Dominikanin ujawnił nam szczegóły molestowania. "Dobierał się do mnie, byłem jednym z pierwszych"

redakcja naTemat
08 kwietnia 2023, 16:54 • 1 minuta czytania
– Dobierał się do mnie wtedy. Byłem zresztą, jak wynika z mojej wiedzy jedną z jego pierwszych ofiar – mówi w naTemat Marcin Mogielski. Kilka tygodni temu kazanie dominikanina z Wrocławia obiegło Polskę. Powiedział on wtedy, że Kościół powinien stanąć w obronie ofiar pedofilii, którą również był on sam. Zdradza nam szczegóły sprawy i tłumaczy swoją decyzję o odejściu z Kościoła.
Dominikanin ujawnił w naTemat sprawę molestowania seksualnego. Fot. Screen / YouTube

Kazanie jeszcze wtedy dominikanina Mogielskiego można znlaleźć na YouTube. Mówi w nim o tym, że jako dziecko był ofiarą molestowania, odnosząc się do reportażu Marcina Gutowskiego dla TVN24 pt. "Franciszkańska 3". Stwierdził wprost, że "Kościół, szczególnie polski, ogarnęła ciemność". Następnie podzielił się doświadczeniem.

– Ja byłem skrzywdzony, jako pobożny ministrant wysyłany do kościółka przez mamusię i tatusia. I jak grochem o ścianę! Mało tego, prawda jest używana przeciwko nam – powiedział. Duchowny odniósł się też do podstawowych zarzutów, według których Jan Paweł II tuszował przestępstwa pedofilskie w Kościele katolickim. – Czy było, czy nie było – trzeba to sprawdzić, otworzyć archiwa – przekonywał. Później miał zniknąć z klasztoru.

Marcin Mogielski poza Kościołem Katolickim

Marcin Mogielski podzielił się z naTemat informacją, dlaczego odszedł z Kościoła. Jak wyjaśnił, w 1991 roku jako ministrant na obozie w górach, w którym doświadczył molestowania seksualnego.

– Ksiądz Andrzej Dymer dobierał się do mnie wtedy. Byłem zresztą, jak wynika z mojej wiedzy jedną z jego pierwszych ofiar. Musiały jednak minąć lata, nim zrozumiałem, że to był akt wykorzystania seksualnego i nie tylko staję w obronie osób skrzywdzonych, ale też sam byłem skrzywdzony. Na początku lat 2000, jako członek Kościoła zebrałem zeznania ofiar i przeciwko Dymerowi został wytoczony proces. Wyrok został jednak utajniony i choć był uznający winę księdza, cały czas uważano, że to "pedalska zemsta na przyzwoitym księdzu", a ja byłem prześladowany zarówno przez przedstawicieli Kościoła jak i przez prawicowe media – wyjaśnia.

Przez całe lata Marcin Mogielski, jako dominikanin, próbował walczyć o sprawiedliwość dla ofiar. – Moje ręce okazały się jednak zbyt krótkie, by móc to zrobić – wyjaśnia w naTemat. W 2023 roku dał za wygraną.

Odejście Marcina Mogielskiego do wspólnoty ewangelicko-augsburskiej

Marcin Mogielski tłumaczy w naTemat, że o odejściu z Kościoła katolickiego myślał już od wielu miesięcy, bo stracił siłę do walki, która okazała się bezskuteczna. – Nikt nie chciał zająć się sprawą ofiar. Wszystko było zamiatane pod dywan, a sygnaliści, tacy jak ja, prześladowani. We wspólnocie ewangelickiej znalazłem ukojenie – tłumaczy.

Jak dodaje, zaskoczyła go reakcja wspólnoty. Uczestniczył w nabożeństwach, chodził do pastorów, wymieniał poglądy teologiczne i zachwyciło go podejście do osób wykluczonych.

Kościół ewangelicki okazuje wiele serdeczności osobom po rozwodach czy osobom LGBT, które Kościół katolicki wyklucza. Tymczasem w Kościele nikt nie powinien być wykluczany i stygmatyzowany, a z pewnością nie osoby krzywdzone. Ma być on domem dla wszystkich bożych dzieci, również tych rozproszonych wyjaśnia.

Swoją decyzją Marcin Mogielski podzielił się również na Facebooku, bo jak wyjaśnił w naTemat, wiele osób obawiało się o niego po jego zniknięciu. Chciałem dać znać, że wszystko ze mną w porządku, stąd oświadczenie – tłumaczy.

Na Facebooku były dominikanin napisał:

"Drodzy, po ciężkich latach domagania się od instytucji kościelnej stanięcia po stronie skrzywdzonych i wykluczonych, odkryłem, że ten system nie chce zmian. Moje ręce są za krótkie, a władza nade mną silna i skuteczna. Jestem nadal chrześcijaninem, ale w kościele Ewangelicko-Augsburskim, wreszcie u siebie, w bezpiecznym domu, Jezus, Ewangelia i człowiek, każdy bez wyjątku, umiłowane Boże dziecko, odkupione i zbawione ojcowską miłością Boga. Pozdrawiam Was serdecznie" – napisał.

Dominikanie komentują odejście o. Mogielskiego

Sprawę odejścia skomentowała także wspólnota dominikanów. – Pewnego dnia ojciec Marcin oświadczył, że nas opuszcza, po czym po prostu się spakował i wyprowadził. Wszystkich nas to zaskoczyło i zasmuciło – powiedział o. Andrzej Kuśmierski, przeor dominikanów we Wrocławiu w rozmowie z portalem tuwroclaw.pl.

– Ta sytuacja nie ma żadnego związku z ostatnimi wystąpieniami ojca Marcina. Nie był za nie ani karany, ani upominany. To jego osobista decyzja – czytamy.