Agresywne zachowanie białoruskiej armii. Czołgi ustawione tylko 10 km od granicy z Litwą
- Łącznie na granicę trafiło około dwudziestu egzemplarzy różnego rodzaju sprzętu wojskowego
- Oprócz czołgów przywieziono transportery opancerzone i bojowe wozy piechoty, które należą do jednej z mińskich brygad
- Poprzednim razem sprzęt przy litewskiej granicy Białorusini ustawili w drugiej połowie lutego w ramach "inspekcji gotowości bojowej Sił Zbrojnych Białorusi"
Sprzęt został dostarczony koleją, na teren pogranicza. Pociągi miały przywieźć od 10 do 15 czołgów, a także innego rodzaju wozów wojskowych. Łącznie naliczono w okolicach 20 sztuk egzemplarzy. Niezależny Biełaruski Hajun podaje, że wiadomo, do której jednostki mogą należeć sprzęty.
Czołgi i wozy mińskiej piechoty
Czołgi, o których pisze niezależne białoruskie medium to T-72B. Prócz nich na granicę z Litwą dostarczono też transportery opancerzone i bojowe wozy piechoty. Dostarczenie sprzętu pokryło się w czasie z wczorajszym opuszczeniem przez jednostkę żołnierzy jednego z batalionów zmechanizowanych, które wchodzą w skład 120. brygady. Ta wyposażona jest właśnie we wskazany sprzęt.
Jakie są plany, które idą w parze z dostarczeniem sprzętu na granicę z Litwą, tego na razie nie wiadomo. Podobna sytuacja miała jednak miejsce w okolicach 20 lutego, kiedy Białoruś również "wzmacniała" granicę z Litwą. Wówczas przedstawiciele reżimu Alaksandra Łukaszenki tłumaczyli, że odbywa się to w ramach "inspekcji gotowości bojowej Sił Zbrojnych Białorusi".
Na pogranicznych terenach odbywały się wówczas także szkolenia z żołnierzami armii rosyjskiej. Trudno jednak uwierzyć w to, że właśnie w ramach treningu zwieziono sprzęt, bo koniec międzynarodowych ćwiczeń zaplanowano na 10 kwietnia.
Białoruś straszy Litwę i Polskę
Stosunki między Białorusią a Litwą są napięte, ponieważ Wilno, w przeciwieństwie do Mińska stoi po stronie Ukrainy i otwarcie pokazuje, że nie obawia się Rosji ani Białorusi, co ewidentnie nie podoba się Łukaszence. Podobny stosunek dyktator Białorusi ma do Polski, której również ostatnio groził, o czym zresztą pisaliśmy w naTemat tutaj. Jeden z białoruskich propagandystów, jeszcze w marcu, groził zresztą Polsce i Litwie atakiem nuklearnym.
– No co wrogowie, kwiczycie? Teraz Białoruś jest państwem nuklearnym. Krajem, który w przypadku ataku na jego terytorium może odpowiedzieć taktyczną bronią nuklearną –grzmiał miński propagandysta Ryhor Azaronak.
– Warszawa się stopni, a Wilno zatonie – groził, dodając, że "będziemy patrzeć na matowy zachód słońca i na to jak grzyb atomowy będzie unosił się nad polskim bagnem".– Nie pchajcie się panowie, bo was napromieniujemy. Sami nas zmusiliście. Więc teraz nie narzekajcie, zostaliście uprzedzeni – groził Azaronak.
Alaksandr Łukaszenka powiedział z kolei podczas niedawnego orędzia do narodu, że Polska planuje inwazję na jego kraj.
– Polska przygotowuje się do wkroczenia na terytorium Białorusi, aby zniszczyć nasz kraj. Robią z naszych zbiegłych bojowników (...). Dziś pierwsze doświadczenia zdobywają w Ukrainie. Bardziej jako mięso armatnie – powiedział białoruski dyktator.