Jaki jest sekret sukcesu Dawida Tomali w Tokio? "Te torebki uszyła mu jego mama"

Krzysztof Gaweł
Dawid Tomala wygrał brawurowo złoty medal olimpijski w chodzie na 50 kilometrów i przeszedł do historii polskiego sportu. Polak zadziwił wszystkich rywali i chyba też sam siebie. – Czuję się wspaniale, to jest coś niesamowitego. To jest jakiś kosmos – mówił na gorąco nasz chodziarz. Jak się okazuje, za jego sukcesem stoi m.in. mama Lucyna i torby, które uszyła mu przed startem w igrzyskach. Dzięki nim mógł zadbać o chłodzenie i najlepiej poradził sobie z upałem podczas startu.
Dawid Tomala w Tokio. Na szyi słynna torebka chłodząca, którą uszyła mu mama Fot. CHARLY TRIBALLEAU/AFP/East News

Dawid Tomala w szoku, wciąż nie wierzy w swój triumf olimpijski


To był dla mnie niesamowity dzień. Nie mogę w to uwierzyć. Pracowałem na taki sukces całe życie. Miałem 15 lat gdy poszedłem na pierwszy trening i już wtedy marzyłem, żeby zostać złotym medalistą olimpijskim – cieszył się na mecie wyścigu na 50 kilometrów Dawid Tomala, nasz mistrz olimpijski w chodzie. Polak wygrał brawurowo złoty medal olimpijski, na metę wpadł samotnie i z dużą przewagą.

Co ciekawe, to był dopiero jego trzeci w karierze start na 50 kilometrów. – Początkowo chciałem wygrać na dystansie 20 kilometrów, ale ten rok zmienił wszystko. Wystartowałem w Dudince na 50 kilometrów. To był dopiero mój drugi występ na tym dystansie. A teraz zdobyłem mistrzostwo olimpijskie. To zwariowane, prawda? – cytuje słowa naszego zawodnika RMF FM.


– Początkowe 30 kilometrów było dla mnie bardzo łatwe. Tak łatwe jak powolny trening. Wszystko było wspaniałe, zbyt perfekcyjne. Zacząłem myśleć, że może coś uda się zrobić. Zaczęło mi się nudzić, więc przyspieszyłem. Patrzę, a za mną nikogo nie ma. Poszedłem swoje i wygrałem – opisał swój najpiękniejszy triumf nasz złoty medalista.
https://twitter.com/Eurosport_PL

Robert Korzeniowski chwali Tomalę i jego mamę Lucynę


Pod wrażeniem jego występu jest Robert Korzeniowski, legenda Biało-Czerwonych. – Jestem pod wrażeniem jego odwagi, przygotowania logistycznego na trasie. W torbach na trasie, które mu mama uszyła, miał wszystko, co było potrzebne. Był skupiony na całym dystansie, nie robił niepotrzebnych gestów. Wziął wprawdzie flagę na kilometr przed metą, ale wszystko było pod kontrolą, bo miał dużą przewagę – opisuje czterokrotny złoty medalista olimpijski w rozmowie z Onetem.

No właśnie, słynne torby chłodzące, które Dawid Tomala zamówił u mamy przed igrzyskami. To w nich trzymał lód, który pozwolił mu złagodzić dokuczliwy upał i zachować do końca zmagań w Sapporo wysoką dyspozycję. Choć zawody przeniesiono o ponad tysiąc kilometrów na północ od Tokio, gdzie panują mordercze upały, na trasie było ponad 30 stopni i doskwierał upał.

Torby chłodzące sekretem sukcesu Dawida Tomali w Tokio


"Nie można zapominać o mamie Dawida, która jako krawcowa uszyła te torby, w których syn odbierał płyny. Zaplanowaliśmy to, bo szukaliśmy jakiejś przewagi. Sprawdziło się świetnie, a w tym trudnym klimacie najważniejsze było chłodzenia i nawadnianie. Wykonawczyni toreb — moja żona Lucyna — jest bardzo wzruszona" - relacjonował w rozmowie z PAP Grzegorz Tomala, ojciec i trener mistrza olimpijskiego.

Źródło: Eurosport, Onet, RMF FM PAP, Polsat Sport
Czytaj także: Niebywała sensacja w Tokio! Dawid Tomala ze złotym medalem w chodzie na 50 km!


[ranking-io][/ranking-io]

Posłuchaj "naTemat codziennie". Skrót dnia w mniej niż 5 minut