Kamil Durczok mierzył się z depresją. Pomogło mu wyznanie Justyny Kowalczyk
Śmierć Kamila Durczoka, 53- letniego dziennikarza była wielkim szokiem. Od kilku dni w mediach pojawia się wieje historii z jego życia. Niektóre z nich to wspomnienia znajomych i współpracowników, o innych sam napisał w książkach. Kamil Durczok miał bogate życie. W dziennikarstwie osiągnął bardzo wiele. W życiu wiele stracił. Jak sam przyznaje, nie oszczędzał się.
Czytaj także: Dwie ostatnie miłości Kamila. "Doskonale wiedział, że jego organizm może nie wytrzymać"
"Przerwa w emisji"
Dziennikarz swoje doświadczenia życiowe opisywał w książkach. Miał ich na swoim koncie trzy, w tym dwie autobiograficzne: "Wygrać życie" z 2005 r. i "Przerwa w emisji" z 2016 r. W obu podsumował swoje życie, przy czym nie omijał tematów osobistych.
W drugiej autobiografii opisał między innymi swoją walkę z depresją. Pomogła mu wówczas jego żona Marianna Dufek, ale też Justyna Kowalczyk.
W 2014 roku polska utytułowana biegaczka narciarska ujawniła, że zmagała się ze stanami depresyjnymi.
– Wszystko od A do Z wiedziały tylko trzy osoby. A i tak ze sporym opóźnieniem. Dwie z nich nie mogły uwierzyć, że to wszystko prawda. Bo gdy patrzyły na mnie np. w telewizji, widziały inną Justynę. Robiłam swoje. Byłam wrakiem, to wtedy chciałam rzucić narty, ale uznałam, że muszę to wszystko wypłakać - wyznała Justyna Kowalczyk w wywiadzie dla Sport.pl.
Depresja Kamila Durczoka
Dziennikarz opisuje, że długo ukrywał się z chorobą i nawet jego pierwsza terapeutka nie zauważyła symptomów depresji. Dopiero gdy rozstawał się ze swoją żoną, Marianną Dufek, usłyszał od niej:"Jesteś głęboko chory na depresję i pierwszy, komu w to uwierzysz, będzie twoim wybawcą".
Jak wynika z relacji dziennikarza, niedługo potem przeczytał wywiad z Justyną Kowalczyk, która wyznała szczerze, z czym się mierzy. Zobaczył w niej siebie i swoje problemy.
Kowalczyk dokonała nieprawdopodobnej rzeczy, przyznając się publicznie do depresji. Przecież wciąż część ludzi traktuje ją jako chorobę psychiczną, w dodatku zawinioną. Odczarowała to swoim autorytetem i wagą sukcesu, za którym stała ciężka praca – to się po prostu nie mieściło w stereotypie człowieka z depresją.
Justyna Kowalczyk pomogła wyjść z depresji
Kamil Durczok przyznaje, że bardzo poruszyło go szczere i publiczne wyznanie mistrzyni olimpijskiej. Pisał, że znał na pamięć wywiad z nią.
"Długo się z nim mierzyłem – przypominałem sobie, a to jeden fragment, a to inny. Potem zaczęła się normalna jazda, przyjąłem więc go do wiadomości, wiedziałem, że jest nas więcej, i obiecywałem sobie, że pogadamy. Justyna Kowalczyk była więc "tą pierwszą osobą, której uwierzyłem" – jak to ujęła Marianna" – napisał w książce "Przerwa w emisji".
Durczok pisał, że uporał się wtedy z różnymi nałogami życiowymi i zachowaniami. Jednym z nich był alkohol. Wziął się za siebie, regularnie biegał i próbował poukładać swoje życie na nowo.
Jednak jak sam zauważył "Mogę przez jakiś czas udawać, że depresji nie ma, co więcej, nawet doświadczam pozytywnych objawów rzekomego wyjścia z tego stanu. "Rzekomego", bo przy najbliższej okazji, kiedy się zapomnę, problem wraca ze zdwojoną siłą".Teraz okazuje się, że sprawy, których nie potrafiłem załatwić miesiącami, potrafię rozwiązać w ciągu jednego wieczoru. Wstaję o piątej rano i chce mi się iść na spacer z psem. Istotna część życia, ta właśnie, która generowała stany depresyjne, po prostu zniknęła.
Posłuchaj "naTemat codziennie". Skrót dnia w mniej niż 5 minut