Szokujące plakaty w Warszawie. Kibole straszą dzieci i ich rodziców
Plakaty miały być szczególnie widoczne w okolicach stadionu Polonii Warszawa, głównie na Bielanach i Żoliborzu w okolicach szkół podstawowych. Na plakatach znajdowały się szokujące treści. Chodzi o zdjęcie czwórki dzieci w strojach Polonii Warszawa, które na buziach mają ślady pobicia. Obok głowy jednego z nich umieszczona zaciśniętą pięść mężczyzny. Na plakatach było hasło "Nie trenuj w Polonii", a także stwierdzenie, że "trenowanie w Polonii może wywoływać nieodwracalne zmiany w psychice dziecka". Porównano to do...gwałtu. To jednak nie wszystko, bo na plakatach pojawiły się też zawoalowane groźby o treści "Na każdym kroku dochodzi do pobić zarówno kibiców jak i piłkarzy Polonii. Zdarzały się przypadki pobić również rodziców". Jest też inne stwierdzenie o tym, że "dla bandytów z innych klubów nie ma znaczenia, czy mają do czynienia z dziećmi czy dorosłymi w barwach Polonii". Rzecznik komendanta stołecznej policji podinspektor Sylwester Marczak potwierdził, że w tej sprawie wpłynęło już zgłoszenie. – Do komendy rejonowej policji na Żoliborzu zgłosił się przedstawiciel klubu Polonia – przekazał. Sylwester Marczak dodał, że decyzją komendanta stołecznego postępowanie przejął Wydział do Walki z Przestępczością Pseudokibiców.
Kibole brutalnie pobili piłkarza Ekstraklasy. Potem grozili mu maczetami
Ostatnio informowaliśmy też o innym "wyczynie" pseudokibiców. Kewin Komar, bramkarz Puszczy Niepołomice, został w weekend brutalnie pobity przez grupę kiboli – najprawdopodobniej Wisły Kraków. 20-latek ma uszkodzoną rękę i przez najbliższych kilka miesięcy raczej nie wyjdzie na boisko. Kibole mieli podejść do Komara i zacząć mu grozić. Następnie zaczęli go bić i gonić po terenie festynu, krzycząc, że jest to zemsta za czerwcowy mecz. 20-latkowi mieli koniec końców pomóc strażacy. Komar trafił do szpitala w Bochni, gdzie napotkał jednego z napastników. Mężczyzna miał mu grozić, zniechęcając do zgłoszenia sprawy na policję.
Piłkarz poinformował lekarza, że uderzył ręką w ścianę. Kiedy jednak wrócił do swojego mieszkania w Bochni, pod blokiem czekało na niego kilkunastu chuliganów uzbrojonych w maczety. Wtedy też wezwał policję.