Anita Włodarczyk nie pojedzie na MŚ. Wszystko przez "słynny" pościg za złodziejem
Obserwuj naTemat w Wiadomościach Google Anita Włodarczyk w piątek pochwaliła się swoim fanom brawurowym pościgiem za złodziejem. Trzykrotna mistrzyni olimpijska doznała przy okazji kuriozalnej kontuzji na ostatniej prostej przed mistrzostwami Polski, bo naderwała mięsień dwugłowy ścigając człowieka, który chciał ukraść jej samochód. Zrazu wydawało się, że uraz nie jest groźny.
"Kochani cudzoziemiec włamał mi się do auta. W pojedynkę pojmałam złodzieja i oddałam w ręce policji. Niestety okupiłam to urazem mięśnia. Kontuzja zdiagnozowana. Operacja w poniedziałek. Dziękuję polskiej policji za szybką interwencję. Po karierze chyba będę walczyła w MMA albo UFC" - pisała w żartobliwym tonie Anita Włodarczyk. Niestety uraz mięśnia pozbawił ją możliwości wyjazdu na lipcowe mistrzostwa świata.
– Zobaczymy jak bardzo poważna jest kontuzja Anity. Ona sama powiedziała, że mięsień jest naderwany. W poniedziałek ma być operacja. Do lekarzy jest pytanie, jak bardzo poważny jest to uraz. Nie sądzę, abyśmy rozmawiali w przypadku Anity Włodarczyk o starcie na mistrzostwach świata w Eugene – przekazał PAP hiobowe wieści Tomasz Majewski, dwukrotny mistrz olimpijski w pchnięiu kulą, dziś wiceprezes Polskiego Związku Lekkiej Atletyki.
To fatalna wiadomość, bo Polka była oczywiście wielką faworytką do złota tegorocznego czempionatu (Eugene, 15-24 lipca). Na słynnym Hayward Field miała zdobyć swój piąty złoty medal MŚ, ale tym razem obejrzy rywalizację w domu. Pod znakiem zapytania stoi też występ naszej rekordzistki świata w sierpniowym Memoriale Kamili Skolimowskiej, który już 6 sierpnia odbędzie się w Chorzowie.
– Oby udało się zdążyć na mistrzostwa Europy w Monachium. Ekspresowo się mięśnie nie zrastają. Biologia ma swoje prawa. Do pełnego zrośnięcia się tkanki musi minąć pewien czas. To można próbować przyspieszać, ale nie ma cudów. Trzeba czekać – dodał Tomasz Majewski. Niestety, tego chyba nikt się nie spodziewa.
"Anita Włodarczyk jest bezwzględna nie tylko na stadionie. Sprawca miał szczęście, że Mistrzyni postanowiła go złapać, a nie rzucić w niego młotem. Czynności z zatrzymanym trwają. Dalszą karierę proponujemy w samochodówce" - zażartowała stołeczna policja. Żart się udał, tak samo jak ujęcie sprawcy. Szkoda tylko, że młociarka przypłaciła wszystko zdrowiem. Może na MŚ powinien za karę pojechać sprawca?