Rosyjskie "House of Cards". Te archiwalne nagrania pokazują, jak sprytnie Putin doszedł do władzy
- Film dokumentalny "Świadkowie Putina" (2018) składa się z archiwalnych materiałów z 1999 i 2000 roku, które powstały, gdy filmowiec Witalij Manski towarzyszył z kamerą Władimirowi Putinowi.
- 31 grudnia 1999 roku prezydent Rosji Borys Jelcyn dobrowolnie zrzekł się władzy, a na pełniącego obowiązki mianował Władimira Putina, którego wybrał na swojego następcę. W marcu 2000 roku Putin wygrał swoje pierwsze wybory prezydenckie.
- Mimo że Putin oficjalnie nie miał kampanii wyborczej, to przed wyborami non stop pojawiał się w telewizji, jeździł po kraju i miał poparcie Kremla oraz najważniejszych ludzi w państwie.
- "Świadkowie Putina" pokazują, jak Władimir Putin doszedł do władzy. Witalij Manski pokazuje, że wszystko było starannie zaplanowaną grą polityczną, w której niewiele było przypadków.
31 grudnia 1999 roku. Borys Jelcyn, rosyjski przywódca od niemal dekady, niespodziewanie ogłasza w noworocznym orędziu do narodu, że ustępuje z urzędu prezydenta. Informuje, że jego obowiązki do czasów wyborów prezydenckich (zaplanowanych na marzec 2000 roku) przejmie Władimir Władimirowicz Putin – szef FSB (Federalnej Służby Bezpieczeństwa Federacji Rosyjskiej), od sierpnia premier.
– Płakać mi się chce. (...) Jestem przerażona. Pojawiła się twarda ręka, którą tak ceni nasz naród. Zobaczymy, jak bardzo przykręci śrubę. To straszne! Jeszcze będziemy wspominać czasy Jelcyna jako złote lata. Będzie nam się wydawało, że żyliśmy w utopii – mówi podniesionym głosem żona filmowca Witalija Manskiego, który nagrywa swoją rodzinę ostatniego dnia 1999 roku. – Po co mnie filmujesz? Porozmawiajmy! – denerwuje się na męża.
Właśnie tak – w noc szaleńczej, sylwestrowej zabawy, podczas której witający 2000 rok Rosjanie nie potrafili trzeźwo ocenić bieżących wydarzeń – zaczyna się nowa era w historii Rosji. Era Putina, która ponad 22 lata później, 24 lutego 2022 roku, zapisze się w historii powszechnej krwawymi zgłoskami: inwazją na Ukrainę.
Czytaj także: Dramatyczny bilans rosyjskiej inwazji na Ukrainie. Rośnie liczba ofiar śmiertelnych
Gwałtowne wejście w nową epokę precyzyjnie udokumentuje właśnie Manski, który na polecenie samego Putina, wówczas pełniącego obowiązki prezydenta, będzie przez trzy miesiące towarzyszył mu z kamerą na potrzeby kampanii wyborczej. Kampanii, która de facto nie istniała. Jak to się stało, że w marcu 2000 roku Władimir Putin wygrał wybory już w I turze? To pokazuje dokument "Świadkowie Putina" z 2018 roku, który Witalij Manski zmontował z materiałów sprzed lat na własny użytek. Jak udowadnia, w zwycięstwie Putina mało było przypadków.
Namaszczony następca
Oficjalnie wszystko było niewinne. Ot, Borys Jelcyn, zmęczony latami władzy, przytłoczony obowiązkami i zmagającymi się z problemami ze zdrowiem 68-latek (były przywódca Rosji umrze siedem lat po zrzeknięciu się władzy) nie chce być już prezydentem, więc do czasu wyborów oddaje władzę w ręce lojalnego i kompetentnego polityka ze swoich najbliższych kręgów. W marcu Rosjanie pójdą do urn wyborczych i sami wybiorą swojego nowego lidera.
Tyle że w rzeczywistości Putin zostaje wybrany na prezydenta już przez samego Jelcyna, a zmanipulowani Rosjanie nie mają tutaj za wiele do powiedzenia. W "Świadkach Putina" Jelcyn mówi Mańskiemu w dzień wyborów, 26 marca 2000 roku, wprost: ustąpił trzy miesiące przed głosowaniem powszechnym, aby przedstawić Rosji wybranego przez siebie następcę, "pozwolić mu się sprawdzić" i by Putin "mógł od razu dysponować doświadczeniem".
Kamera Manskiego towarzyszy rodzinie Jelcynów, gdy ta ogląda w telewizji wieczór wyborczy i świętuje triumf Putina (który zresztą uznaje jako swój) szampanem. Jelcyn mówi wówczas, że przez cztery miesiące prześwietlił 20 kandydatur na swojego nieoficjalnego następcę. – Wybrałem tego i zacząłem z nim współpracować – podkreśla.
