Na potrzeby filmu Cielecka schudła prawie 10 kg. "Zaczęłam słabnąć"
Magdalena Cielecka przeszła ogromną metamorfozę. Schudła prawie 10 kg
Magdalena Cielecka ceniona w polskim show-biznesie za swoje filmowe, teatralne i telewizyjne role, po raz kolejny udowodniła swój kunszt aktorski w najnowszym filmie "Lęk".
Dla tej roli aktorka poddała się intensywnemu przygotowaniu, które obejmowało znaczące zmiany w jej wyglądzie – straciła na wadze i pożegnała się z charakterystycznymi blond włosami. W filmie gra kobietę zmagającą się z rakiem, która decyduje się na eutanazję w Szwajcarii.
"Nie wyobrażałam sobie, żeby grać w chustce na głowie czy posiłkować się charakteryzacją. Byłam gotowa na te zmiany i bardzo się na nie cieszyłam" – wyjaśniła Cielecka w wywiadzie dla gazeta.pl.
W metamorfozie wspierał aktorkę dietetyk, wskazując, co powinna jeść, aby schudnąć. "Nie było tak, że mało jadłam, raczej miałam dopuszczone tylko niektóre rzeczy do jedzenia, co spowodowało, że straciłam prawie osiem kilogramów. Na ostatnim etapie jadłam głównie surowe warzywa, biały ser i jajka. Żadnych owoców, nie mówiąc już o węglowodanach" – wyjawiła.
Za sprawą znacznych zmian w swoim wyglądzie i samopoczuciu, aktorka miała możliwość zaznania, jak to jest być osobą wyczerpaną i pozbawioną energii.
"Po prostu zaczęłam słabnąć, gorzej wyglądała moja skóra, miałam zadyszkę i ciszej mówiłam. Zwyczajnie nie miałam siły - zmieniła się moja motoryka, sposób mówienia i gestykulacji. Zaczęłam, przynajmniej na podstawowym poziomie, rozumieć, jak może czuć się osoba wyczerpana i wyniszczona chorobą" – podkreśliła.
W niedawnej rozmowie dla "Wysokich obcasów" Cielecka zaznaczyła, że jej bohaterka wybrała "wspomagane samobójstwo, czyli eutanazję" i dodała: "w tym sensie jest niezależna. Również w tym, że nie ma stałego partnera, nie ma dzieci. Podejmuje decyzję o własnej śmierci, bo już nie chce żyć z bólem".
Co aktorka sądzi o eutanazji? – Zawsze uważałam i nadal uważam, że człowiek powinien mieć prawo wyboru. Że powinien mieć prawo do decydowania o momencie odejścia, o kontynuacji życia lub nie, o prawie do podtrzymywania leczenia lub rezygnacji z niego – powiedziała.
– To tematy intymne, złożone, bardzo indywidualne. A wybór eutanazji jest wyjątkowo trudny, bo jego konsekwencje dotykają nie tylko zainteresowaną osobę, ciężar spada również na innych – zwróciła uwagę.
– Eutanazja zdaje się tematem, którego lepiej nie tykać, jest jak bomba zegarowa. A przecież każdy z nas zmierzy się z pytaniem o śmierć – swoją, bliskich. Zmierzy się z chorobą – swoją i bliskich – kontynuowała.
– I być może będzie musiał rozważyć wolę kogoś bliskiego, kto powie, że nie chce dalej cierpieć, że nie chce wegetować i czekać na śmierć naturalną. Tak bardzo boimy się takich sytuacji, że wolimy o tym nie rozmawiać. Ale też nie wypowiadać się, żeby nie zostać posądzonym o brak wrażliwości, o brak człowieczeństwa – oceniła artystka.
Dlaczego "Lęk" to tak ważny film?
Film "Lęk", który można oglądać w kinach od 3 listopada, został wyróżniony Nagrodą Publiczności Warszawskiego Festiwalu Filmowego. Na łamach ostatniego wydania "Newsweek Psychologia" ukazał się wywiad z reżyserem Sławomirem Fabickim.
Odpowiedział on m.in. na pytanie o to, co człowiek zmagający się na co dzień z lękiem może wyciągnąć z tej produkcji.
– Może zobaczyć, że nie jest sam, poczuć wspólnotę przeżyć i doświadczeń. Przekonać się, że współodczuwa je wraz z nim wiele innych osób, których prawdopodobnie tylko przypadkiem mógłby spotkać na swojej drodze tak, jak pewna siebie prawniczka Małgorzata tylko przypadkiem spotkała młodego, samotnego ojca z dzieckiem w nosidełku w pierwszej scenie filmu. Każdy z nas cierpi, czuje ból lub lęk bez względu na to, gdzie mieszka i ile zarabia. Widz ma szansę skonfrontować się z trudnymi tematami w bezpiecznej przestrzeni sali kinowej – oznajmił.
Fabicki powiedział też o tym, czy według niego lęk może nam się do czegoś przydać.
– Bohaterki filmu są "sparaliżowane" przez lęk. Umierająca Małgorzata boi się bólu fizycznego, cierpienia, utraty godności. Młodsza siostra Łucja boi się zostać sama, bez niej. Przez całe życie decyzje podejmowała za nią ta starsza i "mądrzejsza". Obie bardzo się kochają, ale miłością egoistyczną. Nie wychodzą poza swój lęk, są w trybie zadaniowym, w takim tunelu, z którego trudno im spojrzeć na drugiego człowieka i otaczający je świat – wyjaśnił.
– Lęk to wszystko przykrywa, ale w trakcie podróży filmowej obie zrozumieją, że muszą się z tym oswoić, zaakceptować go, zrozumieć jego pochodzenie. Lęk jest przecież integralną częścią naszej psychiki. To pomoże im dostrzec siebie i zaakceptować własne ograniczenia. Poprowadzi do pełnej miłości i wolności – podkreślił reżyser.