Kto kontroluje płodność, kontroluje człowieka. Następny będzie zakaz badań prenatalnych

Eliza Michalik
publicystka
"Wyrok” "Trybunału Konstytucyjnego” w sprawie aborcji (biorę w cudzysłów, bo ani to wyrok, ani Trybunał) to wyrok historyczny. To pierwszy akt prawny jawnie religijny - inspirowany nie przesłankami prawnymi, czy interesem obywateli, a wyłącznie wymogami jednego wyznania - katolicyzmu.
Eliza Michalik o całkowitym zakazie aborcji w Polsce Fot. Dawid Żuchowicz / AG
To pierwszy przypadek w historii RP, w którym politycy, wcale się z tym nie kryjąc, zapisali wolę biskupów i kościoła, nakazy stricte religijne, w formie prawa obowiązującego wszystkich obywateli. Uczynili to w dodatku przemocowo, na siłę, nie licząc się z opinią publiczną, a wręcz mimo jej zdecydowanych protestów, brutalnie zresztą tłumionych. Nie prowadząc żadnego dialogu społecznego, ani nie rozmawiając na ten temat z ekspertami, prawnikami, organizacjami kobiecymi, pozarządowymi i broniącymi praw obywatelskich.

Czytaj także: Przeczytała 154 strony uzasadnienia wyroku TK. Prawniczka mówi, co naprawdę się tam kryje



Uzasadnienie wyroku zaś, które przeczytałam uważnie wczoraj, jest kuriozalne: niekompetentne, niezgodne z istniejącą obecnie wiedzą medyczną, jawnie agresywne wobec kobiet i ideologiczne, a jego język skandaliczny.

Pierwszy przykład z brzegu: nie ma w nim mowy o „ciężarnych kobietach” czy „płodach, co jest obowiązującą terminologią medyczną, a wyłącznie o „matkach” i „dzieciach”.

27 stycznia 2021 roku Polska zrobiła pierwszy, bardzo duży krok do stania się państwem wyznaniowym. Oczywiście natychmiast czynię zastrzeżenie: ten wyrok to nie jest prawdziwe prawo, które jest prawem i którego należy przestrzegać. TK nie jest prawdziwym Trybunałem, ponieważ są wątpliwości co do legalności wyboru na stanowisko prezesa Julii Przyłębskiej, a niektórzy z sędziów zasiadających w Trybunale nie są tak naprawdę sędziami. Ich stanowisko w sprawie aborcji jest więc, jak trafnie ujęli to kiedyś politycy PiS, opinią wydaną przy kawie i ciasteczkach.

W świecie idealnym lekarze powinni zignorować ten wyrok i dalej działać tak, jak działali. Ponieważ jednak nie żyjemy w świecie idealnym, w praktyce od przedwczoraj Polska stała się jedynym krajem w naszym kręgu cywilizacyjnym z całkowitym zakazem wykonywania aborcji. Choć jak napisał prof. Marek Belka w komentarzu pod moim wpisem w internecie na ten temat, możemy mieć wątpliwości, czy to jeszcze nasz krąg cywilizacyjny niestety.

Czytaj także: Ojciec o aborcji płodu z zespołem Edwardsa. "Gdyby syn umierał, nie byłoby tam obrońców życia"


Piszę o całkowitym zakazie aborcji, bo praktyka jest taka, że nawet w przypadku wciąż teoretycznie legalnych przesłanek, takich jak gwałt czy zagrożenie życia matki, aborcja po prostu nie jest wykonywana.

Działa efekt mrożący: lekarze nie chcą tłumaczyć się władzy, ponadto, zgodnie z ostatnim „wyrokiem” TK lekarz za dokonanie nielegalnej aborcji będzie mógł dostać trzy lata więzienia, nikt więc nie chce i nie zechce ryzykować.

Nowe „prawo” będzie za to, jak ujął to Zbigniew Hołdys, idealne dla donosicieli. Wrócą złe praktyki z PRL w najgorszym wydaniu. Nie mówiąc o tym, że jak ktoś to słusznie ujął na tt, już za chwilę kobiety będą rodzić dzieci tylko po to, żeby patrzeć, jak umierają. I będą z tym same, bo przecież państwo PiS nie zapewni im ani ich bliskim bezpłatnej pomocy psychologicznej ani psychiatrycznej.

Kobiety, ale też ich mężczyźni tym wyrokiem, tym prawem zostają bezpowrotnie odarci z godności i podmiotowości, stają się mięsem armatnim władzy i własnością polityków, księży i lekarzy. Odtąd każde zajście w ciążę będzie dla kobiety początkiem gehenny i 9-cio miesięcznego piekła, lęków i ubezwłasnowolnienie.

I wiecie co? Idę o zakład, bo to zupełnie naturalna w tej sytuacji kolej rzeczy, że następny w kolejce jest zakaz badań prenatalnych i penalizacji poronień.

Warto przypomnieć, że zgodnie z prawem międzynarodowym, zmuszanie kobiety do urodzenia potworka bez głowy, rąk czy nóg, a mniej obrazowo rzecz ujmując, ciężko i nieodwracalnie uszkodzonego płodu, jest uznawane za tortury. A kobieta im poddana przeżywa traumę równą stresowi pourazowemu, na który cierpią żołnierze wracający z wojny. A wraz z nią cierpią jej bliscy, partner i pozostałe dzieci, którzy widząc udrękę i cierpienie kobiety, także popadają w depresje i nerwice.

Jak słusznie przypomina prof. Monika Płatek, kto kontroluje płodność człowieka, ten kontroluje człowieka. Dlatego wiem już na pewno, że PiS nienawidzi kobiet i chce ich krzywdy. I że jeśli same i sami się nie obronimy, to już po nas.

Czytaj także: Do prezesa Kaczyńskiego: To przez pana moja ciąża w tym kraju stała się koszmarem