Niespokojnie na granicy Polski z Białorusią. Pojawili się tam snajperzy
Granica z Białorusią: Są tam też snajperzy
"Białoruskie służby dostarczają na granicę nie tylko migrantów, ale też sprzęt do przekraczania granicy (drabiny, narzędzia do cięcia) i atakowania Polaków (kamienie, cegły, kostkę brukową)" – poinformował pełnomocnik rządu ds. bezpieczeństwa przestrzeni informacyjnej RP Stanisław Żaryn.
I dodał: "Wciąż niebezpiecznie na granicy z Białorusią. Polskie patrole są atakowane przez agresywnych cudzoziemców. Każdego dnia funkcjonariusze i żołnierze są obiektem agresji".
Z kolei dowództwo Generalne Rodzajów Sił Zbrojnych podało na Twitterze, że wzdłuż granicy z Białorusią patrole pełnią snajperzy.
Dodajmy, że na granicy jest już jedna bariera, a będzie kolejna. – Mamy zamiar rozbudować ten tzw. płot wzdłuż granicy. On ma objąć wszystkie te miejsca, gdzie go jeszcze w tej chwili nie ma, gdzie nie ma przeszkody wodnej takiej jak Bug – mówił w czwartek w Kodniu jedyny obecnie wicepremier i prezes PiS Jarosław Kaczyński.
Prezes przypomniał też, że rząd umacnia granicę poprzez budowę ogrodzenia na granicy, ale też budowę "różnego rodzaju urządzeń elektronicznych, które mają ułatwić chronienie granicy, a przede wszystkim tę akcję, które powstrzymała atak, który zorganizował Łukaszenka niewątpliwie z poparciem Putina".
– My chcemy powiedzieć jasno: że my robimy wszystko, co trzeba i co jest wystarczające, by ewentualne prowokacje czy jakieś agresywne przedsięwzięcia groźniejsze niż te poprzednie odeprzeć, odeprzeć z łatwością – wskazał Kaczyński.
Na granicy nadal jest trudna sytuacja. Giną tam też ludzie
Przez tzw. zieloną granicę z Białorusi do Polski nadal przechodzą migranci. Śmierć tam poniosło wiele osób. Aktywiści, w tym Grupa Granica, mówią o 45 ofiarach. I tylko w poniedziałek podali, że podlaska policja poinformowała o kolejnej ofierze. Kolejne ciało znaleziono w rzece Świsłocz w rejonie miejscowości Łosiniany.
W niedzielę natomiast białostocka "Gazeta Wyborcza" donosiła, że 52-letnia matka i jej 17-letnia córka zostały rozdzielone na granicy przez polską straż graniczną. Matka ze złamaną nogą trafiła do szpitala w Hajnówce i tam przeszła operację. A dziewczyna nadal jest w polskim pasie po białoruskiej stronie. Wypchnęli ją tam polscy strażnicy.
Co ważne, interwencję w tej sprawie podjęło biuro Rzecznika Praw Obywatelskich, które wcześniej strażnicy informowali, że 17-latki tam nie ma. "Ostatecznie funkcjonariusze przyznali, że jest, i przekazali dziewczynie przez płot ubrania, w tym buty, trochę jedzenia i picia" – relacjonuje "GW". Obie kobiety chcą się ubiegać o ochronę międzynardową w naszym kraju. To Kurdyjki z północnej Syrii.