Zapomnijcie o aniołkach Victoria's Secret. To koniec epoki gloryfikującej seksizm i body shaming

Zuzanna Tomaszewicz
Półnagie modelki idące po wybiegu i standardy pod hasłem "jesteś zbyt gruba, aby zostać aniołkiem" - tymi dwoma punktami można byłoby podsumować pokazy mody sygnowanego bieliźnianą marką Victoria's Secret, które oficjalnie dobiegły końca. Choć corocznemu show nikt nie odmówiłby bajkowej otoczki, tak zasadom panującym za kulisami wydarzenia daleko było do historii rodem z bajek. Nastały czasy, w których przymykanie oka na seksizm i body shaming nie wchodzi w grę.
Victoria's Secret rezygnuje z pokazów aniołków. Marka z bielizną stawia na ciałopozytywność. Fot. 123rf
Rok w rok pokazy mody Victoria's Secret spotykały się z dużą oglądalnością zarówno wśród męskiej jak i żeńskiej publiczności. Rok w rok na wybiegu, oprócz szczupłych topmodelek w bieliźnie, swoją muzykę prezentowały najgorętsze nazwiska muzyki pop. O mrocznej stronie tego wydarzenia mówiło się od dawna, ale po co widzowie mieliby psuć sobie przyjemność z oglądania? Lepiej zamieść sprawę pod dywan i poczekać aż wszyscy o niej zapomną. Problem w tym, że niewielu puściło owe kontrowersje w niepamięć.


Show z aniołkami Victoria's Secret miało swój początek w drugiej połowie lat 90. Wówczas stałymi bywalczyniami catwalka były m.in. Tyra Banks, Naomi Campbell i Heidi Klum. Temu, co kiedyś stanowiło markę samą w sobie, z latami bliżej było do dojnej krowy niż modowego fenomenu.

Złota era Victoria's Secret trwała od 2008 do 2014 roku – w tym przedziale czasowym oglądalność widowiska wahała się między 8,3 mln a 10,3 mln widzów. Po PR-owych wtopach zarządu przedsiębiorstwa oraz licznych skandalów wokół złego traktowania modelek boom na aniołki z kolorowymi skrzydłami powoli mijał. Oglądalność programu z 2017 roku spadła o prawie 30 procent w stosunku do show z poprzedniego roku.

W obliczu zbliżającego się nieuchronnie widma bankructwa i zmian światopoglądowych w społeczeństwie szefostwo Victoria's Secret musiało podjąć ryzykowne kroki w zarządzaniu własnym produktem. Parę dni temu ogłoszono upadek aniołków i zapowiedziano nowy ład.

Zaczęło się od kupna bielizny dla żony

W latach 70. pewien biznesmen o imieniu Roy Raymond na prośbę swojej żony pojechał do sklepu kupić jej bieliznę. Podróż do butiku z majtkami, pończochami i biustonoszami nieco go przytłoczyła. Wtedy do głowy wpadł mu pomysł, aby w przyszłości stworzyć markę, która nie będzie "peszyć" mężczyzn.

Raymonda przy tworzeniu nazwy zainspirowała epoka wiktoriańska i tym samym brytyjska monarchini panująca w owym czasie. Sekrety Wiktorii miały być wyrafinowane i przywodzić na myśl oldschoolowe buduary.

Po stworzeniu sieci sklepów i wydaniu katalogu bieliźnianego Raymond przekazał pałeczkę Lesowi Wexnerowi, który zamienił markę w raj dla kobiet, rezygnując początkowo z męskiego widzimisię. Odtąd spółką macierzystą Victoria's Secret stało się L Brands.
Fot. 123rf
W latach 80. w Stanach Zjednoczonych brakowało sklepów z bielizną, które byłby przestępne cenowo dla swoich klientek. Nowemu właścicielowi zależało na tym, aby jego bieliznę nosiło jak najwięcej Amerykanek (niezależnie od klasy społecznej). Pomysł okazał się strzałem w dziesiątkę. Już w latach 90. firma stała się sieciówką mającą pod swoimi skrzydłami ponad 300 butików i zarabiającą miliardy dolarów.

Wizja pozostania zwykłem sklepem sieciowym pokroju H&M nie była dla Wexnera satysfakcjonująca. Dyrektor zlecił pracownikowi Edowi Razekowi organizację pokazów mody przypominających wydarzenia z programu paryskiego tygodnia mody. Tak powstały aniołki Victoria's Secret, a ceny bielizny z latami poszybowały w górę. Później marka częściowo okryła się złą sławą, do której cegiełkę (a nawet cegłę) dołożył sam Razek.

Wysoka cena za bycie aniołkiem

Ed Razek tworzył pokazy, które pokochały miliony ludzi. Radosne modelki, szczupłe sylwetki i wyeksponowane ciała były miłe dla oka, ale tylko powierzchownie. Za uśmiechami aniołków, dobieranych osobiście przez członka zarządu L Brands, kryły się przypadki nękań, mizoginii oraz body shamingu.

