Korupcja w Ukrainie: Zełenski wyrzuca wiceministra, który miał należeć do grupy przestępczej
- Ukraina przed wybuchem wojny była krajem, w którym skala korupcji była bardzo wysoka
- Niestety obecnie sprzyja temu także tocząca się wojna. Afery nie omijają nawet szczytów władzy w Kijowie
- W ostatnich dniach zatrzymano jednego z wiceministrów, który został złapany na przyjmowaniu dużej łapówki
- Wołodymyr Zełenski zdecydował o jego natychmiastowej dymisji. Sprawą cały czas zajmują się odpowiednie organy
Jak informują ukraińskie media, prezydent Wołodymyr Zełenski nazwał dymisję Wasyla Łozyńskiego, wiceministra rozwoju terytorialnego i infrastruktury sygnałem dla wszystkich, których działania lub zachowanie narusza zasadę sprawiedliwości.
Zełenski dymisjonuje wiceministra za przyjęcie dużej łapówki
– Rząd odwołał wiceministra, który został zdemaskowany przez pracowników Narodowego Biura Antykorupcyjnego Ukrainy. Stróże prawa mają wszelkie możliwości przeprowadzenia śledztwa i skierowania sprawy do sądu – tłumaczył tę decyzję prezydent Ukrainy.
Jak podkreślił, chce, aby to był jasny sygnał dla wszystkich, których działania lub zachowania naruszają zasady. – Oczywiście teraz główny nacisk kładziony jest na obronę, politykę zagraniczną i wojnę. Ale to nie znaczy, że nie widzę i nie słyszę tego, co mówi się w społeczeństwie na różnych poziomach – zarówno centralnym, jak i regionalnym - oznajmił.
Przypomnijmy, że w ten weekend ukraińskie służby przeprowadziły rewizję i zatrzymały wiceministra rozwoju terytorialnego i infrastruktury Wasyla Łozyńskiego. Polityk jest oskarżony o przyjęcie łapówki w wysokości 400 tys. dolarów przy zakupie generatorów. W Ukrainie regularnie występują przerwy w dostawie prądu. Co więcej, Łozyński miał wchodzić w skład zorganizowanej grupy przestępczej, której celem była defraudacja publicznych środków.
Korupcja pozostaje nadal dużym problemem w Ukrainie
W ostatnich dniach też "The Kiev Independent" za serwisem Zn.ua opisywał podejrzane transakcje Departamentu Zamówień Publicznych MON Ukrainy. Instytucja ta miała zakontraktować dostawy żywności i usługi cateringowe dla żołnierzy po znacznie zawyżonych stawkach.
Specjaliści od zamówień w resorcie Ołeksija Reznikowa nawet trzykrotnie przepłacali za żywność dla wojskowych z obwodów czerkaskiego, czernihowskiego, kijowskiego, połtawskiego, sumskiego i żytomierskiego, czyli nie na pierwszej linii frontu. I tak ukraiński rząd kupił np. kilogram ziemniaków za 22 hrywny, gdy przeciętna cena w sklepach z wymienionych obwodów to 7-9 hrywien.
Niestety nie są to pierwsze takie afery od początku wojny. W sierpniu ubiegłego roku w naTemat.pl informowaliśmy o "wyparowujących" w Ukrainie środkach na zakup broni.
Choć budżet w Kijowie i pieniądze od zachodnich sojuszników w tamtym okresie składały się na aż 14 mld hrywien, szefostwo MON Ukrainy odkryło, że nowa broń nie dociera. Część z zakupów odnotowanych w dokumentach uznano za nierzetelne.