Do tej roli Piotr Głowacki schudł kilkanaście kg. “Warsztatowo to dla aktora spełnienie marzeń"

Diana Wawrzusiszyn
Od piątku, 27 sierpnia w na dużym ekranie można oglądać film "Mistrz" w reżyserii Macieja Barczewskiego. Opowiada historię pięściarza Tadeusza "Teddy’ego” Pietrzykowskiego, która rozgrywa się w początkowym okresie funkcjonowania obozu w Auschwitz. W tytułową postać wcielił się Piotr Głowacki, który przeszedł niesamowitą metamorfozę podczas przygotowań do roli.
Piotr Głowacki w roli Tadeusza "Teddego" Pietrzykowskiego. Fot. Materiały prasowe
Tadeusz “Teddy” Pietrzykowski to przedwojenny mistrz Warszawy w wadze koguciej, który trafił do obozu koncentracyjnego w Auschwitz w pierwszym transporcie w 1940 roku. Tam został oznaczony numerem 77. Teddy podczas 3-letniego przebywania w obozie stoczył kilkadziesiąt zwycięskich pojedynków na ringu, w których stawką było jego życie. Dla współwięźniów stał się symbolem nadziei na przetrwanie i pokonanie nazistowskiego terroru.

Piotr Głowacki w rozmowie z naTemat opowiedział o przygotowaniach do roli i trudach wcielenia się postać więźnia obozu koncentracyjnego.


Powodem naszej rozmowy jest premiera filmu “Mistrz”, w którym zagrał pan rolę boksera Tadeusza “Teddy’ego” Pietrzykowskiego. Jakie były pana odczucia po zapoznaniu się ze scenariuszem?

Ze strony czysto aktorskiej zobaczyłem w nim duże wyzwanie, zakładające długi proces przygotowawczy. Spełnienie marzeń o tym, żeby pracować nad postacią w taki sposób, w jaki zawsze chciałem, czyli na poziomie fizycznym, psychicznym i przygotowania wewnętrznego. Warsztatowo dla aktora to spełnienie marzeń.

A od strony czysto ludzkiej, po przeczytaniu scenariusza, miałem poczucie, że jest to niezwykła historia. Największe wzruszenie podczas czytania scenariusza pojawiło się na sam koniec. W scenie, kiedy Teddy nie jest już pięściarzem, tylko nauczycielem WF’ u i w rozpadającym się świecie po wojnie, daje dzieciom szansę na wyjście z traumy i częściowo zwraca im dzieciństwo.

Czy znał pan wcześniej postać boksera Tadeusza „Teddy’ego” Pietrzykowskiego?

Tak, ale nie była to pogłębiona wiedza. Znałem parę ciekawostek o nim, które gdzieś przeczytałem. Wiedziałem, że w czasie wojny odbywały się takie bokserskie walki, ale było to na zasadzie zasłyszenia, a nie szerokiej znajomości tematu czy samej postaci Teddiego.


Reżyser Maciej Barczewski zwrócił się do pana z propozycją roli, czy odbywał się casting?

Maciej wraz z producentami filmu Krzyśkiem Szpetmańskim i Leszkiem Starzyńskim zwrócili się do mnie z bezpośrednią propozycją roli, co dało mi niezwykłe poczucie bezpieczeństwa. Już na pierwszym spotkaniu, po zapoznaniu się z wizją Macieja, uzgodniliśmy konieczność długiego okresu przygotowawczego, w którym otrzymałem ich pełne wsparcie. To fantastyczna okoliczność, kiedy producenci poza wkładem organizacyjnym dysponują jeszcze tak szeroką wiedzą artystyczna i niebanalnym gustem, obaj panowie są bowiem bardzo doświadczonymi i nagradzanym montażystami, to dawało dodatkowe poczucie zrozumienia dylematów dotyczących naszych już wtedy wspólnych planów, które miały na celu sprostanie iście hollywoodzkiej wizji reżysera i scenarzysty w jednej osobie.

Stworzenie tej postaci było dużym wyrzeczeniem — szczególnie fizycznym. Ile schudł pan do roli?

