Kosmiczny mecz w półfinale Ligi Mistrzów. Siedem bramek, wielkie emocje i porażka Realu
Obserwuj naTemat w Wiadomościach Google Manchester City przed rokiem dotarł aż do finału Ligi Mistrzów, ale w nim musiał uznać wyższość londyńskiej Chelsea i trener Josep Guardiola znów niepocieszony kończył sezon. Furda mistrzostwo Anglii i inne tytuły, dla Obywateli celem numer jeden jest od lat finał Ligi Mistrzów. Pep i jego zespół w piłkarskim raju rozgościli się na dobre, w tym sezonie odprawiali rywala za rywalem, by trafić na Real Madryt w walce o paryski finał.
Faworyt? Wielu wskazywało na Anglików, którzy prowadzą pewnie w Premier League i są jeszcze lepszą drużyną niż przed rokiem. Królewscy okazali się mistrzami powrotów do gry, tak w 1/8 finału z Paris Saint-Germain (0:1 i 3:1), jak w ćwierćfinale z Chelsea Londyn (3:1 i 2:3), którą wyrzucili za burtę rozgrywek po dramatycznej walce. Teraz celem była ekipa MC, która chciała uniknąć błędów swoich rywali.
Josep Guardiola nakazał tedy ofensywę od pierwszych minut meczu na Etihad Stadium i zaskoczył zupełnie ekipę Los Blancos. Już w 2. minucie meczu poszedł atak prawą flanką, piłkę dostał przed polem karnym Riyad Mahrez, który poradził sobie z czterema rywalami i wrzucił fantastycznie piłkę przed bramkę gości. A tam zanurkował do niej Kevin De Bruyne i efektowną główką pokonał swojego kolegę z kadry, Thibauta Courtoisa. Madryt był w szoku.
Ale co powiedzieć o kondycji Królewskich niecałe dziesięć minut później? Drugi celny strzał The Citizens dał im drugiego gola. Tym razem Phil Foden świetnie poszedł lewą stroną, oddał piłkę do Kevina De Bruyne'a, który znakomicie znalazł w polu karnym Gabriela Jesusa. Brazylijczyk świetnie się obrócił, skorzystał z błędu Davida Alaby i zapytał tylko bramkarza, w którym rogu ma umieścić piłkę. Carlo Ancelotti miał minę człowieka głęboko zaskoczonego.
Jego ludzie ruszyli jednak do ataku, bo nie zostało im nic innego, jeśli chcieli zagrać w finale LM. W 17. minucie Karim Benzema świetnie podał do Viniciusa Juniora, ale ten nie zdołał uderzyć w światło bramki. Blisko było też w 25. minucie, Karim Benzema nacisnął na Rubena Diasa, ten odegrał do Edersona, który zachował się niefrasobliwie. Defensor City skierował piłkę do swojej bramki, ale ta odbiła się od słupka. A jeszcze sędzia wskazał na pozycję spaloną...
Grali bardzo źle w obronie miejscowi, ale w ataku imponowali. Zaraz skontrowali Real i powinni prowadzić 3:0 w 26. minucie. Kapitalną kontrę rozegrali Obywatele, Riyad Mahrez powinien oddawać piłkę na lewo, gdzie czekał samotny Phil Foden. Algierczyk uderzał sam i nie trafił w światło bramki. Jego kolega po chwili sam miał znakomitą okazję, ale posłał piłkę minimalnie obok bramki rywali. Josep Guardiola miotał się ze złości jak lew w klatce, jego ludzie mogli dobić Królewskich na dobre.
Ale tego nie zrobili, co szybko się zemściło na ekipie mistrzów Anglii. Kto mógł trafić dla Realu? Jest tylko jeden piłkarz, który daje sobie radę zawsze i z każdym rywalem. Karim Benzema. Francuz dostał kapitalne podanie od Ferlanda Mendy'ego, któremu piłkę oddał Luka Modrić, harujący w destrukcji jak wół. Snajper Realu dołożył tylko nogę, uderzył zza pleców Ołeksandra Zinczenki, a Ederson mógł tylko odprowadzić piłkę do bramki wzrokiem.
Obywatele stracili gola, a jeszcze przed przerwą stracili też Johna Stonesa, który zgłosił uraz i osłabił jeszcze mocniej przetrzebioną defensywę MC. W 36. minucie zastąpił go Fernandinho, a Josep Guardiola znów miał zagadkową minę, bo niemal perfekcyjny plan zaczął się psuć. Do przerwy Manchester City miał jednak przewagę nad Realem Madryt, grał lepiej w piłkę i przede wszystkim prowadził w walce o finał Champions League.
