Świadek wyprawy na Babią Górę ujawnia kulisy. Turystka, która prawie zamarzła, chciała zawrócić
Turystka, która próbowała wejść na Babią Górę w letnim stroju, trafiła do szpitala z odmrożeniem wszystkich części ciała. Według relacji świadków kobieta chciała wycofać się z marszu już w połowie trasy.
"Temperatura głęboka jej ciała wynosiła 25,9 stopni Celsjusza. Kobieta przeżyła, znajduje się w szpitalu w ciężkim stanie z odmrożeniami wszystkich kończyn" – poinformowało GOPR Beskidy na swoim Facebooku.
Czytaj także: Nowe fakty o turystce, która w szortach wchodziła na Babią Górę. "Pojawiły się komplikacje"
"Gazeta Wyborcza" dotarła do osób, które również udały się tego dnia w góry i widziały kobietę, która wpadła później w hipotermię. Świadkowie twierdzą, że to partnerzy namawiali kobietę do dalszej drogi.
– Wszyscy wieszają teraz na niej psy, a ona chciała w połowie drogi zawrócić. Dyskusję słyszeli moi znajomi. Kobieta w połowie drogi była już w bardzo złym stanie i wyraźnie to czuła. Partnerzy, z którymi szła na szczyt, przekonali ją jednak, że da radę. Nie dała – skomentowała pani Natalia, która ma doświadczenie w górskim morsowaniu.
Kobieta w rozmowie z "Wyborczą" zwróciła uwagę na fakt, że turystka miała zwykłe buty, do których sypał się śnieg, a to pierwszy krok do odmrożeń. – Grupa była źle przygotowana, to nie ulega wątpliwości(...) Nie ma jednak powodu, by wszystkich, którzy w ten sposób próbują chodzić po górach, uznawać od razu za szaleńców i wariatów – dodała.
Turystka przebywa obecnie w szpitalu im. Ludwika Rydygiera w Krakowie. Szpital nie udziela informacji o staniej jej zdrowia, bo kobieta nie wyraziła na to zgody.
źródło: krakow.wyborcza.pl