Mówiłbym raczej o rekompozycji, przy jednoczesnym spadku wagi o ok. 20/25 proc. i odtłuszczeniu istotna była budowa masy mięśniowej i zmiana sylwetki. Nie traktuję tego w kategoriach wyrzeczenia, a raczej wyzwania, które finalnie przyniosło mi wzrost kondycji i nowe ciało (uśmiech).

Jednak tak duża i drastyczna metamorfoza wymagała wysiłku. Jak wyglądały przygotowania fizyczne?

Rozpocząłem od klasycznego rozruszania, przez pierwsze sześć tygodni skupiłem się na wprawieniu ciała w ruch, głównie biegałem. Następnie dołożyłem systematyczne treningi – najpierw trzy razy w tygodniu po dwie godziny: trening siłowy plus trening pięściarski. Później zwiększałem liczbę treningów siłowych. To był bardzo intensywny czas. Do tego dochodziła stała dieta.

Kiedy rozpoczął pan przygotowania do roli?

Dowiedziałem się o tej propozycji wiosną 2018 roku. Biegać zacząłem w lipcu, a treningi we wrześniu tego samego roku. W sumie w rygorze treningowym byłem przez czternaście miesięcy.
Piotr Głowacki.Fot. Materiały prasowe
A trenował pan wcześniej boks? Albo w jakiś sposób interesował się tym sportem, np. oglądając galę boksu?

Nigdy wcześniej nie trenowałem sztuk walki. Kiedyś widziałem tylko pojedyncze ringowe starcia, które miały wymiar wydarzeń narodowych. Było to dla mnie zupełnie nowe doświadczenie.

Jak wspomina pan pracę na planie?

Praca była bardzo intensywna, jednocześnie, poza planem filmowym, a brałem udział w prawie każdym dniu zdjęciowym, musiałem kontynuować treningi i pracę nad choreografiami do walk. Było to, może właśnie dzięki tej intensywności, bardzo twórcze doświadczenie.

Jeżeli z kimś jest się tak długo, w procesie przygotowań, to potem radość kreowania i rejestracji też jest duża, zwłaszcza jeśli pracuje się w ekipie, która równie poważnie podchodzi do swoich zadań. Atmosfera na planie była niezwykła, chociażby dzięki statystom. Poza scenografią to ich obecność tworzyła nasz obóz. Poruszające było ich zaangażowanie w ten projekt.

Czy praca z Jankiem Szydłowskim. Osobiście bardzo lubię pracować z młodymi ludźmi. Tutaj gra z Jankiem była czymś, co mnie determinowało. Gdy na planie jest tak młody człowiek, do tego tak wrażliwy i profesjonalny jednocześnie, to pomaga zaplanować wszystko, jego obecność podwyższa odpowiedzialność. On swoją młodością dał olbrzymi wkład w ten projekt. Wiem, że dla jego pokolenia “Mistrz” będzie prawdopodobnie pierwszym kontaktem z tamtą historią.

To też ważne, aby film trafił do młodego pokolenia.

Zdecydowanie. To był jeden z naszych celów. Nie chcieliśmy tworzyć filmu historycznego, tylko taki, który będzie zawierał odniesienia do współczesności, tak aby każdy z widzów mógł odnaleźć w dylematach postaci, swoje własne.

Co było trudniejsze – wchodzenie w rolę czy wychodzenie z niej?

Wchodzenie w rolę wiązało się głównie z pracą z ciałem, to było pod kontrolą moich trenerów, a wewnętrznym dylematem, jaki miałem w związku z wychodzeniem z postaci, było uświadomienie sobie, że wybory Teddiego stają się też naszymi wyborami dzisiaj. Zastanawiałem się, co ja zrobię z tą wiedzą i z tym wyjaśnianiem świata i reagowaniem na niego dzisiaj. Jak po tym spotkaniu dalej żyć? Jak mam sobie poradzić z tym, że podczas pracy nad postacią, im głębiej w nią wchodziłem, tym bardziej widziałem, że to, z czym zderzał się Teddy nie jest mi obce. Oczywiście w innej skali, innej intensywności, ale jednak żyjemy w świecie, w którym ten metaforyczny obóz jest, rozlał się po całym świecie i ja również cały czas próbuję w nim przetrwać.

