"Kierowcy zaczęli jechać pod prąd". Wstrząsająca relacja świadka karambolu pod Gdańskiem
Cztery osoby nie żyją, a 15 kolejnych rannych osób przebywa w szpitalach w Trójmieście. Lokalne media podają, że wśród poszkodowanych są także dzieci w wieku od 7 do 9 lat. To bilans tragicznego karambolu, do którego doszło w piątek po godz. 23:00 na południowej obwodnicy Gdańska.
W miejscowości Borkowo na remontowanym odcinku drogi ekspresowej S7 w kierunku Gdyni zderzyły 22 pojazdy, zarówno samochody osobowe, jak i ciężarowe. W akcji ratunkowej brało udział m.in. 18 zastępów straży pożarnej i śmigłowiec Lotniczego Pogotowia Ratunkowego. Działania służb na miejscu już się zakończyły, teraz sprawą zajmą się śledczy.
"Zobaczyłem jakby wybuch". Wstrząsające słowa świadka karambolu pod Gdańskiem
Portal trójmiasto.pl rozmawiał z jednym ze świadków tragicznego zdarzenia. Jego relacja jest przerażająca.
– Będąc na wysokości Węzła Lipce, w oddali zobaczyłem jakby wybuch – powiedział portalowi pan Rafał. – Gdy dojechałem na miejsce, zobaczyłem, jak ludzie angażują się w pomoc ofiarom. Natychmiast powstał korytarz życia, wyciągaliśmy poszkodowanych z samochodów – dodał.
– Kiedy przyjechały pierwsze zastępy straży pożarnej, wróciliśmy do samochodów, żeby nie utrudniać służbom pracy – relacjonował dalej mężczyzna, ale też dodał, że "z czasem sytuacja zaczęła się komplikować".
– Nieodpowiedzialni kierowcy zaczęli jechać pod prąd, korytarz życia przestał pełnić swoją funkcję, bo nie było jak się przecisnąć – wiele odcinków jest tam przecież remontowanych, więc było ciasno. Skrajna nieodpowiedzialność – mówił.
Jak dodał, w końcu policja zamknęła S7 na wysokości zjazdu na Lipce.
Tragiczny bilans karambolu na obwodnicy Gdańska
Media z Trójmiasta relacjonują, że część samochodów biorących udział w karambolu doszczętnie spłonęła. Według ustaleń Radia ZET w jednym z wraków służby znalazły ciała dwóch osób.
W rozmowie z Radiem Gdańsk młodszy brygadier Zbigniew Rzepka z pruszczańskiej straży pożarnej przekazał, to najpoważniejsze tego rodzaju zdarzenie ostatnich lat. – Taki wypadek zdarzył się na Pomorzu chyba po raz pierwszy – powiedział.
W związku ze zdarzeniem zatrzymany został 37-letni mężczyzna. – Wstępnie ustalono, że kierowca ciężarówki najechał na tył pojazdów poprzedzających. Mężczyzna ten został zatrzymany, przebywa teraz w areszcie, był trzeźwy – poinformował w rozmowie z TVN24 mł. asp. Karol Kościuk z komendy w Pruszczu Gdańskim.
"Jak nieoficjalnie dowiedział się nasz reporter, kierowca samochodu ciężarowego prawdopodobnie jechał z prędkością około 90 kilometrów na godzinę i najechał na samochody stojące w korku. Otarł się także o barierki oddzielające pasy ruchu obwodnicy południowej. Policja zabezpieczyła tachograf ciężarówki – w sobotę ma zostać odczytany zapis przebiegu jazdy" – czytamy na stronie Radia Gdańsk.
Odcinek trasy S7, na którym doszło do tragedii, jest remontowany. Nie wiadomo jednak, czy właśnie to mogło być przyczyną zdarzenia. Policja podkreśla, że w piątek wieczorem miejscowo pojawiały się mgły, które mogły utrudniać widoczność.
Według portalu trojmiasto.pl karambol miał rozpocząć się od tego, że na drodze zapalił się samochód, a jeden z kierowców chciał zawrócić i jechać pod prąd. Policja nie potwierdza jednak tej wersji wydarzeń.