"Reality" pokazuje inne oblicze gwiazdy "Euforii". I jeszcze bardziej obrzydzi wam Trumpa

Maja Mikołajczyk
03 sierpnia 2023, 20:14 • 1 minuta czytania
Brak makijażu, koszula zapięta pod szyję i skromny kucyk. W swoim najnowszym filmie Sydney Sweeney prezentuje się zupełnie inaczej niż w "Euforii", jednak zmiana wizerunku nie jest obliczona jedynie na zerwanie ze stereotypem seksbomby. Po dramacie "Reality" nikt nie będzie już miał wątpliwości, że Sweeney to utalentowana aktorka, która na swoich barkach bez problemu potrafi udźwignąć cały film – i to jaki.
"Reality" – recenzja nowego filmu z gwiazdą serialu "Euforia" Sydney Sweeney. Fot. kadr z filmu "Reality"

Kim jest "Reality"?

"Reality" światową premierę miała na początku tego roku na festiwalu Berlinale, gdzie spotkała się z bardzo entuzjastycznym przyjęciem przez krytyków, po którym HBO zdecydowało się zakupić prawa do dystrybucji filmu (produkcja za granicą już jakiś czas temu zadebiutowała na platformie, jednak w Polsce produkcja ukaże się w kinach 11 sierpnia).


Przed domem Reality Winner zjawiają się agenci FBI. Najpierw dwóch, a następnie cała horda. Mówią, że mają nakaz przeszukania jej domu w związku z podejrzeniem wycieku wrażliwych danych (Winner pracuje w firmie na usługach Narodowej Agencji Bezpieczeństwa), choć nikt nie przedstawia jej stosownych dokumentów.

W obliczu całej tej sytuacji młoda kobieta zachowuje niezwykły spokój – nie ma nic na sumieniu czy jest świetną aktorką, która była przygotowana, że ta chwila może nadejść? Gdy zaczyna się przesłuchanie (do którego – na jej prośbę – dochodzi w jej własnym domu) początkowa sympatyczni agenci zaczynają coraz bardziej ją dociskać, a Reality stopniowo traci rezon.

Film debiutantki Tiny Satter opowiada prawdziwą historię Reality Winner, a o jego wierności rzeczywistości najlepiej świadczy fakt, że niemal w całości został oparty na transkrypcji przesłuchania Winner.

Rzeczone dokumenty pojawiają się zresztą wielokrotnie na ekranie, tak samo jak zdjęcia prawdziwej Reality oraz zakłócenia obrazu czy dźwięku, kiedy mogłyby paść wrażliwe dane. Ze względu na te elementy w pierwszych recenzjach filmu określano go często jako "docudramę".

Dramat Satter to jednak daleko coś więcej niż dokumentalizowana fabuła. Już od pierwszych minut trwającego osiemdziesiąt trzy minuty seansu siedzimy jak na szpilkach, czekając na katastrofę i upadek bohaterki, który (jak słusznie przewidujemy, nawet gdy nie znamy prawdziwej historii), z pewnością musi nadejść.

Thriller bez kropli krwi tworzą dwuznaczne dialogi, poczucie osaczenia Reality, muzyka, kamera świadomie podsuwająca nam pewne wybrane wyimki z całej historii, a także sprytne ujęcia przyrody jako symbolu zbliżającej się tragedii. Podkreślmy to jeszcze raz: Satter to debiutantka, ale zupełnie tego nie czuć, gdyż "Reality" to film nakręcony w niesłychanie (ale nie nachalnie!) inteligentny sposób.

Przez ograniczenie miejsca akcji do dwóch lokacji (trawnika Reality i nieużywanego pokoju, w którym następuje jej przesłuchanie) produkcja ma niezwykle kameralny charakter, przypominający sztukę rozgrywającą się na deskach teatralnych. To nie przypadek – zanim scenariusz Tiny Satter i Jamesa Paula Dallasa został zamieniony w film, był wystawiany przez tę pierwszą jako przedstawienie pod tytułem "Is This a Room".

Sydney Sweeney to już nie tylko seks-bomba z "Euforii"

Bez żadnych wątpliwości "Reality" to film Sydney Sweeney. Jej grę aktorską wcześniej można było oceniać głównie przez pryzmat "Euforii" Sama Levinsona, gdzie Amerykanka wciela się w Cassie, czyli zdaniem wielu jedną z najbardziej seksualizowanych bohaterek całej serii.

