Nowy nagrobek Patryka Perettiego. Rzeźba, którą umieszczono na pomniku, chwyta za serce

Joanna Stawczyk
02 listopada 2023, 11:09 • 1 minuta czytania
Sylwia Peretti straciła syna w wypadku samochodowym. 21 lipca celebrytka znana z programu "Królowe życia" pochowała swojego jedynego syna w Krakowie. Jak dziś wygląda grób Partyka? Na środku płyty pojawiła się rzeźba, która ma ważny przekaz.
Tak wygląda grób Patryka Perettiego. Na pomniku stanęła wzruszająca rzeźba Fot. Artur Barbarowski/East News; Instagram.com / @sylwia_peretti

Tak wygląda grób Patryka Perettiego. Na pomniku stanęła wzruszająca rzeźba

Według informacji przekazanych przez "Super Express", na grobie syna Sylwii Peretti stanął nowy, imponujący pomnik rodzinny. Centralne miejsce na nim zajmuje wzruszająca rzeźba – przedstawia ona kobietę w chuście, klęczącą przy swoim dziecku. Obraz ten, nacechowany głębokim przesłaniem, nie pozwala przejść obok siebie obojętnie, przypominając scenę Maryi opłakującej Jezusa.


Po 1 listopada grób Patryka Perettiego jest otoczony licznymi zniczami, które nadają miejscu jeszcze bardziej poruszający wygląd. Zdjęcia z krakowskiego cmentarza opublikował wspomniany tabloid.

Warto wspomnieć, że Peretti niedawno zgodziła się na swój pierwszy oficjalny wywiad od czasu śmierci swojego dziecka. W rozmowie otworzyła się na temat życia po utracie syna, dzieląc się również wspomnieniami z ich ostatnich momentów spędzonych razem, w tym ostatnią rozmową.

Skomentowała również stan, w jakim był jej syn Patryk, decydując się prowadzić auto. Wyraziła niezrozumienie, dlaczego to właśnie on, a nie jego trzeźwy przyjaciel, siedział za kółkiem.

"Dla mnie cała czwórka zawiniła tragedii, którą dziś przeżywam ja oraz wszystkie rodziny zmarłych. Oni zapłacili największą cenę, którą człowiek płaci za kardynalne błędy, kierowane nieodpowiedzialnością, a my, ich najbliżsi, żyjemy z pokłosiem feralnej nocy, z całym bólem, z poczuciem straty, z wyrwą, która pojawiła się w naszych życiach" – podkreśliła.

Później na Instagramie celebrytka wyznała, że ma dość tego, że internauci i różne serwisy piszą o niej w przykry sposób, obwiniając ją za zdarzenie, do którego doszło w Krakowie w nocy z 14 na 15 lipca.

"Pierwszy i ostatni raz otworzyłam niezagojone rany. Nic gorszego niż tragedia z 15 lipca mnie już spotkać nie może. To krzyczące nagłówki i ludzka nienawiść zmusiły mnie, by ten jeden raz zabrać głos - dla Patryka" – oznajmiła, zachęcając do tego, by zapoznać się z wywiadem, który ukazał się na łamach "Vivy!".

"Mnie pozostał jedynie tatuaż na ręce 'Patryk - amour de ma vie' (Patryk - miłość mojego życie - red.) oraz nieskończona matczyna miłość" – dodała. Peretti załączyła do posta swoje zdjęcie, na którym wyeksponowała wspomniany tatuaż.

Peretti wspomina pogrzeb syna. "Nie słyszałam słów księdza, nie słyszałam nic"

W rozmowie z "Vivą!" Peretti opowiedziała o tym, jakie wiadomości spływały i wciąż spływają na jej skrzynkę po wypadku, do którego doszło w centrum Krakowa. Nadmieńmy, że zginął w nim nie tylko jej syn, ale także trzech jego kolegów.

"Wiadomości od ludzi to nie tylko kondolencje, ale cała masa wyzwisk, agresywnych słów, groźby, które obcy mieli czelność napisać do mnie. Badania wykazały, że Patryk nie był pod wpływem narkotyków. Zabrakło im kolejnego gwoździa do trumny. Nagłówki mówiące o sąsiadach, którzy 'bali się wyjść na spacer' z powodu brawurowej jazdy samochodem mojego syna. Tyle że nie dostrzegli faktu, że auto stało przez ponad rok u mechanika" – podkreśliła.

Kobieta wspomniała także o dniu pogrzebu i przykrym incydencie – dwa dni po pogrzebie zdewastowano grób jej syna.

"Na szczęście monitoring pomógł szybko namierzyć sprawcę. Jak tak można? Jak można było zrobić live w internecie z pogrzebu? Jak? Gdzie ci wszyscy prawowici obywatele mają serce i empatię? Film z ostatniej drogi mojego syna obejrzało już dwa miliony widzów! To są ludzie? To są hieny! Jeszcze do niedawna miałam wrażenie, jakby ktoś wsadził mnie do kiepskiego filmu i kazał grać główną rolę albo jakbym przyglądała się temu, co dzieje się dookoła mnie, z odległości, zza ściany" – powiedziała.

Pożegnanie Patryka było dla Peretti najgorszym dniem w życiu. Kobieta podkreśliła, że paparazzi sprawili, że ona i najbliżsi, którzy przyszli na pogrzeb, nie mogli w spokoju przeżyć tego dnia.

"Wyszłam z kaplicy i nie mogłam uwierzyć w to, co się dzieje. Z każdej strony otoczona byłam przez paparazzi, a ich aparaty wymierzone były we mnie. Niczym strzelby myśliwych w trakcie polowania na zwierzynę. Zwyczajnie mnie zarżnęli lub ukamienowali. Gdyby nie ochrona, która była wynajęta nie z obawy przed ludźmi, ale żeby utrzymać fotoreporterów w rozsądnej odległości, wtargnęliby nawet do kaplicy" – stwierdziła.

"Nie słyszałam słów księdza, nie słyszałam nic, tylko trzask fleszy aparatów fotograficznych i dźwięk zniczy, które roztrzaskiwały się na nagrobkach, bo te hieny przepychały się, żeby zrobić jak najlepsze zdjęcie. Kolejny szok? Nagle na moim Instagramie przybyło prawie ćwierć miliona followersów" – zaznaczyła.

Peretti dodała gorzko: "Tragedia w życiu jednego człowieka bywa komedią dla innych, cyrkiem, który oglądają z satysfakcją i dają upust swoim złym emocjom".