Śpiewała w "La La Land", przeraża w "Cruelli". Emma Stone każdą swoją rolę zamienia w złoto

Ola Gersz
Czy Emmę Stone uwielbia każdy kinomaniak? Wystarczy przeczytać kilka internetowych komentarzy na temat laureatki Oscara za "La La Land", aby mieć takie wrażenie. Zdolna, piękna, zabawna, sympatyczna, normalna – fani mogą wychwalać Stone w nieskończoność. I coś w tym jest – gwiazda hipnotyzuje zarówno na ekranie, jak i na czerwonym dywanie, a jednocześnie jest jak na Hollywood... zadziwiająco normalna. Teraz Stone szaleje (dosłownie) w "Cruelli" i robi to mistrzowsko.
Emma Stone każdą kolejną rolą udowadnia swoją wszechstronność Fot. Kadry z filmów "La La Land" i "Cruella" / materiały prasowe
Kiedy w 2017 roku Emma Stone odbierała Oscara za najlepszą pierwszoplanową rolę żeńską w musicalu "La La Land", jej fani skakali z radości i nie mogli uwierzyć, ze tytułowa "Łatwa dziewczyna" zaszła aż tak daleko. I że w końcu się udało! To była już przecież druga oscarowa nominacja 28-letniej wówczas aktorki (a rok później dojdzie trzecia).


Rzeczywiście, oglądając w 2010 roku przełomowy dla Stone film – wspomnianą komedię "Łatwa dziewczyna" ("Easy A") – trudno było przewidzieć, że ta zabawna i charyzmatyczna aktorka w ciągu kilku lat stanie się jedną z największych gwiazd Hollywood. Ale Stone nie chciała być tylko tym "zabawnym rudzielcem", chciała pokazać co potrafi. I udało jej się to z nawiązką.

Wielkie marzenia

Emily Jean Stone urodziła się 6 listopada 1988 roku w Scottsdale w stanie Arizona. Jej dziadek ze strony ojca, Conrad Ostberg Sten, był Szwedem. Gdy wyemigrował do USA, zmienił nazwisko na Stone (aktorka oprócz szwedzkich ma też niemieckie, angielskie, szkockie i irlandzkie korzenie). Jego syn, a ojciec Emmy, Jeffrey Charles Stone, prowadził własną firmę, matka Krista Jean Stone była gospodynią domową i wychowywała przyszłą aktorkę oraz jej młodszego brata Spencera.

Mimo ze rodzina Emmy Stone nie była związana ze sztuką, mała Emily (tak brzmi jej prawdziwe imię) ujawniła swoje aktorskie zdolności już w wieku czterech lat. Energiczna, głośna i rządząca się na podwórku dziewczynka, która w szkole byłą prymuską i zbierała same piątki, najpierw marzyła o komediach, potem o musicalach. Przez kilka lat uczyła się śpiewu, a na scenie zadebiutowała w wieku 11 lat w sztuce "O czym szumią wierzby". Mimo młodego wieku Emma Stone traktowała aktorstwo wyjątkowo poważnie. Podobnie zresztą jak jej rodzice. Przez dwa lata uczyła się w domu, aby skupić się na teatrze – zagrała wtedy w aż kilku produkcjach teatru dla dzieci i młodzieży Valley Youth Theatre w Phoenix, dołączyła również do komediowego teatru improwizowanego. Gdy poszła do katolickiego liceum, spędziła tam... miesiąc. Nie chciała tracić czasu – chciała być aktorką.

Od rodziców znowu otrzymała wsparcie, chociaż musiała je wywalczyć. Przygotowała więc prezentację w PowerPoincie pod tytułem "Projekt Hollywood", w której – z piosenką Madonny "Hollywood" w tle – przekonywała matkę i ojca, dlaczego musi przeprowadzić się do Los Angeles. Udało się. W wieku 15 lat przeniosła się z mamą do Miasta Aniołów.

Projekt Hollywood

Początki były trudne. Nastolatka obdarzona charakterystycznym ochrypłym głosem pracowała w sklepie z przysmakami dla psów i regularnie chodziła na castingi (podobnie zresztą jak Mia w "La La Land"). – Chodziłam na casting do każdego serialu Disney Channel i każdego sitcomu, gdzie ubiegłam się o role córki. Żadnego nie wygrywałam – wspominała w wywiadzie w magazynie "People".

Jej telewizyjnym debiutem był talent show "In Search of the New Partridge Family" w 2004 roku. Aktorka go wygrała i wcieliła się w Laurie Partridge w serialu "The New Partridge Family", nowej wersji muzycznego show z 1970 roku, do którego powstał w rezultacie jedynie pilot. Stone pojawiła się też gościnnie w jednym odcinku serialu HBO "Lucky Louie" oraz poszła na casting do popularnego serialu "Herosi", w którym ubiegała się o rolę Claire Bennett. Wygrała jednak Hayden Panettiere.