Zdjęcia były kręcone w Oświęcimiu, czy było osobno zbudowany plan zdjęciowy?

Kręciliśmy zdjęcia w innym miejscu, na specjalnie zbudowanym planie zdjęciowym. Ostatnim filmem nakręconym przy terenie dawnego obozu Auschwitz – Birkenau była “Lista Schindlera”. Od tej pory pozwolenie otrzymują tylko wybrane projekty dokumentalne.

Pierwsze komentarze po filmie są bardzo pozytywne: "najważniejsza rola w karierze Piotra Głowackiego", "rola, za którą powinien dostać Oscara", "jest to Rocky Balboa w obozie koncentracyjnym". Czy jest to najlepsza rola w pana artystycznym dorobku?

Miałem już okazję być na pokazach przedpremierowych i za każdym razem, kiedy słyszę, czy widzę reakcję widzów, to rzeczywiście dostrzegam ich poruszenie. Miałem też okazję kilka razy z nimi porozmawiać i te rozmowy były głębokie, ludzie po filmie są otwarci na to, żeby popatrzeć i poważnie rozmawiać o życiu. Widzą siebie w tych tematach. Dostrzegają w filmie przede wszystkim ludzkie dylematy. To jest niesamowite, że w rozmowach po tym filmie nie ma różnych stron politycznych, są pytania typowo życiowe – jak ja zachowałbym/zachowałbym się w danej sytuacji? Jak dziś wygląda świat i wygląda walka o przetrwanie?

Pomiędzy zakończeniem zdjęć a premierą wydarzyła się pandemia, myślę, że to też wpływa na odbiór naszego filmu. Widzowie są bardziej nastrojeni na przyjęcie tych dylematów. I taki był nasz plan, chcieliśmy zrobić coś, co będzie istotne dla widzów, będzie niosło wzruszenie, ale też pobudzenie świadomości.
Co według pana jest największym atutem tego filmu?

Przede wszystkim jest to film, który opowiada historię nauczyciela WF’u, pokazuje nam tragiczny background dorastania do decyzji, że jego rolą życiową jest czynienie świata lepszym poprzez i dla dzieci. Jest to poruszające i istotne. Po drugie, jest to film kinowy. Moim zdaniem ,”Mistrza” można odczuć tylko w kinie. Dowodem niech będzie, chociażby najważniejsza Polska nagroda dla kompozytora muzyki filmowej, którą otrzymał Bartek Chajdecki kilka dni temu na Grandprix Komeda w Ostrowie Wielkopolskim właśnie za kinowy wymiar jego kompozycji i komplementarność z fantastycznymi zdjęciami Witka Płóciennika. Trzy, że rozmawiając o tematach tak eksploatowanych przez osoby do tego często niepowołane i spłycające dyskusję, film wychodzi poza przeciętną dywagację polityczną i daje szansę ludziom zastanowienia się nad swoimi wyborami na własny sposób, jednocześnie w obecności innych, w poczuciu wspólnoty tego doświadczenia. I wierzę, widząc po reakcjach, że to się udało i to jest wielka radość nas wszystkich, którzy pracowaliśmy nad tym, tak bardzo osobistym, filmem.

Film “Mistrz” można oglądać w kinach od 27 sierpnia. W rolach głównych: Piotr Głowacki (“Bogowie”), Grzegorz Małecki (“Kurier”), MarcinBosak (“W ciemności”), Marian Dziędziel (“Dom zły”), Piotr Witkowski (“Proceder”), Rafał Zawierucha (“Pewnego razu...w Hollywood”), Marcin Czarnik (“Syn Szawła”) i Jan Szydłowski (“Planeta Singli”).

Posłuchaj "naTemat codziennie". Skrót dnia w mniej niż 5 minut