Kopciuszek i piłkarz. Obejrzałam przesłodzoną bajkę o życiu partnerki Cristiano Ronaldo [RECENZJA]

Ola Gersz
Lubimy podglądać życie bogatych, pięknych i wpływowych. Dobrze wie o tym Georgina Rodriguez, która postanowiła wpuścić kamery również do swojego życia. Jednak podczas gdy reality show o rodzinie Kardashianów obfituje w smaczki, emocje i słowne potyczki, to "Jestem Georgina", serial o dziewczynie Cristiano Ronaldo, jest po prostu nudny i przesłodzony do bólu. To niekończąca się parada zakupów, jachtów i markowych ubrań podlana sosem idealnego, rodzinnego życia piłkarza i jego partnerki.
Georgina Rodriguez i Cristiano Ronaldo są parą od pięciu lat Fot. GTRES/G3 Online/East News
Pięć lat temu bogaty, wpływowy i przystojny książę wszedł do luksusowego butiku, w którym poznał Kopciuszka. Strzała Amora trafiła ich od razu. Książę postanowił zdobyć Kopciuszka, a sam Kopciuszek, dziewczyna z ludu, nagle wracała do domu Bugatti, mimo że do pracy jechała autobusem. Zostali parą, a Kopciuszek wszedł do świata oszałamiającej sławy i ogromnych pieniędzy. Razem z księciem wychowują gromadkę dzieci, latają prywatnymi samolotami, pływają luksusowymi jachtami i żyją długo i szczęśliwie.


Oto współczesna wersja bajki o Kopciuszku, której bohaterką jest Georgina Rodriguez. Modelka i influencerka, która przeszła wręcz filmową drogę od pucybuta do milionera. Kobieta, która zupełnym przypadkiem spotkała i rozkochała w sobie jednego z najlepszych, najbardziej wpływowych i najbogatszych piłkarzy na świecie. Jednak mimo że bajki nigdy nam się nie znudzą, to bajka, jaką jest "Jestem Georgina" Netflixa jest nudna i słodka aż do wymiotów.

Przepych na pokaz

Żyjemy w czasach, w których reality show są prawdziwą żyłą złota. Możemy się wkurzać, że głupawe programy o sławnych i bogatych powstają jak grzyby po deszczu, ale tak naprawdę możemy za to obwiniać tylko samych siebie. Uwielbiamy podglądać, o czym świadczy, chociażby popularność "Z kamerą wśród Kardashianów" czy "Żon Miami".

Co ma wspólnego z tymi tytułami licząca 6 odcinków "Jestem Georgina"? Bogactwo i przepych. Dziewczyna Cristiano Ronaldo, która, w co drugiej scenie podkreśla, że kiedyś nie miała nic, ale dzisiaj ma wszystko, lubi luksus i wcale tego nie ukrywa. Serial to niekończąca się parada prywatnych odrzutowców, luksusowych jachtów oraz niebotycznie drogich sukienek, szpilek i torebek z logo najsłynniejszych projektantów (i niestety często okropnie kiczowatych).

Jej partner jest bogaty, a Rodriguez z tego korzysta, w czym nie ma oczywiście nic złego. Problem w tym, że przepych nie wystarczy na 6 odcinków serialu reality show. Po chwili zaczynamy się zastanawiać, dlaczego pokazuje się tylko tę materialną stronę Georginy, która wydaje się naprawdę miłą osobą (mimo że śmieje się z kąpieli Polaków lub Katalończyków, którzy nazywani są w Hiszpanii "Polacos"). Dlaczego nie pokazać, chociażby akcji charytatywnych, w których angażuje się wraz z Cristiano Ronaldo? W rezultacie Rodriguez wydaje się płytką osobą, w której najciekawszy jest... jej chłopak.
Fot. Kadr z serialu "Jestem Georgina"

Za mało Ronaldo

Sam Cristiano Ronaldo pojawia się w serialu, ale nie ma go dużo. A szkoda, bo sceny z piłkarzem są najjaśniejszym punktem "Jestem Georgina". Ronaldo, który sam jest już luksusową marką, wypada znacznie bardziej ludzko niż jego dziewczyna. Jest skromniejszy, racjonalniejszy i zakochany w Georginie oraz swoich dzieciach. Reality show o nim byłoby znacznie ciekawsze niż o Rodriguez.

Urocze są również sceny Georginy z dziećmi. Para wychowuje wspólnie aż czwórkę pociech: syna Ronaldo, Cristiano Juniora, którego matka jest nieznana, bliźnięta Mateo i Evę Marię, które piłkarzowi urodziła surogatka oraz wspólną córkę Alanę (niedługo rodzina powiększy się o bliźnięta). Nie ma wątpliwości, że Georgina jest świetną matką i jest szczerze oddana swoim dzieciom. A te mają to do siebie, że nie potrafią udawać, dlatego sceny z maluchami są najbardziej szczere w całej serii.
Fot. Kadr z serialu "Jestem Georgina"
"Jestem Georgina" nie jest bowiem szczerym portretem partnerki Ronaldo. To serial, który miał pokazać bajeczne życie rodziny CR7, dlatego nie ma w nich skandali, wpadek czy kłótni. Wszystko jest perfekcyjnie wyreżyserowane (sceny z przyjaciółmi są niemiłosiernie sztuczne) i wykadrowane, tak aby widz nie miał wątpliwości, że Georgina Rodriguez żyje w bajce.

Za dużo słodyczy

Ta bajka jest jednak słodka "do porzygu". To tęcza i jednorożce, które, owszem, są miłe i sympatyczne, ale nie na 6 długich odcinków, w których nic się nie dzieje. W "Jestem Georgina" nie dowiemy się o domniemanym konflikcie z rodziną influencerki, o którym mówią media, ani o cieniach życia w błysku fleszy. Nie będziemy zainspirowani, bo Georgina, w przeciwieństwie do Cristiano, nie jest inspirująca. Po prostu miała szczęście.

Nie udaje się też sprzedanie Georginy jako kobiety, która zręcznie nawiguje między własną karierą, byciem partnerką sławnego piłkarza a wychowywaniem gromadki dzieci. Owszem, Argentynka szybko odnalazła się w życiu w blasku fleszy i wydaje się świetnie sobie radzić, ale ma do pomocy cały sztab ludzi. Trudno podziwiać ją jako współczesną matkę, która sama radzi z czwórką dzieci podczas (częstych) nieobecności partnera, skoro ma do dyspozycji aż kilka niań.
Fot. Kadr z serialu "Jestem Georgina"
Serial Netflixa można więc spokojnie sobie darować, chyba że uwielbiacie oglądać luksusowe życie sław albo jesteście zagorzałymi fanami Cristiano Ronaldo i chcecie wiedzieć wszystko o jego życiu. Jeżeli nie, to już lepiej włączyć w ramach odmóżdżającego, wieczornego seansu "Z kamerą wśród Kardashianów". Oni są przynajmniej ciekawsi niż Georgina Rodriguez.
Czytaj także: Dziewczyna z jachtu i odrzutowca. Partnerka Cristiano Ronaldo obnosi się bogactwem?