie wyraziła na to zgody.


źródło: krakow.wyborcza.pl