Świat może nam zazdrościć. Tłumy kibiców i święto na trybunach podczas ME. Jak to możliwe?

Krzysztof Gaweł
15 tysięcy fanów w Krakowie, ponad 10 tysięcy w Gdańsku i 11 tysięcy w Katowicach. Jak to możliwe, że w czasie pandemii koronawirusa Polska organizuje wielką imprezę sportową, wpuszczając komplet fanów na trybuny? O kulisach organizacji mistrzostw Europy, które są bezpieczne i które stały się wzorem dla innych państw opowiedział naTemat Wojciech Czayka, dyrektor Pionu Międzynarodowego oraz członek Wydziału Kontaktów Międzynarodowych polskiej federacji siatkarskiej.
Mistrzostwa Europy siatkarzy Polska organizuje po raz trzeci i znów jesteśmy stawiani za wzór Fot. Piotr Matusewicz/East News
Mistrzostwa Europy siatkarzy, które od początku września odbywają się w Polsce, Czechach, Finlandii oraz Estonii, powoli dobiegają końca. Na trybunach nie brakuje kibiców, atmosfera jest wspaniała i znów możemy doświadczać sportowego święta, które pamiętamy sprzed czasów pandemii. Co ważne, tylko w naszych halach pojawił się komplet kibiców i tylko u nas wyrażono zgodę na pełną frekwencję. Inni współorganizatorzy mogli wpuścić jedynie 50 procent fanów. Jak to możliwe?

– Jeżeli chodzi o kibiców, to sprawa była dość prosta. Od początku pandemii na bieżąco monitorujemy wszystkie dokumenty i zarządzenia dotyczące organizacji imprez masowych, a przede wszystkim tych sportowych. W tym okresie przepisy jasno mówią, że możemy zapełnić trybuny do 75 procent, a pozostałą część osobami, które są zaszczepione – tłumaczy naTemat Wojciech Czayka, dyrektor Pionu Międzynarodowego PZPS oraz członek Wydziału Kontaktów Międzynarodowych polskiej federacji.


– Na etapie sprzedaży biletów, co dzieje się tylko internetowo, zbieraliśmy deklaracje kupujących, czy są zaszczepieni. Zgodnie z tym, na co pozwala nam prawo, czyli na deklarację: tak lub nie. W ten sposób, gdy poziom sprzedaży biletów osobom zaszczepionym osiągał 25 procent pojemności hali, mogliśmy sprzedawać bilety do ich wyczerpania. Z deklaracji kupujących bilety wynika, że osób zaszczepionych jest w hali ponad 50 procent – zdradził nam nasz rozmówca.

Mecze Polaków w Krakowie i Gdańsku oglądało z trybun po kilkanaście tysięcy fanów, sporo kibiców przychodziło też na inne mecze, zwłaszcza te fazy pucharowej w Ergo Arenie. Komplet 11 tysięcy fanów śledzić będzie w katowickim Spodku półfinały i walkę o medale. Czesi żałowali, że nie mogą wpuścić większej liczby kibiców, ale nie pozwoliło im na to prawo.

– Mamy zapełnione całe hale, a na pozostałych frekwencja jest taka, jak to bywało zawsze. Mecze półfinałowe i finałowe są całkowicie wyprzedane. W stosunku do innych gospodarzy mistrzostw nasze przepisy są liberalne i jesteśmy mniej rygorystyczni – tłumaczy nam ekspert. Wojciech Czayka stoi za organizacją m.in. pamiętnych MŚ siatkarzy w 2014 roku, czy turniejów Ligi Światowej, World Grand Prix, Ligi Narodów i poprzednich edycji ME w Polsce.

Jak w praktyce wyglądają działania, które mają zapewnić bezpieczeństwo podczas tegorocznego czempionatu?