– Dałeś sprawdzić ludziom, czy się nada. Złego byś nie wybrał – mówi radośnie córka Borysa Jelcyna, Tatiana Diaczenko (dzisiaj Jumaszewa), po ogłoszeniu przewagi Putina. – To nasze głosy – zauważa.
Jednak gdy Jelcyn dzwoni do Putina, aby mu pogratulować, słyszy w słuchawce, że nowo wybrany prezydent oddzwoni później. – Wybiegnę nieco w przyszłość, by wyjawić, że w mojej obecności Borys Jelcyn nie doczekał się telefonu od Putina – mówi z offu Manski. Filmowiec nie spuszcza oka kamery z Jelcyna, którego początkowa radość podczas czekania na telefon od namaszczonego przez siebie polityka ustępuje niepokojowi, irytacji i rozczarowaniu. Na jego twarzy widać ból pominięcia. – Może się kąpie? Albo pracuje? – zastanawia się rodzina Jelcynów, która wyraźnie robi dobrą minę do złej gry.
Kampania, której nie było (na papierze)
Gdy 31 grudnia 1999 roku Władimir Putin zostaje pełniącym obowiązki prezydenta Rosji. zachowuje się już w pełni jak przywódca. Dlatego gardzi typową kampanią wyborczą. Jego sztab nie emituje w telewizji spotów, polityk nie pojawia się w debatach. Rządzi Rosją i jeździ po kraju, ale nie jako kandydat, ale jako pełniący prezydenckie obowiązki, czyli de facto głowa państwa. Według Manskiego tak pokazał narodowi swoją wyjątkowość, co było elementem sprawnie zaplanowanej gry politycznej.
Przed marcowymi wyborami Putin pokazuje się jednak w telewizji non stop. - W telewizji czapkowali mu gubernatorzy, aparat bezpieczeństwa, kolektywy, rolnicy, dzieci i starcy. Wszyscy cieszyli się z jego nadejścia. Po części odzwierciedlało to rzeczywisty stan rzeczy. Wprawni technolodzy zmienili jego wizerunek: z twardej ręki na równego chłopa - mówi w "Świadkach Putina" Witalij Manski.
Zarówno Rosjanie, jak i inni kandydaci na prezydenta Rosji zostali zrobieni w balona – Putin miał swoją kampanię, tyle że nierówną. Kampanię, którą popierali czołowi politycy Kremla i najważniejsi ludzie w kraju, a nawet brytyjski premier Tony Blair, który w 2000 roku odwiedził Władimira Putina i świetnie bawił się z nim w teatrze.
Rosjanie się na to złapali, a Putin wykorzystał te kilka miesięcy – jako premier i pełniący obowiązki prezydenta – bezbłędnie. Oto Rosjanie zobaczyli w akcji twardego, kompetentnego i bezkompromisowego polityka, który sprawnie radzi sobie z ówczesnymi wrogami numer jeden, Czeczenami.
Władimir Władimirowicz Putin, o którym przez 1999 rokiem mało kto słyszał w rozległej Rosji, zostaje w 2000 roku prezydentem. Otrzymuje 52,9 procent głosów. To jego pierwsze z licznych zwycięstw i początek ponad 20-letniej władzy.
"Przytopimy ich w wychodku"
Jednak zdaniem Manskiego Putin został prezydentem już kilka miesięcy przed wyborami w 2000 roku.
Gdy we wrześniu 1999 roku Bujnakskiem, Moskwą i Wołgodońskiem wstrząsają wybuchy bombowe w blokach mieszkalnych, w których zginęło 313 osób, Putin, wówczas premier od zaledwie miesiąca, mówi pamiętnie o sprawcach: "przytopimy ich w wychodku". Zdaniem Manskiego, to właśnie wtedy – a dokładniej 8 września 1999 r. o 23:59 – Władimir Władimirowicz Putin zostaje de facto głową państwa. Przerażeni Rosjanie domagają się bowiem silnej ręki i ją dostają.
Czytaj także: https://natemat.pl/398787,sikorski-powiedzial-jak-ukarac-putina-za-wojne-z-ukraina-kula-w-leb– Poparcie miał prawie zerowe. Zamachy – niezależnie, kto za nimi stał – przyniosły mu znaczący wzrost poparcia, które w pół roku osiągnęło 50 procent. Słynne zdanie "przytopimy ich w wychodku" stało się nowym symbolem czasów – mówi Witalij Manski w "Świadkach Putina".
Manski nie powiela teorii spiskowych, że Putin jest w jakiś sposób odpowiedzialny za wybuchy, które pomogły jego politycznej karierze. W filmie znajduje się jednak scena, w której na miejscu jednej z tragedii pyta polityka, czy "cel uświęca środki". Putin nie wie, co odpowiedzieć. Jak było naprawdę? Tego nie wiemy, ale dzięki "Świadkom Putina" wiemy przynajmniej, jak wyglądały początki epoki Władimira Putina. I nie są to dobre wspomnienia.