W karierze Razeka składano na niego wiele skarg, które jakimś cudem ginęły gdzieś w stosie papierów. Modelki pracujące dla niego twierdziły, że ich szef zachowuje się wobec nich niestosownie. Były aniołek, Andi Muise, miała stracić pracę po tym, jak nie odwzajemniła uczuć Razeka.

Jak czytamy w "New York Timesie", Razek miał kazać modelkom, aby go całowały. Przed pokazem w 2018 roku złapał ponoć jedną z nich za krocze. Mężczyzna zrezygnował ze stanowiska w firmie po tym, jak na jaw wyszły powiązania Wexnera z Jeffreyem Epsteinem, którego oskarżono o seksualne wykorzystywanie nieletnich dziewczyn i zapraszanie ich na swoją prywatną wyspę.

W 2018 roku Razek zaszedł za skórę wielu fanom pokazów, odpowiadając w jednym z wywiadów na pytanie, dlaczego w jego show nie biorą udziału osoby transpłciowe oraz kobiety plus size. – Czy powinniśmy mieć w programie transseksualistów? Nie, nie sądzę, że powinniśmy. Czemu nie? Bo to fantazja. To 42-minutowy program rozrywkowy – powiedział. Warto dodać, że w środowisku LGBTQ+ używanie określenia "transseksualista" uznawane jest przez większość za nieodpowiednie.

Dzień po "niefortunnej" wypowiedzi na Twitterze Victoria's Secret pojawiło się sprostowanie Razeka: "Przepraszam. Aby było jasne, obsadzilibyśmy transpłciową modelkę w pokazie. Na castingi przychodziły modelki transpłciowe, i jak wielu innym osobom, im też się nie udało dostać. Ale nigdy nie chodziło o płeć. Podziwiam i szanuję ich drogę do zaakceptowania siebie tym, kim są naprawdę".
Fot. 123rf
W ostatniej dekadzie, która dała początek szeroko pojętej akceptacji własnego ciała, Victoria’s Secret jawiło się jako nieco przestarzały konstrukt, będący tym, czym dla współczesnego kina są filmy nieme. Aby dostać się do rodziny Victoria’s Secret, modelki musiały poświęcać cały rok na treningi, które pomogłyby im pozbyć się zbędnej tkanki tłuszczowej.

Była modelka VS, Erin Heatherton, zdradziła w rozmowie z "Motto", że firma kazała jej schudnąć do pokazu, mimo że i tak była szczupła. – Doszłam do momentu, w którym pewnej nocy wróciłem do domu z treningu i pamiętam, że gapiłam się na moje jedzenie. Myślałem, że może po prostu nie powinnam niczego jeść – wspominała.

Adriana Lima, która pracowała dla VS przez dwadzieścia lat, przyznała w wywiadzie dla "The Daily Telegraph", że na dziewięć dni przed pokazem żywiła się samymi koktajlami proteinowymi i nie przyjmowała żadnych płynów na 12 godzin przed wyjściem na wybieg.

Victoria's Secret nie tylko forsowało rygorystyczne nawyki żywieniowe oraz wycieńczające treningi, ale także dochodziło do granicy absurdu w kwestii mówienia dziewczynom, kiedy są szczupłe, a kiedy grube. W 2019 roku pierwszą modelką plus size nazwano Barbarę Palvin, która mierzy 175 cm, ma wymiary 86-58.5-89 cm i waży 55 kg (nosi rozmiar ubrań 36/38).

Zmiany, zmiany, zmiany

Oglądalność pokazu Victoria's Secret spadała łeb na szyję. Ostatnie show zorganizowano w 2018 roku, a kolejne transmisje wstrzymano ze względu na ubogą widownię. Firma słynąca z aniołków zaczęła wsłuchiwać się w potrzeby społeczeństwa i wyszła z inicjatywą zrewolucjonizowania marki.

Victoria's Secrets poinformowało, że zamienia promowanie niedoścignionych ideałów piękna na ciałopozytywność (taką, jaką kreuje, firma Fenty Beauty należąca do Rihanny). "Z dumą ogłaszamy ekscytującą nową platformę partnerską #TheVSCollective, zaprojektowaną w celu kształtowania przyszłości Victoria's Secret" – czytamy na Twitterze.

W najnowszy projekt VS zaangażowano tzw. ambasadorki, którymi są aktorka Priyanka Chopra Jonas, gwiazda piłki nożnej Megan Rapinoe, działaczka na rzecz równości Amanda de Cadenet, narciarka i orędowniczka młodzieży Eileen Gu, adwokat Paloma Elsesser, działaczka LGBTQ i modelka Valentina Sampaio oraz działaczka na rzeczy zdrowia psychicznego Adut Akech. Każda z nich będzie próbować przywrócić markę Victoria's Secret na właściwe (i przede wszystkim współczesne) tory.
Czytaj także: Nosić czy odpuścić i nie słuchać "urażonych"? Ginekolog mówi, czy Polki potrzebują majtek w upały