Zapiekanki po 29 zł, gofry po 30 zł?! Tak, dobrze widzicie. Sprawdziłam ceny dań na Pol'and'Rocku
Na niegdysiejszy Woodstock, który dziś funkcjonuje już pod nazwą Pol'and'Rock, jeżdżę od lat. Podczas kilkudniowego pobytu na polu namiotowym, przechodzonych po terenie kilometrów i skakaniu na koncertach, nie wyobrażam sobie, aby nie zjeść choć jednego ciepłego posiłku w ciągu dnia.
Na teren festiwalu nie wolno jednak wnosić palników oraz kuchenek turystycznych, a Pokojowy Patrol skutecznie wyłapuje delikwentów niestosujących się do zakazu, więc samodzielne gotowanie nie wchodzi w grę. Festiwal oferuje jednak ofertę gastronomiczną w wydzielonej strefie. Ceny posiłków nie są jednak zbytnio przystępne.
Zależnie od tego, co mamy ochotę zjeść, ceny zaczynają się od 15 zł za zupę, przez 20 zł za średniej wielkości rożek z frytkami, po 35 zł za drugie danie. Nie byłaby to wygórowana cena, jak na festiwal, gdyby nie fakt, że porcje nie są zbyt duże i ciężko się nimi nasycić, nawet jeśli nie jesteśmy specjalnymi głodomorami.
Zaskakujące są ceny zwłaszcza fast foodów. Za zwykłą zapiekankę na Pol'and'Rock zapłacimy 25 zł, za taką z większą ilością dodatków 29 zł. Zupa pomidorowa lub żurek w małej miseczce to wydatek rzędu 15 zł.
Wśród ludzi panują podzielone opinie co do obowiązujących cen. Wśród jednych da się usłyszeć, że nie jest tak źle, ale większość stanowią jednak grupy narzekające na ich wysokość oraz wspominające czasy, gdy można było najeść się za mniejszą kwotę i że generalnie to kiedyś to było.
Oprócz głównej strefy gastronomicznej istnieje też możliwość zakupu ciepłego posiłku przy wjeździe na festiwal. Tam jednak zwykle jest się wyłącznie dwa razy - przy wejściu na teren i kiedy jedziemy już do domu.
Choć ceny są tam nieco niższe, to sprawy nie ułatwia fakt, że spacer z pola namiotowego, do miejsca w którym się znajdują, zajmuje sporo czasu. Ze względu na zmianę lokalizacji na lądowisko Czaplinek - Broczyno, odległości, które trzeba pokonywać pomiędzy atrakcjami i strefami, są dosyć spore. Samo dojście na pole kempingowe to około półgodzinny spacer. Mało kto decyduje się na taką wyprawę tylko dla zaoszczędzenia kilku złotych.
Również wypad do miasta w celu zjedzenia obiadu w okolicznych lokalach jest bardzo problematyczny. Wyjazd z festiwalu wiąże się ze staniem w korkach, a podczas powrotu dodatkowo dochodzi problem szukania miejsca parkingowego (o ile nie zaparkowaliśmy na jednym z prywatnych parkingów) od nowa.
Alternatywą dla posiłków ze strefy gastronomicznej jest korzystanie z asortymentu specjalnie rozkładanego z okazji festiwalu Lidla. Tam jednak zaopatrzymy się tylko w posiłki na zimno. Chyba że trafimy na świeżo wyjęte z pieca bułeczki, to jest szansa, że zjemy coś ciepłego w bardzo niskiej cenie.
Na ceny posiłków z pewnością wpłynęła szalejąca inflacja, z której efektami każdy z nas zmaga się na co dzień podczas zwykłych zakupów spożywczych. Festiwal bez problemu da się przeżyć bez zjedzenia ciepłego posiłku, a dla części ludzi takie ceny nie będą problematyczne. Niemniej, osoby, które przyjeżdżają po raz pierwszy lub po kilku latach przerwy, mogą być nieco zaskoczone kwotą, którą muszą wydać, aby skończyć z pełnym brzuchem.