– Kibice są wpuszczani przez bramki, gdzie ochrona prosi o zakładanie maseczek. Tak samo już wewnątrz obiektu, gdy wchodzą na trybuny. Dodatkowo spiker powtarza komunikat i przypomina o noszeniu maseczek i dezynfekcji rąk. Staramy się wypełniać w stu procentach regulacje związane z pandemią, choć ciężko jest przy takiej liczbie ludzi każdemu zwrócić uwagę. Ale robimy to, gdy ludzi jest na trybunach mniej – opowiada nam Wojciech Czayka.
Polscy kibice podczas meczu finałów ME w GdańskuFot. SYLWIA DABROWA/Polska Press/East News

Osobna kwestia to ochrona gości, którzy do Polski przybywają z całej Europy. Tutaj też obowiązują specjalne procedury. – Drużyny i oficjele CEV mają specjalny regulamin covidowy. Przy przekraczaniu polskiej granicy muszą pokazać negatywny test PCR lub paszport covidowy. Dochodzi do tego podział na kraje Schengen i poza tą strefą. Co ważne, udział w mistrzostwach Europy zwalnia ich z obowiązkowej kwarantanny, to jest regulowane specjalnymi przepisami. To zawodnicy, działacze, sędziowie czy dziennikarze sportowi.

– Wszyscy dostali od nas zalecenia i przechodzą co 48 godzin szybkie testy. Nie tworzyliśmy specjalnej bańki, każdy zna zasady, na jakich żyje się w Polsce i prosimy, by się do nich stosował zdroworozsądkowo. Wszystko jest proste i bardzo przejrzyste. Polaków z kolei obowiązują inne przepisy, bo wszyscy podlegamy nie tylko przepisom sanitarnym, ale też prawa pracy – zaznacza nasz rozmówca.

Każdy biorący udział w turnieju musi wypełnić online prosty formularz, który ma ułatwić zapewnienie właściwej ochrony przed COVID-19. – Przed wydaniem akredytacji na turniej wypełnić trzeba specjalną ankietę i później opieramy się na oświadczeniu zawartym w tejże ankiecie. Wypełnić ją muszą wszyscy, od siatkarzy, sędziów i dziennikarzy po każdą osobę, która pracuje przy organizacji turnieju. Tam jest odpowiednie miejsce, gdzie można również zadeklarować, czy jest się zaszczepionym, czy nie.

– Jeśli wydarzy się tak, że ktoś zauważy u siebie objawy zakażenia koronawirusem, powinien zgłosić się do lekarza i przekazać taką informację organizatorom ME. Ufamy, że każdy będzie tego przestrzegał. Jak do tej pory funkcjonuje to bez zarzutu, nie mieliśmy żadnego przypadku wykluczenia kogoś z mistrzostw z powodu koronawirusa – nie kryje radości Wojciech Czayka. Faktem jest, że do tej pory nie było żadnego przypadku zakażenia, turniej przebiega bez żadnych problemów.

A co się stanie, gdy ktoś się jednak zakazi COVID-19?

– W takim przypadku zawodnik czy osoba pracująca przy turnieju kierowana jest na test PCR i poddawana izolacji. W przypadku pozytywnego testu u zawodnika można dokonać roszady w składzie, CEV dopuszcza pięć zmian medycznych z powodu COVID-19 w trakcie trwania mistrzostw Europy. Zakażony siatkarz jest na bieżąco testowany, jeśli uzyska wynik negatywny, federacja może dokonać zwrotnej zmiany w składzie – tłumaczy organizator.

Polska po raz kolejny jest w świecie siatkówki i sportu w ogóle dawana jako wzór organizacji imprezy. Wydarzenia, w którym bierze udział kilkadziesiąt tysięcy fanów i kilkaset osób pracujących przy jego organizacji. Co sprawia największą trudność?

– Zebranie wszystkich na obowiązkowe testy, bo to tłum ludzi. W samym Krakowie, podczas pierwszej części turnieju, to było ponad 150 członków drużyn, a przecież byli też oficjele, sędziowie czy spora liczba dziennikarzy. Staramy się testy przeprowadzać tak, żeby były dla naszych gości jak najmniej kłopotliwe – opisuje Czayka.

