"Czuję się wykorzystana i oszukana". Doda wyjawiła, co myśli o pracy nad "Dziewczynami z Dubaju"
Doda opublikowała nagranie wraz z Marią Sadowską, reżyserką "Dziewczyn z Dubaju". Piosenkarka przekazała, że nie ponosi odpowiedzialności za efekt końcowy filmu, ponieważ, jak się wyraziła, została razem z reżyserką odcięta od projektu przez męża Dody Emila Stępnia.
Czytaj także: Doda pokazała zwiastun filmu Dziewczyny z Dubaju. "Zdemaskuje hipokryzję show biznesu" [WIDEO]
Wbrew zapowiedziom, problemy prywatne wpłynęły na pracę nad produkcją. Film okazał się zbyt długi. Doda i Maria Sadowska umówiły się na oficjalny montaż. Nie zostały jednak wpuszczone do studia przez Emila Stępnia, który jako jedyny ma prawa do filmu.
Doda opowiedziała o kulisach na Instagramie. "Byłyśmy umówione na ostateczny montaż naszego filmu, który trwa 2 h 20 min i jest za długi, od wielu miesięcy próbujemy umówić się na ten skrót, co jest nam uniemożliwiane i dziś po raz kolejny zamknięto przed nami drzwi, przed filmem, którego jestem producentem kreatywnym i poświeciłam mu dwa lata, a Maria go wyreżyserowała" – napisała.
Zobacz też: Doda pokazała plakat "Dziewczyn z Dubaju". Zdradziła, kiedy premiera filmu
"Emil napisał oficjalne maile, że nie mamy prawa dotykać tego filmu, który robiłyśmy przez dwa lata i nikt nie rozumie, dlaczego tak się zachowuje, nawet dystrybutor. Wszyscy mówią, że film jest za długi. Czujemy się wykorzystane, kopnięte w tyłek i Emil jest jedynym królem i władcą tego filmu" – czytamy.
"Ja jako producent kreatywny w obecnej sytuacji niestety muszę stwierdzić teraz głośno, że nie biorę odpowiedzialności za ten materiał filmowy i Maria również, jako reżyserka, ponieważ zostało nam uniemożliwione dokończenie pracy nad nim" – zaznaczyła.
W kolejnych nagraniach Doda stwierdziła, że czuje się wykorzystana. Przyznała, że niektórzy ostrzegali ją przed podobnymi sytuacjami, jednak długo nie chciała w to wierzyć.
Posłuchaj "naTemat codziennie". Skrót dnia w mniej niż 5 minut