Brutalny gwałt w centrum Warszawy. Władze dzielnicy mają specjalny plan
Dorian S. zgwałcił Lizę w Śródmieściu Warszawy. Władze ogłosiły, co zrobią
Przedstawiciele dzielnicy Śródmieścia, w tym burmistrz Aleksander Ferens, radna Agnieszka Gierzyńska-Kierwińska oraz przewodniczący Klubu Radnych KO Marcin Rolnik poinformowali, że podjęto decyzję o organizacji darmowych kursów samoobrony dla kobiet.
"Ponadto pragniemy oznajmić, że występujemy do straży miejskiej oraz śródmiejskiej policji z prośbą o przeprowadzenie audytu wykazu miejsc szczególnie niebezpiecznych, aby sprawdzić, czy ten obszar ulicy Żurawiej i okolic są w nim uwzględnione. Postulujemy również o zwiększenie liczby patroli oraz instalację kamer monitorujących, co umożliwi bieżące śledzenie potencjalnie niebezpiecznych sytuacji" – przekazali w oświadczeniu.
Przypomnijmy również, że jak podawał wcześniej TVN Warszawa, w trakcie zdarzenia obok bramy przy Żurawiej "przechodziły dwie kobiety, które przystanęły na chwilę, co nagrała kamera monitoringu". Jak twierdzą, o tym, co się tam stało, dowiedziały się później z mediów.
Policja przesłuchała świadków gwałtu na Lizie
"Kobiety zgłosiły się na policję i zeznały, że sytuację, której były świadkami, uznały za stosunek seksualny, prawdopodobnie pary osób bezdomnych. (...) Utrzymywały, że nie miały świadomości przestępstwa" – czytamy w tekście TVN Warszawa.
Czy jednak może im coś grozić za to, że nie zareagowały? Dziennik "Fakt" zapytał o to karnistę prof. Piotra Kruszyńskiego.
– Zarzuty i potem wyrok za nieudzielenie pomocy może dostać tylko osoba, której udowodni się, że wiedziała, że ofiara jest w stanie zagrożenia zdrowia i życia. W tym przypadku jest to praktycznie niemożliwe, skoro świadkowie twierdzą, że myśleli, że to zwykły seks – wyjaśnił gazecie ekspert.
W piątek (1.03) media obiegła wiadomość, że zgwałcona w centrum Warszawy 25-latka zmarła w szpitalu. Liza pochodziła z Białorusi. Prawdopodobnie była przypadkową ofiarą napastnika.
– Z przykrością muszę powiedzieć, że pacjentka zmarła. Mimo ogromnych starań lekarzy w godzinach przedpołudniowych nastąpił zgon. Jest nam bardzo przykro. Okoliczności są tragiczne, informacja jest tragiczna. Lekarze robili wszystko, co w ich mocy – poinformowała WP Barbara Mietkowska, rzeczniczka Uniwersyteckiego Centrum Klinicznego Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego.
Do bestialskiego gwałtu doszło w nocy z 25 na 26 lutego na klatce schodowej przy ulicy Żurawiej w Warszawie. Nagą i nieprzytomną 25-latkę znalazł dozorca budynku, który zmierzał akurat na poranną zmianę. Dziewczyna kilka dni walczyła o życie w szpitalu, ale nie udało się jej uratować.
Na razie nie odbył się jej pogrzeb. Jak informowaliśmy, ten ma odbyć się w Warszawie, ale śledczy na razie nie mogą wydać jej ciała. Partner nie ma prawa go odebrać, ponieważ ich związek nie był sformalizowany. Jedyna osoba, która może odebrać ciało, jest za granicą, a nie ma wizy. Szczegóły opisaliśmy tutaj.