Dajcie Lady Gadze Oscara. "Dom Gucci" to absolutnie szalona zabawa z morderstwem w tle

Ola Gersz
Są takie filmy, na które czeka się, obgryzając paznokcie z ekscytacji. Od pierwszego zdjęcia Lady Gagi i Adama Drivera w roli państwa Guccich na tle zaśnieżonych Alp, takim tytułem był "Dom Gucci". Ryzyko było duże – im większy szum wokół filmu, tym większe rozczarowanie, jeśli wyjdzie artystyczna klapa (a filmy o modzie często się takimi okazują). Z przyjemnością donoszę, że klapy nie ma. Jest za to wyborna aktorska uczta we włoskim stylu, chociaż jedno danie okazało się niestrawne.
Lady Gaga wciela się w Patrizie Reggiani, kobietę, która zleciła zabójstwo swojego byłego męża Fot. materiały prasowe
"Potęga mody, szaleństwo pieniędzy, gorycz upadku" wymieniała Sara Gay Ford w podtytule swojej książki "Dom Gucci". Dodajmy do tego miłość, żądzę, zemstę, zdradę i morderstwo, podrasujmy obsadą z pierwszej ligi Hollywood i mamy przepis na kinowy hit. Przynajmniej w praktyce.


Historia rodziny Guccich w ujęciu Ford (która, warto podkreślić, nie została autoryzowana przez członków włoskiego rodu) faktycznie jest mięsista, krwista i ekscytująca. A zwłaszcza jej rozdział o Patrizii Reggiani i Mauricio Guccim, który najbardziej zafascynował rzemieślnika amerykańskiego kina Ridleya Scotta. W końcu to opowieść o żonie, która zleciła zabójstwo swojego męża, a nie ukrywajmy, w dobie fascynacji true crime to motyw, który jest samograjem.

Miłość, pieniądze, intrygi

W 1973 roku – zaraz po ukończeniu prawa na Katolickim Uniwersytecie Najświętszego Serca w Mediolanie – 25-letni Maurizio Gucci, wnuk założyciela domu mody Guccio Gucciego, poślubił Patrizię Reggiani, córkę właściciela firmy transportowej. Dziewczyna w krótkim czasie zyskała sympatię sceptycznego wobec niej teścia, Rodolfa, który twierdził, że jest z Maurizio dla pieniędzy.

Szybko stała się ulubienicą prasy i polubiła życie w luksusie, mimo że sam Mauricio nie był nim początkowo zafascynowany. Za swój cel postawiła przywrócenie świetności domowi mody Guccich, który przez lata pokrył się nieco kurzem. – Wolę płakać w rolls-roysie niż być szczęśliwą na rowerze – miała podobno powiedzieć, a na temat jej wystawnego stylu życia i upodobania do luksusu krążyły plotki, które miały ponoć pokrycie w rzeczywistości.

W 1983 roku w klanie Guccich, ktory od śmierci Guccia w 1953 roku trawiony był konfliktami, wybuchła zresztą nowa wojna. "Osobliwe, wysokogatunkowe nieszczęście Guccich rozwijało się na zebraniach zarządów, w salach sądowych i w prasowych nagłówkach, które śledził cały świat" – pisała Sara Gay Forden. – Historia Guccich to idealny przykład tego, jak nie powinna postępować rodzina – mówił jeden z bohaterów książki.

Po śmierci Rodolfa Maurizio otrzymał większość udziałów w firmie, podstępem usunął z zarządu wielu krewnych i wprowadził szereg zmian. "Wziął na swoje barki cały ciężar Gucciego, lecz nie miał pojęcia, jak zachować równowagę pod takim brzemieniem" – pisała Forden o Maurizio, który, w przeciwieństwie do swojego dziadka, nie miał zdolności menadżerskich. Kryzys trawił także jego relację z Reggiani, która jako kobieta temperamentna i dumna nie zamierzała tego tak zostawić.
Fot. materiały prasowe

Kim była Patrizia Reggiani?

Patrizia Reggiani, kobieta, która weszła do rodziny Gucci i niczym Lady Makbet szeptała mężowi do ucha, kogo powinien się pozbyć. Która kochała pieniądze bardziej niż swoją rodzinę, a na ulubione kwiaty potrafiła podobno wydać 14 tysięcy dolarów miesięcznie. Czarna Wdowa, zdrajczyni, zabójczyni, materialistka bez serca. W medialnej narracji Reggiani, ktorą skazano na 29 lat wiezienia, a która w 2016 roku wyszła na wolność za dobre sprawowanie, jednoznacznie była przez lata czarnym charakterem.

"Dom Gucci" nie jest jednak zainteresowany wkładaniem Reggiani do szufladki "zła” i
"dobra". Poznajemy kobietę, która uwielbia być w centrum uwagi, ma smykałkę do biznesu i zamiłowanie do luksusu. Jest zjawiskowa, trudno oderwać od niej wzrok. Mogłaby mieć każdego, ale to nieśmiały student Mauricio Gucci przyciąga jej uwagę. Przez swoje nazwisko? Status społeczny? Urok osobisty? Co się stało, że ponad dwie dekady później wynajmie zabójców na zlecenie?
Fot. materiały prasowe
Film Scotta nie udziela jednoznacznej odpowiedzi na żadne z tych pytań, za co ojcowi "Gladiatora" należą się oklaski. Reżyser i scenarzysta "Domu Gucci" ani nie broni Patrizii, ani jej nie potępia. Nie komentuje zachowania ani jej, ani pozostałych członków rodu. Zamiast tego przygląda się swoim bohaterom, niczym rzadkim zwierzętom w ich naturalnym środowisku, relacjonuje, snuje opowieść.