– Mamy firmę, która się tym zajmuje i świetnie sobie radzi, choć pamiętamy, że liczba zespołów przeprowadzających testy jest ograniczona. Robimy więc testy u jednych w hotelu po śniadaniu, a u innych po porannym treningu. Logistyka tych działań to dla nas nowość, robimy to pierwszy raz i radzimy sobie coraz lepiej – cieszy się nasz fachowiec, od tego rok szef Komisji Organizacji Wydarzeń Sportowych w europejskiej federacji (CEV).
Wojciech Czayka, czyli mózg mistrzostw EuropyFot. Sylwia Dabrowa/Polska Press/East News

Sporo kontrowersji wzbudziła organizacja Ligi Narodów we włoskim Rimini, gdzie drużyny i osoby pracujące przy turnieju na ponad miesiąc zamknięto w „bańce”.

Tak przeprowadzony turniej nie wchodził w rachubę. Rozważaliśmy wiele wariantów organizacji mistrzostw Europy, robimy to od lat i nie było to dla nas wielką trudnością. Ale czy mieliśmy budować zasieki pod każdym z hoteli, by nikt nam nie uciekł podczas turnieju z izolacji? – pyta retorycznie Wojciech Czayka.

– To był najsłabszy punkt tego rozwiązania, a kto upilnuje tylu ludzi przez dwa tygodnie? Sportowcy coraz lepiej radzą sobie z obostrzeniami, dbają o przepisy sanitarne i nie mamy z nimi żadnych problemów – nie kryje dumy nasz rozmówca.

– Musieliśmy dostosować wymagania CEV w stosunku do organizacji mistrzostw do realiów polskiego prawa. Mamy system, w którym możemy monitorować wszystkich uczestników mistrzostw i dzięki temu jesteśmy w stanie zareagować. Jeśli ktoś źle się czuje, ma objawy zakażenia, choćby wysoką temperaturę, to kierujemy taką osobę na szybki test. Dla bezpieczeństwa. Dbamy o to, żeby nikomu z nas nic złego się nie stało –

Co ciekawe, podwaliny pod organizację dużego turnieju w czasie pandemii kładziono jeszcze w przed rokiem. – Rok 2020 był dla nas bardzo pracowity, bo to wtedy szukaliśmy rozwiązań dotyczących sytuacji pandemicznej i organizacji meczów. Testowaliśmy je podczas meczów towarzyskich, pamiętając też o tym, że jako związek mamy zobowiązania, których realizacja była trudna przez wszystkie ograniczenia i odwołanie kolejnych rozgrywek.

– Podeszliśmy do kwestii organizowania meczów zdroworozsądkowo, przepisów dotąd nie było, a myśmy ich bardzo potrzebowali. Musieliśmy coś zrobić. Skontaktowałem się z Głównym Inspektorem Sanitarnym, który delegował do rozmów z nami dyrektora Departamentu Epidemiologii i Bezpieczeństwa Granic – opowiada nam Wojciech Czayka.

– Poproszono mnie o stworzenie regulaminu imprezy w oparciu o obecne przepisy sanitarne. Stworzyłem taki dokument, odbyły się konsultacje oraz konstruktywna dyskusja i tak powstawały przepisy, które pozwoliły na przeprowadzenie kolejnych meczów i tegorocznych mistrzostw Europy – zdradził nam ekspert.

W efekcie inne europejskie federacje zapożyczyły od nas rozwiązania i sam regulamin, dostały gotowy wzór i dostosowały go do przepisów krajowych. – Istota jest bardzo prosta, staramy się każdy mecz przeprowadzić bez przeszkód i zadbać o bezpieczeństwo każdego, kto bierze w nim udział. Nasze działania zostały docenione, bo pandemia mocno zweryfikowała także biznes sportowy. Udało się nam znaleźć rozwiązania, teraz jest już o wiele łatwiej – zakończył Wojciech Czayka.

W sobotę w katowickim Spodku rozpocznie się finałowa faza polskich mistrzostw Europy. Najpierw Polacy zmierzą się ze Słowenią (godzina 17:30), a później Serbowie sprawdzą się z Włochami (godzina 21:00). W niedzielę starcie o brązowy medal, a na zakończenie zmagań finał siatkarskich mistrzostw Europy 2021.

Czytaj także: Legenda wierzy w medal siatkarzy i broni Vitala Heynena. "Dajmy mu przede wszystkim spokój"

Posłuchaj "naTemat codziennie". Skrót dnia w mniej niż 5 minut