Polak wrócił na igrzyska olimpijskie po 29 latach, ale furory tym razem nie zrobił

Krzysztof Gaweł
Łucznik Sławomir Napłoszek wrócił w Tokio do olimpijskiej rywalizacji po 29 latach przerwy, ale furory tym razem nie zrobił, choć w czwartek świętował 53 urodziny. Przegrał pojedynek pierwszej rundy turnieju indywidualnego, tak samo zresztą jak jedyna Polka w stawce, Sylwia Zyzańska. Oboje szybko pożegnali się też z rywalizacją mikstów.
Sławomir Napłoszek wrócił na olimpijskie areny po 29 latach przerwy Fot. AP/East News
Jako pierwsza do czwartkowej rywalizacji łuczniczej ruszyła Sylwia Zyzańska, która o awans do 1/16 finału igrzysk olimpijskich walczyła z Włoszką Lucillą Boari. Rywalka strzelała celniej od pochodzącej z Żywca Polki, wygrała 6:0, czyli każdy z trzech setów.

Wcześniej debiutująca w igrzyskach Sylwia Zyzańska olimpijską rywalizację w Tokio zaczęła od zajęcia 42. miejsca w rundzie rankingowej. Lucilla Boari jest o wiele bardziej doświadczoną niż Polka zawodniczką, w tym roku zajęła m.in. szóste miejsce w Pucharze Świata w Paryżu. I wygrała zasłużenie.

Tymczasem Sławomir Napłoszek wrócił do olimpijskiej rywalizacji po 29 latach przerwy, po raz ostatni reprezentował nasz kraj w 1992 roku w Barcelonie. Polak walczył w 1/16 finału o awans ze Stevem Wijlerem z Holandii. Rywal wygrał dwa pierwsze sety, prowadził 4:0, ale później nasz łucznik wygrał trzeciego i zremisował czwartego. Zrobiło się 5:3 dla Holendra, a po chwili 6:4.


Sławomir Napłoszek, łucznik Maymontu Warszawa, spisał się całkiem dobrze w Tokio, choć pewnie apetyty były większe i była szansa pokonać Holendra. Dla 53-letniego łucznika, najstarszego członka naszej kadry olimpijskiej, to był godny szacunku powrót na olimpijskie areny. Jak widać, w sporcie niemożliwe nie istnieje.

Posłuchaj "naTemat codziennie". Skrót dnia w mniej niż 5 minut