Swojej bohaterki nie próbuje oceniać również Lady Gaga. Jej rolę łatwo można byłoby sprowadzić do mocnego, włoskiego akcentu, garsonek z poduszkami na ramionach, ciętych ripost i przesadzonych gestów, jak eksploatowany przez producentów do granic możliwości (podobnie improwizowany) moment "father, son and House of Gucci". Ale Gaga jest na to zbyt zdolna.

Artystka, która to, że jest znakomitą aktorką, udowodniła już w "American Horror Story" Hotel" i "Narodzinach gwiazdy", wciela się w Reggiani w sposób zniuansowany i z wyczuciem. Nie snuje ani narracji "gold digger bez serca", ani "biedna, zraniona dziewczyna o wielkich marzeniach". Pokazuje Patrizię jako człowieka, żywego do bólu, a resztę pozostawia widzowi. Jej kreacja jest duszą "Domu Gucci" – żywa, intrygująca, mocna, celowo przejaskrawiona. Drugą nominację do Oscara ma w kieszeni i nie zdziwię się, jeśli zamieni ją w statuetkę.
Fot. materiały prasowe

Niestrawna szarża Jareda Leto

Gaga błyszczy, ale znakomita jest cała obsada. Adam Driver w roli Maurizia pokazuje, jakim niesamowicie wszechstronnym jest aktorem. To kolejna zupełnie skrajna kreacja w filmografii nominowanego do Oscara artysty: jest nieśmiały, cichy, zdystansowany. Driver gra bardziej swoim ciałem i twarzą, niż słowami, których nie wypowiada wiele.

Wśród tak barwnych postaci, jak Patrizia czy Paolo, Mauricio może niknąć na radarze widza, ale zupełnie nie powinien. Z Lady Gagą tworzy duet znakomity. Między aktorami iskrzy, a ich chemią można by obdzielić pary w kilku innych filmach. Jednak podczas gdy Driver gra subtelnie, Gaga i reszta aktorów "jedzie po bandzie". Te różnice mają jednak swoje główne źródło w mało "włoskim" charakterze Maurizia – tak odmiennym od reszty bliskich.

Doskonali są Jeremy Irons i Al Pacino, w roli zupełnie różnych głów domu Guccich. Oglądanie mistrzów kina w świetnych rolach to zawsze kinofilską uczta, zwłaszcza gdy mogą oni bezkarnie bawić się rolą. Irons w roli powściągliwego Rodolfa jest bardziej wyważony, ale przenikliwy i ostry, a jowialny Al Pacino kradnie każdą scenę. Balansuje na granicy pastiszu i kampu, ale nigdy jej nie przekracza i nie boi się poruszyć bardziej dramatycznych strun.

Problem jest z Jaredem Leto, który do roli Paola, kuzyna Maurizia, zmienił się nie do poznania. Leto, który idzie na całość w każdej swojej roli, a jego Joker był prawdziwym żywiołem szaleństwa, tym razem puścił wszystkie hamulce. Aktor niemiłosiernie szarżuje, jego Paolo jest maksymalnie przerysowany, momentami niestrawny.
Fot. materiały prasowe
Mimo że kuzyn Maurizia faktycznie był barwną i kontrowersyjną postacią, a Ridley Scott obrał stylistykę kampu, to kreacja Leto nawet i w niej wydaje się przesadą. Jest wręcz karykaturalna. Głos, gesty, wygląd – wszystko w roli Leto krzyczy: "proszę, dajcie mi drugiego Oscara!". Akademia może go posłuchać, ale już najwyższy czas, aby gwiazda "Witaj w klubie" w końcu nauczyła się, że w aktorstwie czasami mniej, znaczy więcej.

Włoska telenowela, ale jaka fajna

Fani Scotta mogą być zaskoczeni. Reżyser, który ostatnio zaprezentował w kinach mocny, historyczny "Ostatni pojedynek", tym razem nie jest zainteresowany poważnymi, ważkimi kwestiami i nakręcił "Dom Gucci" z zamierzonym przymrużeniem oka.
Czytaj także: "Stefani Germanotta, nigdy nie będziesz sławna". Teraz Lady Gaga pozdrawia swoich wrogów
Reżyser idzie na żywioł i eksperymentuje ze stylistyką. Tworzy kampową telenowelę o bogatym włoskim rodzie, miłości, zdradzie i zemście, na co radośnie przystają aktorzy (Adam Driver nieco za mało, Jared Leto nieco za bardzo). Filmową "Sukcesję", tyle że na sterydach i po alkoholu.

Efekt nie każdemu przypadnie do gustu. Ci, którzy spodziewają się poważnego dramatu biograficznego, będą zaskoczeni, bo otrzymają feerię jaskrawych barw okraszoną hitami z kolejnych dekad. Plus: opera, gołębie, cekiny i żarty o upuszczaniu mydła w więzieniu. Czy jest to więc film wybitny? Nie. Ale czy jest świetną rozrywką? Do kwadratu.