Po powrocie do gry kibice znów nie mieli nawet chwili oddechu, o emocje rozpoczęły się od pierwszego kopnięcia piłki. W 48. minucie Riyad Mahrez znów był blisko gola, ale tym razem w kapitalnej sytuacji uderzył tylko w słupek madryckiej bramki. Za to dopiął swego Phil Foden, a wszystko po kapitalnej akcji Fernandinho. Brazylijczyk ograł na skrzydle Viniciusa Juniora, poszedł prawą stroną i wrzucił piłkę w pole karne wprost na głowę Anglika, który zaraz utonął w ramionach kolegów.
Nie zdążyli się nacieszyć z gola piłkarze Manchesteru City, a już odpowiedzieli Królewscy. Podrażniony Vinicius Junior wziął rewanż na koledze z kadry, puścił piłkę między nogami Fernandinho w środku pola, po czym pognał przez całą połowę boiska, wpadł w pole karne i z gracją "dziubnął" piłkę obok Edersona, zmniejszając straty Realu Madryt do gospodarzy. To był po prostu piłkarski kosmos.
Obie jedenastki walczyły w sposób fantastyczny, akcja za akcję, piłka za piłkę, faul za faul oraz cios za cios. Kwadrans przed końcem ruszył przed siebie Ołeksandr Zinczenko, ale jego rajd przed polem karnym faulem zatrzymał Toni Kroos. Sędzia Istvan Kovacs puścił grę, a piłkę zebrał Bernardo Silva, odwrócił się i fenomenalnie przymierzył w samo okienko madryckiej bramki. Co za gol, cóż za akcja The Citizens!
Do końca meczu Anglicy próbowali atakować i strzelić jeszcze jednego gola, ale tak samo próbowali piłkarze ze stolicy Hiszpanii i dopięli swego w 81. minucie. Wówczas Aymeric Laporte niefrasobliwie zagrał piłkę ręką w swojej szesnastce, co zasygnalizował rozjemcom VAR. Zaraz sędzia wskazał na "wapno", a Karim Benzema wykorzystał uderzenie z jedenastu metrów w sposób przepiękny. Lekko podciął piłkę, zdobywając swoją 14. bramkę w tegorocznej LM, dzięki czemu wyprzedził w klasyfikacji strzelców Roberta Lewandowskiego.
Obywatele postanowili odpowiedzieć, a na murawie zjawił się Raheem Sterling, wicemistrz Europy i żywe złoto w ekipie Josepa Guardioli. Być może Katalończyk dokonał zbyt późno zmian, być może jego ludzie będą po meczu wspominać swoje błędy, ale tak czy siak ograli Królewskich, do tego po nieprawdopodobnym meczu. I są o krok bliżej od finału rozgrywek.
Rewanżowe spotkanie odbędzie się na Estadio Santiago Bernabeu w Madrycie już 4 maja (środa) o godzinie 21:00. Czy Manchester City zdoła na terenie rywala obronić skromną przewagę? Czy Królewscy znów odrobią straty i zameldują się w finale Ligi Mistrzów? Poprzeczka wisi po pierwszym meczu tak wysoko, że ciężko sobie wyobrazić, co może się jeszcze zdarzyć w rewanżu. I to jest właśnie magia Ligi Mistrzów.
Manchester City - Real Madryt 4:3 (2:1)
Bramki: Kevin De Bruyne (2), Gabriel Jesus (11), Phil Foden (53), Bernardo Silva (74) - Karim Benzema (33, 82-karny), Vinicius Junior (55)
Żółte kartki: Fernandinho - Natcho Fernandez
Sędziował: Istvan Kovacs (Rumunia)
Widzów: ok. 55 000
Manchester: Ederson - Ołeksandr Zinczenko, Aymeric Laporte, Ruben Dias, John Stones (36. Fernandinho) - Bernardo Silva, Rodri, Kevin De Bruyne - Phil Foden, Gabriel Jesus (84. Raheem Sterling), Riyad Mahrez
Real: Thibaut Courtois - Ferland Mendy, David Alaba (46. Nacho Fernandez), Eder Militao, Daniel Carvajal - Luka Modrić (79. Dani Ceballos), Toni Kroos, Federico Valverde - Vinicius Junior (88. Marcos Asensio), Karim Benzema, Rodrygo (70. Eduardo Camavinga).
Czytaj także: https://natemat.pl/409360,liga-mistrzow-polfinaly-i-finaly-w-historii-prestizowych-rozgrywek