Wszyscy zastanawiają się, dlaczego grupa Wagnera się zatrzymała. Sieć zalała fala teorii

redakcja naTemat
24 czerwca 2023, 21:50 • 1 minuta czytania
Oddziały Grupy Wagnera maszerujące w stronę Moskwy zatrzymały się. Teraz grupa planuje powrót do obozu polowego w obwodzie ługańskim. Ta nagła decyzja spowodowała, że internet zalała fala teorii spiskowych.
Wysyp teorii spiskowych po puczu Grupy Wagnera. Fot. STRINGER/AFP/East News

"Pucz Wagnera to operacja fałszywej flagi (tajna operacja prowadzona w celu wprowadzenia w błąd-red.), która ma umożliwić Putinowi wycofanie się z Ukrainy w celu obrony ojczyzny. W ten sposób może opuścić Ukrainę bez jaj na twarzy" – brzmi jedna z nich.


Marsz na Moskwę zatrzymał się. Wysyp teorii spiskowych

"Nie chcę zagłębiać się w teorie spiskowe, ale niektóre elementy układanki nie wydają się dobrze pasować do obrazu. Prigożyn jest wystarczająco bystry, by zrozumieć, że nie może kontynuować działalności po tej próbie zamachu stanu" – przekonuje kolejna osoba.

A jeszcze inna dodaje: "Coraz więcej teorii wskazuje na to, że Prigożyn jest jedynie twarzą większego zamachu stanu, który jest wspierany przez część armii i służb wywiadowczych".

Nie brak też opinii, że celem tego, co się wydarzyło, jest usunięcie Putina, wycofanie się z Ukrainy i powrót do robienia interesów ze światem.

Kolejni internetowi "eksperci" zastanawiają się też na tym, że "twierdzenie szefa Grupy Wagnera, że rosyjski Departament Obrony okłamał Putina w sprawie konieczności inwazji na Ukrainę, może być celowym działaniem Putina".

Nie brak też personalnych motywów, którymi miałby się kierować szef Grupy Wagnera. "Albo niespodziewanie złapali jego rodzinę i grozili strasznymi rzeczami" – głowią się komentujący.

Prigożyn zakończył swój bunt przeciw Kremlowi

Przypomnijmy: Agencja Reutera przekazała w sobotę wieczorem, że Jewgienij Prigożyn zgodził się zatrzymać marsz najemników Grupy Wagnera na Moskwę. Agencja powołała się na kancelarię białoruskiego dyktatora Alaksandra Łukaszenki.

"Jewgienij Prigożyn polecił swoim oddziałom powrót do baz w celu uniknięcia dalszego rozlewu krwi" – podała dokładnie agencja, powołując się na oświadczenie wideo szefa Grupy Wagnera.

Grupa Wagnera miała być w odległości tylko 200 km od Moskwy. Jej szef przekazał, że "teraz nastąpił moment, gdy może dojść do tego przelewu krwi", dlatego też "zdając sobie sprawę z odpowiedzialności" grupa zaczyna odwrót. – Idziemy z powrotem, do obozów polowych – poinformował.

Tę decyzję dla naszej redakcji ocenił generał Waldemar Skrzypczak.– Jestem zaskoczony, że Jewgienij Prigożyn się zatrzymał i wycofuje swoje wojska z marszu na Moskwę – powiedział naszej redakcji wojskowy. Jak dodał, wygląda na to, że zostało spełnione kilka warunków, które on artykułował wcześniej.

Wymienił tutaj ustąpienie szefa sztabu Sił Zbrojnych Rosji Walerija Gierasimowa oraz szefa MON Rosji Siergieja Szojgu. – On ich obarcza odpowiedzialnością za klęskę Rosji w wojnie w Ukrainie – przypomniał gen. Skrzypczak.

– Być może ten warunek został spełniony. On mocno to artykułował – uważa ekspert wojskowy. Gen. Skrzypczak wskazał także, że obiecano zapewne Prigożynowi, że Grupa Wagnera nie poniesie żadnych konsekwencji za ten bunt. Co więcej, generał jest przekonany, że Władimir Putin musi dać szefowi Grupy Wagnera tzw. żelazny list.