"Kierowcy zaczęli jechać pod prąd". Wstrząsająca relacja świadka karambolu pod Gdańskiem

Mateusz Przyborowski
19 października 2024, 10:55 • 1 minuta czytania
W piątkowym karambolu na południowej obwodnicy Gdańska zginęły cztery osoby, a 15 trafiło do szpitali. Wśród poszkodowanych są także dzieci. Z relacji jednego ze świadków wynika, że momentalnie utworzony został korytarz życia. W rozmowie z portalem trójmiasto.pl mężczyzna mówił też o nieodpowiedzialnym zachowaniu części kierowców.
To była przyczyna karambolu pod Gdańskiem? Wstrząsające słowa świadka. Fot. Facebook / Ochotnicza Straż Pożarna w Lublewie Gdańskim

Cztery osoby nie żyją, a 15 kolejnych rannych osób przebywa w szpitalach w Trójmieście. Lokalne media podają, że wśród poszkodowanych są także dzieci w wieku od 7 do 9 lat. To bilans tragicznego karambolu, do którego doszło w piątek po godz. 23:00 na południowej obwodnicy Gdańska.


W miejscowości Borkowo na remontowanym odcinku drogi ekspresowej S7 w kierunku Gdyni zderzyły 22 pojazdy, zarówno samochody osobowe, jak i ciężarowe. W akcji ratunkowej brało udział m.in. 18 zastępów straży pożarnej i śmigłowiec Lotniczego Pogotowia Ratunkowego. Działania służb na miejscu już się zakończyły, teraz sprawą zajmą się śledczy.

"Zobaczyłem jakby wybuch". Wstrząsające słowa świadka karambolu pod Gdańskiem

Portal trójmiasto.pl rozmawiał z jednym ze świadków tragicznego zdarzenia. Jego relacja jest przerażająca.

– Będąc na wysokości Węzła Lipce, w oddali zobaczyłem jakby wybuch – powiedział portalowi pan Rafał. – Gdy dojechałem na miejsce, zobaczyłem, jak ludzie angażują się w pomoc ofiarom. Natychmiast powstał korytarz życia, wyciągaliśmy poszkodowanych z samochodów – dodał.

– Kiedy przyjechały pierwsze zastępy straży pożarnej, wróciliśmy do samochodów, żeby nie utrudniać służbom pracy – relacjonował dalej mężczyzna, ale też dodał, że "z czasem sytuacja zaczęła się komplikować".

Nieodpowiedzialni kierowcy zaczęli jechać pod prąd, korytarz życia przestał pełnić swoją funkcję, bo nie było jak się przecisnąć – wiele odcinków jest tam przecież remontowanych, więc było ciasno. Skrajna nieodpowiedzialność – mówił.

Jak dodał, w końcu policja zamknęła S7 na wysokości zjazdu na Lipce.

Tragiczny bilans karambolu na obwodnicy Gdańska

Media z Trójmiasta relacjonują, że część samochodów biorących udział w karambolu doszczętnie spłonęła. Według ustaleń Radia ZET w jednym z wraków służby znalazły ciała dwóch osób.

W rozmowie z Radiem Gdańsk młodszy brygadier Zbigniew Rzepka z pruszczańskiej straży pożarnej przekazał, to najpoważniejsze tego rodzaju zdarzenie ostatnich lat. – Taki wypadek zdarzył się na Pomorzu chyba po raz pierwszy – powiedział.

W związku ze zdarzeniem zatrzymany został 37-letni mężczyzna. – Wstępnie ustalono, że kierowca ciężarówki najechał na tył pojazdów poprzedzających. Mężczyzna ten został zatrzymany, przebywa teraz w areszcie, był trzeźwy – poinformował w rozmowie z TVN24 mł. asp. Karol Kościuk z komendy w Pruszczu Gdańskim.

"Jak nieoficjalnie dowiedział się nasz reporter, kierowca samochodu ciężarowego prawdopodobnie jechał z prędkością około 90 kilometrów na godzinę i najechał na samochody stojące w korku. Otarł się także o barierki oddzielające pasy ruchu obwodnicy południowej. Policja zabezpieczyła tachograf ciężarówki – w sobotę ma zostać odczytany zapis przebiegu jazdy" – czytamy na stronie Radia Gdańsk.

Odcinek trasy S7, na którym doszło do tragedii, jest remontowany. Nie wiadomo jednak, czy właśnie to mogło być przyczyną zdarzenia. Policja podkreśla, że w piątek wieczorem miejscowo pojawiały się mgły, które mogły utrudniać widoczność.

Według portalu trojmiasto.pl karambol miał rozpocząć się od tego, że na drodze zapalił się samochód, a jeden z kierowców chciał zawrócić i jechać pod prąd. Policja nie potwierdza jednak tej wersji wydarzeń.