Gajewska kontratakuje w sporze z Wąsikiem. Przypomniała, kogo miał podsłuchiwać
W środę pomiędzy posłanką KO Kingą Gajewską a politykiem PiS Maciejem Wąskiem rozgorzał spór ws. jej słów z porannego programu jednego z portali.
Spór Gajewskiej z Wąsikiem o podsłuchy i modelki
– Ja pamiętam, jak zostałam radną Sejmiku Województwa Mazowieckiego, to było dziewięć lat temu, wtedy radnym również został Maciej Wąsik. Radni nie mają za dużo tych afer za sobą, ale wtedy cały sejmik huczał, że Maciej Wąsik podsłuchuje. On po osiem godzin potrafił podsłuchiwać jakieś modelki warszawskie – powiedziała w programie "Onet Rano" posłanka KO Kinga Gajewska.
Szybko słowa te skomentował Maciej Wąsik. "Dość kłamstw. Dość fejków. Do zobaczenia w sądzie" – napisał polityk PiS. Okazało się, że Gajewska nie była w stanie wskazać źródła informacji o tych modelkach, więc przeprosiła Wąsika.
"Panie Macieju, proszę odsłuchać całości mojej wypowiedzi, a później się denerwować. Nie ukrywam, że już mam po dziurki w nosie przesłuchań w prokuratorze, na policji i w sądzie, gdzie dochodzę swoich praw. Po prostu jestem zmęczona, a potrzebują mnie moi wyborcy i rodzina. Dlatego oficjalnie wycofuję swoje słowa, zostawiając tu link (2011) do Pana dokonań, a mianowicie podsłuchiwania ludzi 6,2 tys. razy" – napisała w serwisie X.
Jak wskazała, "motywu modelek nie jestem w stanie znaleźć, bo są archiwalne i nie mam do nich dostępu". "Niech Pan się sądzi z innymi. Przepraszam za moje słowa, Pan na pewno nigdy nie miał nic wspólnego z Pegasusem, podsłuchami i prześladowaniem ludzi" – zakończyła.
Gajewska przypomniała, kogo Wąsik miał podsłuchiwać
Wieczorem nastąpił pewien zwrot w sprawie. "Zdecydowanie jest różnica między modelkami a celebrytami. Dziękuję dziennikarzom za odkopanie oryginalnego materiału z 2011 r." – czytamy w jej kolejnym wpisie, do którego załączyła fragment artykułu "Gazety Wyborczej" z 2011 roku.
"Skala zainteresowania Wąsika poraża. (...) A Wąsik – zdaje się – bez słuchawek nie wyobrażał sobie życia" – czytamy w tym tekście "GW".
Gazeta przeanalizowała wówczas, że "jeśli liczbę ponad 6,2 tys. zarejestrowanych wejść Wąsika do systemu podzielić przez nieco ponad trzy lata jego obecności na stanowisku zastępcy szefa CBA (ok. 1,2 tys. dni) daje to cztery, pięć logowań dziennie".
"Jeśli założymy, że Wąsik po każdym logowaniu słuchał rozmów tylko 10 minut to i tak daje to astronomiczne liczby minut, godzin i dni roboczych. Tyle czasu poświęconego na wyławiane korupcyjnych skłonności polityków czy celebrytów. A przecież musiał mieć jeszcze czas na narady z Kamińskim" – napisała gazeta w tym fragmencie, na który zwróciła uwagę też Gajewska.