Zaginione małżeństwo Jagłów. Znajomy mężczyzny ujawnia nowe fakty
Znajomy Adama Jagły o jego zaginięciu
"Super Express" rozmawiał z mężczyzną, który pracował z Adamem Jagłą przed jego zaginięciem. – Był raczej szczęśliwym człowiekiem. Podczas jednej rozmowy wspominał o swojej pasji, której chciałby się oddać, gdyby miał pełen portfel pieniędzy. Było to podróżowanie. Mówił o tym 17 maja – powiedział gazecie mężczyzna.
Jak dodał, Adam Jagło był bardzo rozmowny. – Poruszał kilka rodzinnych tematów, mówił, że rzadko kłóci się z żoną i prowadzą spokojne życie – przekazał. Adam Jagło mówił mu też o swoich dzieciach. Para ma dwoje nastoletnich synów.
O zaginionej parze wypowiadali się już też eksperci. W rozmowie z portalem WP w maju rozmawiał Marek Dyjasz, ekspert i wykładowca z zakresu kryminologii i kryminalistyki na uczelni WSB Merito w Opolu.
– To, że służby nie mogą ich namierzyć, wynika z tego, że nie jest to priorytetowa sprawa dla policji. Z informacji, które do nas docierają, wynika, że nic im nie grozi i nie zamierzają targnąć się na swoje życie. Na zdjęciach monitoringu wyglądają na uśmiechniętych. Służby traktują więc ich poszukiwania jako czynność, którą formalnie muszą wykonać – powiedział WP ekspert.
Ekspert: Oni wybrali "wolność" i nie chcą być znalezieni
I dodał: – Oni wybrali "wolność" i nie chcą być znalezieni. Gdyby chcieli wrócić, już dawno by to zrobili. Poza tym, jeśli już policja ustali ich miejsce pobytu, to na jakiej podstawie ich zatrzyma, czy doprowadzi do domu? Powiedzą, że są dorosłymi ludźmi i mogą robić, co chcą. Nie mają przecież postawionych zarzutów.
44-letnia Aneta i 49-letni Adam Jagłowie w nocy z 20 na 21 maja ok. północy wyszli z domu i do dziś nie wrócili. Pozostali synów w wieku 14 i 17 lat. Chłopcom mieli zostawić list, w którym napisali, że są "bystrzy i poradzą sobie w życiu". Na końcu rodzice dodali: "Jesteśmy z was dumni".
Para pojawiła się wcześniej na Słowacji. – Przeprowadzone kontrole potwierdziły, że małżonkowie jedną noc spali w obiekcie noclegowym we wsi Ždiar (ok. 10 km od granicy z Polską – red.), a następnego dnia pojechali polską taksówką do przejścia granicznego na Łysej Polanie. Stamtąd wyruszyli w kolejne miejsce, jeszcze nieznane – podała w maju rzeczniczka słowackich służb administracyjnych Jana Ligdayová w rozmowie z serwisem noviny.sk.
Jak zwróciła uwagę, "jeśli para zostanie oskarżona, może grozić im do trzech lat za kratkami". Małżeństwo z Warszawy wciąż ma status osób zaginionych, jeśli jednak zostaną odnalezieni, muszą liczyć się z zarzutami z Art. 210 Kodeksu karnego: za "porzucenie małoletniego".
– Poszukiwane przez policję małżeństwo musi się liczyć z zarzutami, jakie zostaną im postawione. Kodeks karny jasno określa: celowe porzucenie własnych dzieci, nad którymi sprawuje się opiekę, jest przestępstwem – tłumaczyła w rozmowie z "Gazetą Wyborczą" Alicja Szczepańska, była policjantka i kuratorka społeczna.