Bunt w F1 po atakach rakietowych w okolicy toru. Kierowcy zostali zmuszeni do jazdy

Krzysztof Gaweł
Jemeńscy bojownicy zaatakowali w piątek rafinerię firmy Aramco w Dżuddzie, kilka kilometrów od toru Formuły 1 Jeddah Corniche Circuit. Wszystko działo się podczas pierwszej sesji treningowej, kierowcy i ich zespoły nie mogli mówić o poczuciu bezpieczeństwa. Wszystko wskazuje jednak na to, że rywalizacja odbędzie się zgodnie z planem. Za kulisami mówi się, że władze Arabii Saudyjskiej nie zostawiły wyjścia kierowcom.
W okolicach toru Formuły 1 w Dżuddzie doszło w piątek do ataku rakietowego. Zawody odbędą się jednak z planem Fot.
Obserwuj naTemat w Wiadomościach Google

W piątek jemeńscy bojownicy rakietami zaatakowali rafinerię koncernu Aramco, wysadzając ją w powietrze i niszcząc infrastrukturę. Wszystko było doskonale widoczne z toru Jeddah Corniche Circuit, który ulokowany jest raptem kilka kilometrów od miejsca ataku. Pojawiły się więc poważne obawy, czy można bezpiecznie rozegrać zmagania o Grand Prix Arabii Saudyjskiej.

Przed drugim piątkowym treningiem dyrektor zarządzający F1, pan Stefano Domenicali wraz z przewodniczącym FIA, panem Mohammedem Ben Sulayemem, zorganizowali spotkanie z zespołami oraz kierowcami rywalizującymi w elicie. Saudyjskie władze zapewniły, że można bezpiecznie ścigać się w Dżuddzie i przekazały informacje na temat całego zajścia oraz jego okoliczności.


Zespoły zadecydowały, że wracają do rywalizacji, ale kierowcy mieli spore wątpliwości. – Czy czuję się tutaj komfortowo? Nie powiedziałbym, że tak – mówił dziennikarzom Lewis Hamilton i przypominał, że w Arabii Saudyjskiej łamie się prawa człowieka, co budzi jego sprzeciw. Media od razu przypomniały, że niedawno rozstrzelano w Arabii 81 osób, a kilka dni później stracono kolejnych 18.

W kuluarach mówi się, że elita nie chce w przyszłości wracać do ścigania w Arabii Saudyjskiej, ale koncerny paliwowe należące do szejków pompują miliony w Formułę 1 i zależności finansowe są wciąż silniejsze dla FIA (organizatora królewskiej serii), niż zasady. Krytyka ze strony kierowców czy ich opór niewiele wnoszą. Ponoć w piątek arabskie władze zagroziły, że jeśli kierowcy nie zechcą się ścigać, nie wyjadą z kraju.

Tymczasem na torze znów rządziło Ferrari, pierwszy trening wygrał Charles Leclerc przed Maksem Verstappenem (Red Bull), tak samo było podczas drugiej sesji. Lewis Hamilton (Mercedes) był dziewiąty i piąty, jak sam przyznał, zespół cały czas pracuje nad poprawkami w samochodzie i robi postępy. Bardzo dobrze radzi sobie Alfa Romeo Orlen, Valtteri Bottas był trzeci w pierwszej sesji treningowej. Wydaje się, że coraz lepiej radzi sobie McLaren.

W sobotę kierowców czeka trzeci trening (godzina 15:00), a później rywalizacja w kwalifikacjach (godzina 18:00). W niedzielę wyścig, który rozpocznie się o godzinie 19:00 czasu polskiego. Transmisja w Eleven Sports.

Czytaj także: Pożar i sceny grozy na początek sezonu F1. Odrodzenie potęgi, katastrofa mistrza świata