Nie żyje ksiądz spod Kalisza. Nie było z nim kontaktu od dłuższego czasu
Straż pożarna przyjechała do plebanii w Tłokini Kościelnej w Wielkopolsce po godz. 17 w poniedziałek.
Nie żyje 56-letni ks. Jacek Paczkowski
"O godzinie 17:04 zostaliśmy zadysponowani do otwarcia plebanii. Wewnątrz miał znajdować się ksiądz, który od dłuższego czasu nie otwierał i nie było z nim żadnego kontaktu. Po otwarciu drzwi strażacy ujawnili ciało 56-letniego proboszcza miejscowej parafii" – poinformowali strażacy z OSP KSRG Tłokinia Wielka.
Na miejscu pojawił się też oczywiście policja. – Przyczyna śmierci była naturalna, bez udziału osób trzecich – przekazała rzecznika prasowa kaliskiej policji podkom. Anna Jaworska-Wojnicz, cytowana przez portal faktykaliskie.info.
O jego śmierci poinformowało również Diecezjalne Studium Organistowskie w Kaliszu. "Ze smutkiem zawiadamiamy o śmierci ks. Jacka Paczkowskiego, muzykologa, wieloletniego wykładowcę naszego Studium i członka Diecezjalnej Komisji Muzycznej. Termin pogrzebu nie jest jeszcze ustalony. Msza Święta w jego intencji zostanie odprawiona w sobotę o godz. 8.30 w kaplicy Seminarium. Wieczny odpoczynek racz mu dać Panie" – podano na Facebooku.
Tragiczna śmierć księdza w weekend w Tarnowie
Do tragicznego zdarzenia doszło również w niedzielę przed godz. 7 rano w Tarnowie. Wierni zmierzający na mszę w kościele pod wezwaniem św. Stanisława Kostki na schodach prowadzących do świątyni znaleźli proboszcza parafii ks. Zbigniewa Krzyszkowskiego. Nieprzytomny 69-latek był zalany krwią.
Świadkowie natychmiast wezwali pomoc. Do poszkodowanego najpierw dotarli strażacy, którzy kończyli właśnie interwencję w budynku położonym 200 metrów od kościoła. Prowadzili oni reanimację do czasu przyjazdu karetki pogotowia. Niestety, życia księdza nie udało się uratować.
Dyżurny policji podał w rozmowie z TVN24, że resuscytacja krążeniowo-oddechowa była utrudniona ze względu na obrażenia księdza. Służby badają sprawę i nie udzielają wielu informacji na ten temat.
Jednak dziennikarze "Gazety Krakowskiej" ustalili, że już dzień wcześniej ks. Krzyszkowski miał skarżyć się na złe samopoczucie podczas wieczornej mszy. Duchowny najprawdopodobniej zasłabł w drodze na poranne nabożeństwo i przewrócił się, spadając z wysokich schodów prowadzących do wejścia do świątyni. Podczas upadku miał uderzyć głową o krawędź betonowych schodów, co doprowadziło do jego śmierci.