Anglicy w szoku, kibic kopnął piłkarza w trakcie szlagieru. Czeka go surowa kara

Krzysztof Gaweł
17 stycznia 2023, 08:43 • 1 minuta czytania
Cała Anglia od niedzieli żyje starciem Tottenhamu z Arsenalem w derbach Londynu i zachowaniem kibica, który kopnął bramkarza Kanonierów w samej końcówce spotkania. Na Wyspach od lat jest spokojnie na stadionach, a fanom za wybryki grożą bardzo surowe kary. Tym razem okazało się, że to było zbyt mało. Winowajcę czeka zapewne drakońska kara i zakaz stadionowy.
Anglicy w szoku, kibic kopnął piłkarza w trakcie szlagieru. Czeka go surowa kara Fot. IMAGO/David Klein/Imago Sport and News/East News

Derby północnego Londynu, czyli starcia Tottenhamu Hotspur z Arsenalem mają swoją piękną historię i kolejną kartę tejże obie jedenastki zapisały w niedzielę. Koguty gościły lidera Premier League na swoim boisku, a niemal 62 tysiące widzów obejrzało całkiem dobry spektakl. Kanonierzy wygrali 2:0 i umocnili się na czele ligowej tabeli. Pojedynek był naprawdę ciekawy, ale zepsuł go na sam koniec jeden z fanów, który wskoczył na bandę przy boisku i zaatakował bramkarza rywali.

Aaron Ramsdale najpierw starł się we własnym polu karnym z Richarlisonem, który miał mu coś do wyjaśnienia. Brazylijczyk zaatakował przeciwnika, prowokował, zaczął go popychać i musiał interweniować jeden ze stewardów, który wpadł na murawę i rozdzielił piłkarzy. Sędzia Craig Pawson chwilę wcześniej zakończył derby, ale walka na murawie trwała. Bramkarz The Gunners ruszył jeszcze za linię końcową boiska po swój bidon.

I wtedy na jednej z band pojawił się kibic, który podbiegł do bramkarza rywali i po prostu go kopnął. Ochrona przegapiła krewkiego fana, a ten zaraz schował się wśród innych kibiców i po prostu zniknął. Za to przy linii bocznej pojawili się piłkarze obu ekip i zaczęło się ogromne zamieszanie. W przepychance brali udział piłkarze, członkowie sztabów i sędziowie, którzy starali się rozdzielić zwaśnione strony. Zrobiło się gorąco, a swoich graczy starał się uspokoić trener Mikel Arteta.

Po meczu dostało się władzom Premier League, organizatorom derbów oraz angielskiej federacji. Ochrona nie potrafiła zapewnić piłkarzowi bezpieczeństwa, do tego nadal nie zidentyfikowano sprawcy, który rozpłynął się na trybunach jak duch we mgle. FA zapewnia, że znajdzie winnego i przykładnie go ukara, co w Anglii nie jest żadną nowością. Od lat 80. i głośnej tragedii na Heysel w 1985 roku na Wyspach nie ma litości dla fanów łamiących prawo.

Za wejście na boisko czy łamanie regulaminu zwodów grożą surowe kary finansowe i dożywotni zakaz stadionowy. Kibice są od lat bardzo uważnie monitorowani przez policję, która pracuje nad identyfikacją krewkiego fana. Na stadionach jest monitoring i system identyfikacji widzów, wkrótce będzie wiadomo, kim jest agresor. Zachowania chuligańskie i łamanie przepisów jest głośno potępiane na całych Wyspach.

Stowarzyszenie piłkarzy zawodowych (PFA) zaapelowało do władz oraz klubów Premier League, by lepiej opiekowały się piłkarzami, bo w ostatnich latach rośnie liczba incydentów na stadionach. Piłka budzi wielkie emocje, a to nie zawsze oznacza, że fani potrafią się właściwie zachować. W Londynie póki co, tak jak w całej lidze, rządzi Arsenal, który zmierza po tytuł mistrzowski. Nad drugim Manchesterem City ma już osiem punktów zapasu.