Kate Winslet wraca na szczyt. Za serial "Mare z Easttown" należą jej się wszelkie laury

Ola Gersz
Nie możemy narzekać na mały wybór seriali kryminalnych. Dlaczego spośród dziesiątek lepszych i gorszych tytułów warto wybrać akurat "Mare z Easttown"? Odpowiedź jest prosta: dla Kate Winslet. Laureatka Oscara błyszczy w zupełnie nietypowej dla siebie roli i przypomina, że jest jedną z najlepszych współczesnych aktorek. Dodajmy do tego depresyjny, małomiasteczkowy klimat, skomplikowaną sytuację rodzinną bohaterki i szokujące zabójstwo, a wyjdzie nam serial, który zadowoli miłośników kryminalnych historii.
Kate Winslet wciela się w "Mare z Easttown" w zmęczoną życiem policjantkę z małego miasteczka Fot. HBO
Kate Winslet jest aktorką z kategorii "wszyscy znamy i szanujemy". Brytyjka, która zachwycała w "Rozważnej i romantycznej", "Titanicu" czy "Zakochanym bez pamięci", każdym swoim następnym filmem udowadnia, że jest jedną z najzdolniejszych aktorek nie tylko swojego pokolenia, ale w ogóle. Nie bez przyczyny ma zresztą na koncie Oscara (za dramat "Lektor") i 12 innych statuetek oraz... 45 aktorskich nominacji (w tym sześć oscarowych).


45-letnia gwiazda co i rusz dokłada do swojej imponującej filmografii nowy tytuł, jednak ma się wrażenie, że jej kariera w ostatnich latach nieco zwolniła tempa i przyblakła. Żaden z jej stosunkowo niedawnych filmów nie był hitem ani arcydziełem (jak, chociażby: "Ukryte piękno", "Pomiędzy nami góry" czy "Na karuzela życia" Woody'ego Allena) z wyjątkiem świetnego "Steve Jobsa", za który zgarnęła ostatnią jak na razie nominację do Oscara. Ale to było już 6 lat temu.
Teraz Winslet wraca podwójnie nietypowo: w serialu (a nie "odhaczyła" ich w swojej karierze szczególnie wiele) i w roli policjantki z amerykańskiej prowincji. Mowa o "Mare z Easttown", kolejnej po znakomitej "Mildred Pierce" z 2011 roku kolaboracji Brytyjki z HBO. I ponownie jest to współpraca wyjątkowo udana, a Winslet pokazuje, że wciąż jest aktorską geniuszką, przed którą powinniśmy padać na kolana.

Policjantka z popapranym życiem

Seriale kryminalne i detektywistyczne przyzwyczaiły nas, że w ich centrum mamy wyrazistego bohatera lub bohaterkę: obowiązkowo z problemami osobistymi, trudną przeszłością czy skomplikowaną sytuacją rodzinną. Niby śledzimy kryminalną intrygę, ale nie mniej uwagi poświęcamy życiowym zawirowaniom policjanta, prywatnego detektywa albo prawnika. Nie inaczej jest w "Mare z Easttown".

Mare Sheehan jest gwiazdą małego miasteczka po tym, jak 25 lat wcześniej olśniła "lokalsów" swoim występem na meczu koszykówki w liceum. Ten sukces, który na prowincji w Pensylwanii (a dokładniej na przedmieściach Filadelfii), urósł do rangi historycznego wydarzenia, wlecze się za Mare, przypominając jej, że nie odniosła w życiu praktycznie niczego więcej.
Fot. HBO
A życie bohaterki wcale nie rozpieszcza. Jest rozwiedziona i zmęczona, boryka się z żałobą po samobójstwie syna. Policjantka walczy o prawo do opieki nad swoim wnukiem, ale sprawy nie ułatwia fakt, że jej synowa wychodzi z odwyku i chce odzyskać dziecko. Oprócz tego Mare nie potrafi dogadać się z matką i od roku nie może rozwiązać sprawy kryminalnej, co niezwykle ją frustruje. Wszystko w życiu bohaterki się sypie i to spektakularnie, a będzie... jeszcze gorzej.

W tym życiowym chaosie nagle pojawia się kolejne zawodowe wyzwanie, którego Mare wolałaby uniknąć: dochodzi do brutalnego morderstwa nastoletniej dziewczyny i młodej matki, córki znajomych detektywki. Bohaterka rozpoczyna śledztwo z pomocą młodego detektywa Colina Zabela (świetny Evan Peters, gwiazda "American Horror Story"), ale jej relacje z mieszkańcami jej rodzinnej miejscowości wcale nie ułatwiają jej pracy.

Depresyjnie i intrygująco

Sprawa zabójstwa może nie wydawać się fanom kryminałów odkrywcza (chociaż czekają nas świetne zwroty akcji, a niepokój nas nie opuszcza), ale w "Mare z Easttown" wcale nie o nią tutaj jedynie chodzi. Najważniejsze jest coś innego: życie osobiste Mare oraz miejsce, w którym dzieje się akcja: depresyjne mało miasteczko, w którym wszyscy się znają (co przypomina, chociażby znakomity brytyjski "Broadchurch") i każdy ma coś za uszami.

Klimat jest ponury i wcale nie tylko z powodu zabójstwa nastolatki czy dramatycznie skomplikowanej sytuacji życiowej pani detektyw. Poczucie przygnębienia i beznadziei pogłębiają w nas scenografia i zdjęcia: zniszczone domy ze spłowiałymi flagami USA, błotniste lasy, pochmurne niebo, drzewa bez liści. Pesymistyczny nastrój nie jest aż tak dojmujący jak w "Detektywie" czy "To wiem na pewno" – innych serialach HBO – ale seans do najprzyjemniejszych nie należy.
Fot. HBO
Chyba że taki nastrój bardzo nam odpowiada: wtedy "Mare z Easttown" nas nie zawiedzie. Mimo że momentami serial utyka, to twórca Brad Ingelsby wszystko rekompensuje widzowi obyczajowymi obserwacjami, realistycznym obrazem małomiasteczkowej rzeczywistości i niejednoznacznymi bohaterami pooranymi życiem.
Czytaj także: 10 seriali true crime, które musisz zobaczyć. Znajdziesz je na Netflixie i HBO GO
A przede wszystkim wspomnianą już Kate Winslet, która w "Mare z Easttown" tworzy jedną z najlepszych kreacji w swojej karierze. Aktorka jest wprost wyśmienita: jest niezwykle przekonująca w roli zmęczonej życiem kobiety, która po prostu ma dość, ale nie może i nie chce się poddać. Winslet wchodzi w rolę Mare w stu procentach: zmienia akcent, utyka, daleko jej od vibe'u glamour w stylu wielkiej gwiazdy, jaką jest.

Być może na czas pandemii tak ponure seriale, jak "Mare z Easttown" nie są najlepszym wyborem, ale serialowi HBO warto dać szansę. Chociażby po to, żeby zobaczyć, że... inni mają gorzej, ale mimo to dają radę. I może to dać nam niespodziewaną pociechę.