Racewicz ostro o rządzących w czasie wojny w Ukrainie. "To nie sztuka założyć kurtkę i mówić"
Joanna Racewicz opublikowała w sieci dosadny wpis, w którym opisała, co dzieje się na granicy Polski i Ukrainy. Dziennikarka zwróciła się do naszych polityków oskarżając ich o zaniechania w kontekście udzielania pomocy uchodźcom.
- Jolanta Racewicz, która urodziła się i wychowywała w Hrubieszowie (przy granicy z Ukrainą), w najnowszym poście na Instagramie opisała, co dzieje się obecnie w tamtych rejonach
- Dziennikarka oskarżyła polski rząd o zaniechania. Jej zdaniem władze zrzuciły z siebie odpowiedzialność, którą ponoszą małe przygraniczne miasta i tamtejsi mieszkańcy
Joanna Racewicz o tym, co widziała na granicy z Ukrainą
Joanna Racewicz na swoim Instagramie dodała ostry post, w którym opowiedziała, co widziała na granicy polsko-ukraińskiej w ostatnich dniach.
"Widziałam dzieci, które płakały z zimna i wycieńczenia. Kobiety, które po kilku dniach w podróży, w ciasnych, cuchnących wagonach, bez postoju, jedzenia, wody, czy choćby szansy na otworzenie okna – upadały na peron. Ludzi, sponiewieranych, upokorzonych, zrozpaczonych. Ludzi, którzy musieli zmieścić dobytek życia w jedną walizkę, bo nie było czasu ani siły na pakowanie więcej" – napisała.
Prezenterka, która pochodzi z Hrubieszowa, zwróciła uwagę na to, że gdyby nie małe miasta przy granicy oraz mnóstwo ludzi – ochotników, to cała akcja pomocowa nie udałaby się.
"Przy granicy nie ma już szkół, domów kultury, świetlic, sal sportowych, ani remiz strażackich. Wszędzie – punkty recepcyjne, magazyny, gigantyczne przytuliska dla uchodźców. Urzędnicy, nauczycie, prawnicy, lekarze, pracownicy banków i samorządowcy – oni wszyscy są tu wolontariuszami. I wiecie co? – gdyby nie oni – ten cały 'system' zawaliłby się z hukiem" – oceniła.
Racewicz ostro do polityków obozu rządzącego
W dalszej części swojej publikacji dziennikarka odniosła się do postaw polityków. "PRZY GRANICY NIE MA PAŃSTWA. Nie ma pań w garsonkach ani panów w garniturach. Cały ciężar został zrzucony na zwykłych ludzi. Na małe, przygraniczne miejscowości. Zosin, Moniatycze, Dołhobyczów, Hrebenne, Hrubieszów" – wymieniała.
"Całe szczęście, że mieszkają tam wspaniali, dzielni ludzie. Nie kłaniają się byle komu i nie gadają po próżnicy, nie skarżą się ani nie proszą o pomoc. Wiem, co mówię, jestem stamtąd. To moja mała ojczyzna" – wyznała Racewicz.
Szczególnie zwróciła się do Mateusza Morawieckiego i Adama Niedzielskiego. "Wie Pan, Panie Premierze, Panie Ministrze Zdrowia i wszyscy inni – to nie sztuka założyć kurtkę i z przejęciem w głosie mówić, jak kraj zdaje egzamin" – podkreśliła.
"Poprawię Pana – nie 'kraj', tylko LUDZIE. Odważni, silni, cholernie prawdziwi. Ilona, Ewelina, Basia, Marta, Kasia, Przemek, Marek – i setki innych – dziękuję, że jesteście. Ci stąd i ci z daleka, co przyjechali w odruchu serca" – podsumowała.
Czytaj także: "Codziennie umiera kilka tupolewów". Racewicz zwróciła uwagę na tragedię w cieniu rocznicy
Posłuchaj "naTemat codziennie". Skrót dnia w mniej niż 5 minut