Oczywiście można próbować argumentować, że w tym konkretnym przypadku Ojciec Święty nie mówił ex cathedra, więc mógł się mylić. Stąd już tylko krok do nazwania go idiotą. Przynajmniej dla człowieka świętobliwego, któremu – jak Rafałowi Ziemkiewiczowi – leży na sercu dobro Kościoła. Zatem nie powinno dziwić, że publicysta się swoich słów nie wstydzi. Sam tak
napisał! Wstydzi się „jedynie tego, że dał się zwieść propagandowej manipulacji”. I jak się okazało – ma rację. Nie co do papieża, ale co do tego, że wstydzić się nie musi.
Prokurator uznał, że do przestępstwa publicznego znieważenia głowy państwa nie doszło, bo Ziemkiewicz nie chciał nikogo znieważać – a przynajmniej tak zadeklarował. Jak się „okazało”, publicysta chciał jedynie zwrócić uwagę, że nauczanie papieża zagraża tradycji katolickiej i spoistości Kościoła. Znaczy Ziemkiewicz jest – dosłownie – świętszy od papieża.