"To nie jest piekarnia". Ludzie zagotowali się po słowach wiceszefowej komisji ds. pedofilii

Łukasz Grzegorczyk
Jeśli zastanawialiście się, co właściwie robi Państwowa Komisja ds. Pedofilii, to jej wiceprzewodnicząca zdradziła kilka szczegółów. – To nie jest piekarnia – stwierdziła Barbara Chrobak.
Wiceszefowa komisji ds. pedofilii zdradziła szczegóły pracy. Fot. Dawid Żuchowicz / Agencja Gazeta
Wiceszefowa Państwowej Komisji ds. Pedofilii była gościem Beaty Lubeckiej w Radiu ZET. Na pytanie o to, jak działa jej komisja ujawniła, że wpłynęło już ok. 190 spraw, które są rozpoznawane. 50 z nich przekazano do prokuratury.

– W przypadku niektórych spraw są jeszcze ściągane brakujące dokumenty. Pani poseł Scheuring-Wielgus też złożyła 41 spraw – wyjaśniała. Barbara Chrobak dodała, że pracom nie służą przede wszystkim happeningi, które organizują przed budynkiem posłowie opozycji. – Zaczynają pojawiać się sytuacje, że osoby pokrzywdzone, które są z nami umówione, po happeningach przekazują informację, że nie chcą się spotkać a zawiadomienie prześlą pocztą lub mailem – zauważyła.


Wiceprzewodnicząca dodała również, że każda sprawa jest indywidualnie rozpatrywana. – To nie jest piekarnia. Nie wiem, czy chciałaby pani wiedzieć, jakie materiały znajdują się w tych sprawach. Dobrze, że pani nie wie. To tragedia ludzi, których dotknęło to przestępstwo – wyjaśniała.

Na razie nie wiadomo, kiedy mogliby zostać przesłuchani członkowie Episkopatu. – Komisja nie ma takich uprawnień, żeby przesłuchiwać. Możemy zaprosić osoby do przesłuchania. Jeśli będą postępowania wyjaśniające, jeśli będzie taka możliwość – będziemy zapraszać – mówiła. Chrobak ujawniła ponadto, że wynagrodzenie członków komisji jest w granicy 8 tys. złotych netto. – Nie mamy premii czy nagród – przekonywała. Jak zapewniała, komisja nie pracuje od 8:00 do 15:00. – Ja wychodzę niemalże codziennie ok. 20:00. To nie jest praca na akord – zaznaczała.

Przypomnijmy, że pod koniec lutego "Gazeta Wyborcza" informowała o "bizancjum" w komisji ds. pedofilii. Ujawniono, że miesięczny koszt użytkowania służbowej toyoty camry, którą szef komisji wożony jest do domu, może sięgać 12 tys. zł. Drugą limuzynę podobno przyznała sobie do użytku wiceprzewodnicząca Chrobak.

– Informacje, które Wyborcza zamieściła na swoich łamach są nieprawdziwe. Tak, jak nieprawdziwe jest to, że dojeżdżam do Wrocławia służbowym autem. Nie mieszkam ani we Wrocławiu ani pod. Niemożliwe, żebym w ogóle jeździła – komentowała w Radiu ZET.
Czytaj także: Oto, jak działa komisja ds. pedofilii. Dziennikarze prześwietlili ich luksusy
źródło: Radio ZET