Nowe fakty ws. tragedii na Stena Spirit. Kłopoty Pauliny Sz. zaczęły się już w 2018 roku

redakcja naTemat
18 lipca 2023, 19:17 • 1 minuta czytania
Pod koniec czerwca naszym krajem wstrząsnęła śmierć 36-letniej Polki i jej syna. Wypadli oni za burtę promu płynącego do Szwecji. Później okazało się, że kobieta wypchnęła syna i sama wyskoczyła. Teraz "Fakt" podaje nowe ustalenia.
Nowe ustalenia ws. tragedii na Stena Spirit. Fot. Przemek Swiderski/REPORTER

Dziennik "Fakt" dotarł do wstrząsających informacji, z których wynika, że w tej rodzinie od dawna były problemy. "Paulina Sz. miała ograniczone prawa do dziecka od 2018 r. Lech był dzieckiem z niepełnosprawnością, miał zdiagnozowano spektrum autyzmu" – czytamy na stronie dziennika.


Nowe ustalenia ws. Polki, która zabiła siebie i syna na Stena Spirit

– W dniu 22 czerwca 2023 r. do Wydziału Rodzinnego i Nieletnich Sądu Rejonowego w Gdyni wpłynęło pismo z przedszkola z prośbą o wgląd w sytuację rodzinną małoletniego. Pracowników przedszkola zaniepokoiły możliwe zaniedbania w opiece nad nim – przekazał w rozmowie z "Faktem" sędzia Łukasz Zioła, rzecznik prasowy ds. cywilnych Sądu Okręgowego w Gdańsku.

Sąd musiał był bardzo zaniepokojony tą rodziną, gdyż wykonanie wywiadu środowiskowego zlecono już następnego dnia. – Kilka dni później dotarł do Wydziału Rodzinnego i Nieletnich Sądu Rejonowego w Gdyni również wniosek z Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej w Gdyni o wgląd w sytuację małoletniego z powodu możliwych zaniedbań opiekuńczo-wychowawczych – tłumaczył dalej "Faktowi" rzecznik sądu.

Z przekazanych przez niego informacji wynika, że nie udało się tego zrobić, gdyż kurator pojawił się tam 30 czerwca. Wtedy oboje, matka i syn, już nie żyli. A sąd zlecił przecież ten wywiad aż tydzień wcześniej. "Fakt" dowiedział się również, że prezes Sądu Okręgowego w Gdańsku zarządził kontrolę w tej sprawie.

Kobieta była tłumaczką z Trójmiasta

Co jeszcze wiemy o tej kobiecie? Gazeta "Fakt" ze źródeł zbliżonych do śledztwa dowiedziała się wcześniej w lipcu, że Paulina Sz. pochodziła z Grudziądza. "Kobieta ostatnio razem z synem mieszkała w Trójmieście. Kobieta była tłumaczką języka francuskiego, ale ostatnio miała nigdzie nie pracować" – informował nie tak dawno na swojej stronie dziennik.

Wcześniej też duńscy eksperci przeanalizowali zeznania świadków i zabezpieczony monitoring. Zdaniem śledczych 36-latka i jej 7-letni syn nie zginęli w wypadku, tylko "wskutek celowego działania", dlatego sprawę przekazano prokuraturze, a duńska komisja zamknęła swoje śledztwo. Sprawą nadal zajmują się polscy i szwedzcy śledczy.

Z kolei "Super Express" nieoficjalnie ustalił, co widać było na kamerze monitoringu, która zarejestrowała ostatnie chwile przed momentem, kiedy chłopiec wpadł do wody. Na nagraniu ma być widać, jak kobieta trzyma dziecko, które obejmuje ją na wysokości bioder, było ono niepełnosprawne.