W hitowym serialu HBO główną rolę niestety gra więc ciało Sweeney (aktorka wielokrotnie w wywiadach zapewniała, że nie czuła, by jej granice zostały przekroczone, choć fakt, że jak sama stwierdziła, sporo scen nagości za jej namową zostało usuniętych, wiele mówi o motywacjach Levinsona), a prezentowane przez nią emocje osiągają temperaturę telenoweli, jednak to nie jej wina, a specyfika samego hitu HBO dla nastolatków.

Rola Reality Winner jest natomiast dużo subtelniejsza, oparta na dyskretnych zmianach intonacji i mimiki, które czasami znajdują się na granicy uwagi widza i łatwo mogą jej umknąć. Dzięki temu brakowi brawury i chęci popisania się Sweeney tworzy pełen niejednoznaczności portret zwykłej-niezwykłej kobiety, która zaryzykowała wszystko w imię wyznawanych przez siebie wartości.

Wątek polityczny stanowi istotny pierwiastek filmu, jednak zbudowano go nie tylko na nim. W trakcie seansu z migawek dowiadujemy się bowiem sporo także o samej Reality. Poza tym, że była weteranką oraz znała trzy dość nietypowe języki (perski, dari i paszto), była dość typową... dziewczyną.

Miała swoje pasje (takie, jak chociażby joga czy crossfit), relacjonowała swoje życie na Instagramie, w zeszycie szkicowała postacie z anime, w pracy używała różnokolorowego papieru, a posiadany przez nią karabin (welcome to the USA) był w kolorze różowym.

Codzienność Winner wcale nie różniła się więc wiele od rzeczywistości wielu kobiet. Ona sama nie uważała siebie nawet za sygnalistkę, a już na pewno nie za kryminalistkę, którą po uzyskaniu jej przyznania się do winy szybko z niej zrobiono. "Największa terrorystka świata śpi w pościeli z Pikachu" – podsumowała jej matka Billie Winner-Davis.

Nieznana historia Reality Winner

Edward Snowden, Julian Assange – nawet dla osoby niezainteresowanej polityką USA te nazwiska muszą brzmieć przynajmniej znajomo. Dlaczego więc o Reality Winner większość osób dowie się zapewne przy okazji premiery filmu Tiny Satter, choć do przedstawionych w nim wydarzeń doszło w 2017 roku?

To sukces administracji Donalda Trumpa, a raczej narracji stworzonej wokół Reality, jako "pałającej nienawiścią do Ameryki i Białego Domu". Co takiego Winner zrobiła ówczesnemu prezydentowi USA, że aż tak naraziła się jemu oraz jego gabinetowi?

Dokument, który kobieta wyniosła z siedziby swojej firmy w rajstopach, był dowodem na to, co podejrzewano już od dawna, a mianowicie, że w wyborach prezydenckich w 2016 roku swoje palce maczała Rosja. W swoim rozumowaniu demaskując to Reality działała nie przeciwko, a w służbie swojemu kraju.

Ujawnienie tego kompromitującego dla Trumpa faktu nie mogło jednak ujść jej płazem. Co więcej, jej przypadek postanowiono wykorzystać dla zastraszenia wszystkich przyszłych sygnalistów. Reality Winner została skazana na 63 miesiące więzienia – to najdłuższy wyrok w historii za ujawnienie tajnych rządowych dokumentów.

Z czysto filmowego punktu widzenia "Reality" Tiny Satter to świetnie nakręcony dramat z elementami thrillera, nakręconego o kobiecie przez kobietę, co nadaje mu świeżej perspektywy i czasami pozwala na oddech od politycznego wymiaru całej historii.

Rzadko kiedy zdarza mi się ocenić jakiś film jako "ważny", ale w tym przypadku to określenie nie wydaje się być nadużyciem. Kameralne dzieło Satter rzuca bowiem światło na nieznaną szerzej (przynajmniej w Polsce) sprawę, której tragiczny dla Winner finał (kobieta szczęśliwie już opuściła więzienie w 2021 roku), choć w świetle prawa miał swoje uzasadnienie, był kolejnym punktem na długiej liście niegodziwości wyrządzonych za czasów administracji Trumpa. Pozostaje zapytać – o czym jeszcze nie słyszeliśmy?