Drakońska kara dla gwiazdora Bayernu Monachium. Powód? Pomylił samochody
Francuski pomocnik Kingsley Coman zapłaci 50 tys. euro kary za to, że któryś już raz pojawił się w siedzibie Bayernu swoim Mercedesem, a nie służbowym Audi, którym winien stawiać się w pracy. Koncern z Ingolstadt jest jednym ze sponsorów i współwłaścicieli klubu i nie życzy sobie, by piłkarze mistrzów Niemiec w celach służbowych używali innych aut niż Audi.
Piłkarze mistrzów Niemiec otrzymali od koncernu Audi dedykowane samochody służbowe i mają obowiązek stawiać się nimi w miejscu pracy, czyli podczas meczów, treningów i obowiązków sponsorskich wobec klubu.
Francuz nie został wpuszczony na teren klubu przez jego pracowników i musiał zaprakować na ulicy Sabener Strasse w Monachium. Dodatkowo otrzymał od Bayernu Monachium drakońską karę, 50 tysięcy euro. Drakońską dla zwykłego zjadacza chleba, bo dla samego piłkarza niezbyt dotkliwą. Rocznie w ekipie mistrzów Niemiec zarabia 10 milionów euro, czyli stać go na pokrycie kary.
Czytaj także: Bayern już postanowił ws. Lewandowskiego. Występ z Anglią może zablokować decyzja rządu Merkel
Audi to jeden z partnerów i sponsorów, ale też współwłaścicieli klubu ze stolicy Bawarii. Koncert z Ingolstadt ma 8,33 procenta udziału klubowych akcji i rocznie wspiera zespół kwotą około 40 milionów euro. 24-latek szybko przeprosił i przyznał, że nie przyjechał służbowym samochodem, bo ten ma uszkodzone lusterko. Obiecał też, że w tym roku odwiedzi fabrykę w Ingolstadt i spotka się z jej pracownikami w ramach przeprosin wobec sponsora.