Przełom nastąpił w 2007 roku, gdy Stone dostała rolę w komedii "Supersamiec" z Jonah Hillem i Michaelem Cerą. To wtedy Emma, naturalna blondynka, po raz pierwszy zmieniła kolor włosów na swój charakterystyczny rudy. Film okazał się hitem, a Stone została zauważona przez widzów i krytyków, czego rezultatem była nagroda Young Hollywood Award dla "ekscytującej nowej twarzy". – To było wspaniałe, ale zupełnie inne od wszystkiego, co robiłam wcześniej – mówiła potem o swojej debiutanckiej roli kinowej. Jej kolejne filmy "Króliczek" i "Rocker" (do którego Stone nauczyła się grać na gitarze basowej) były niewypałami, ale Emma lśniła. Jeden z dziennikarzy, Ken Fox z "TV Guide", stwierdził wręcz, że jest "na dobrej drodze do zostania gwiazdą". I była.

Przełom Emmy Stone

Przełomowe były lata 2009-2010. To wtedy aktorka zagrała w trzech głośnych i dobrze przyjętych produkcjach: "Duchach moich byłych" z Matthew McConaugheyem, Jennifer Garner i Michaelem Douglasem, kultowym już dla niektórych "Zombielandzie" z Jessem Eisebergiem i Woodym Harrelsonem oraz wspomnianej "Łatwej dziewczynie", w której zdobyła główną rolę.

"Easy A" było strzałem w dziesiątkę. Kariera 21-letniej wówczas aktorki ruszyła z kopyta. Stone była nominowana do nagród BAFTA i Zloty Glob, dostała statuetkę MTV Award i została gospodynią jednego z odcinków programu "Saturday Night Live" (w ciągu następnym lat pojawi się w "SNL" jeszcze trzy razy). Jej hollywoodzki sen w końcu się spełniał.

Dalej było coraz lepiej. Komedia "Kocha, lubi, szanuje" u boku Ryana Goslinga (to będzie ich pierwsze z trzech kinowych spotkań), nominowany do Oscara komediodramat "Służące" z Violą Davis, aż w końcu "Niesamowity Spider-Man", w którym zagrała ukochaną Petera Parkera Gwen Stacy. Emma Stone była już pełnoprawną gwiazdą. Co było dalej? Główne role, ciężka praca i blask Hollywood. "Gangster Squad. Pogromcy mafii" z Goslingiem, "Magia w blasku księżyca" Woody'ego Allena z Colinem Firthem, oscarowy "Birdman" i pierwsza nominacja do Oscara w 2015 roku, sequel "Niesamowitego Spider-Mana"... Nie obyło się bez wtop, jak "Witamy na Hawajach" (gdzie jasnolica Stone zagrała... rodzimą mieszkankę Hawajów), ale wcale to Emmie nie zaszkodziło. Miała już cala armię fanów, a krytycy jedli jej z ręki.

Swój status gwiazdy Hollywood jedynie potwierdziła Oscarem za "La La Land", genialnymi rolami w "Faworycie" (nominacja do Oscara) i serialu "Maniac", występem na Broadwayu w "Kabarecie" oraz... kreacjami na czerwonym dywanie. Na każdym była jedną z najlepiej ubranych gwiazd.

Normalna gwiazda Hollywood

Czym Stone zyskała sobie miłość kinomaniakow? Nie tylko niezaprzeczalnym talentem komediowym, dramatycznym i muzycznym, ale również pogodnym usposobieniem i naturalnością. Jest... zaskakująco normalna. To aktorka, która chce grać, a nie być celebrytka – to jej nie interesuje. W świecie sztucznych gwiazdek Emma jest powiewem naturalności. Nie gwiazdorzy, nie wywołuje skandalów, broni swojej prywatności. W mediach społecznościowych jej nie uświadczycie. Ceni sobie życie rodzinne, pomaga charytatywnie, potrafi rzucić dziennikarzowi ciętą ripostę w odpowiedzi na seksistowski komentarz, szczerze mówi o zdrowiu psychicznym i atakach paniki. Po prostu trudno jej nie lubić.

Teraz Stone spełnia się jako matka. Aktorka, która przez pięć lat spotykała się z Andrew Garfieldem – poznała go na planie "Niesamowitego Spider-Mana" – w marcu 2021 urodziła córkę Louise Jean McCary. To owoc jej związku z reżyserem "Saturday Night Life" Dave’em McCarym, którego poznała w 2017 roku i poślubiła w 2020. O żadnym z tych zdarzeń nie mówiła publicznie – wszystko wyniuchali paparazzi.

Teraz Stone lśni jako Cruella De Mon w hicie Disneya "Cruella". Aktorce udało się uczłowieczyć czarny charakter, a przy okazji potwierdzić swój status ikony stylu. I jak tu jej nie kochać?