Cztery dni, 28 państw, setki milionów osób uprawnionych do głosowania. Emocje w całej Europie sięgnęły zenitu. Tegoroczne wybory do Parlamentu Europejskiego, jak nigdy wcześniej, unaoczniły linie podziału, które są bardzo wyraźne niemal w każdym kraju. To, co najbardziej niepokoi, to fakt, że dla wielu Europejczyków idea integracji europejskiej nadal jest niezrozumiała, daleka, obca...
Adam Szejnfeld: przedsiębiorca, działacz społeczny, radny, burmistrz, poseł, wiceminister gospodarski….
Wielka Brytania miała znaleźć się poza Wspólnotą już dwa miesiące temu. Zamiast tego niemal w ostatniej chwili okazało się, że konieczne jest przeprowadzenie wyborów do Parlamentu Europejskiego. Cała kampania zdominowana została przez Brexit, a nowa partia Nigela Farage’a (Partia Brexit) znokautowała swoich rywali, uzyskując niemal jedną trzecią wszystkich głosów! Sromotną klęskę ponieśli zarówno nieudolnie rządzący torysi, jak i będący w opozycji labourzyści, którzy nie są w stanie jasno odpowiedzieć, czy popierają Brexit czy drugie referendum w sprawie wyjścia Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej.
Triumf Nigela Farage’a na Wyspach to nie jedyna dobra wiadomość dla zajadłych przeciwników integracji europejskiej. Ich z pewnością cieszy również sukces skrajnie nacjonalistycznej i populistycznej partii Zgromadzenie Narodowe (wcześniej Front Narodowy), na czele której stoi Marine Le Pen. Mimo że jej ugrupowanie zyskało zaledwie jeden mandat więcej niż Republika w Marszu prezydenta Emanuela Marcona, to jednak zwycięstwo to ma znaczenie symboliczne. Francja jest bowiem krajem założycielskim zjednoczonej Europy i ten wynik każe się zastanowić, czy w pewnym momencie nad Sekwaną nie zatriumfują ostatecznie wrogowie Unii Europejskiej.
Optymizmem nie napawa również sytuacja na Półwyspie Apenińskim. Bliskim koalicjantem Le Pen w Parlamencie Europejskim będzie prawicowa i antyimigracyjna Liga Matteo Salviniego, która po raz pierwszy stała się najpopularniejszą partią we Włoszech. Na jej kandydatów zdecydowało się zagłosować aż 34,5% wyborców, co daje jej 23 mandaty więcej niż obecnie! Jedyną dobrą wiadomością jest to, że populiści z Ruchu Pięciu Gwiazd stracili nieco poparcia. Cóż, przez Europę przeszło polityczne tsunami. Po wyborach widać, iż nadal w siłę rosną ci, którzy chcą wmówić Europejczykom, że Unia Europejska to „wyimaginowana wspólnota, z której nic dla nas nie wynika”. Jeśli się tego kłamstwa nie zatrzyma, to źle się to skończy dla całej Wspólnoty, w tym i dla Polski.
Oczywiście wyniki wyborów w Wielkiej Brytanii, Francji czy we Włoszech, gdzie coraz bardziej rozpychają się siły eurosceptyczne, antyunijne, czy po prostu ksenofobiczne, to żadne pocieszenie dla nas. W Polsce Prawo i Sprawiedliwość wyprzedziło Koalicję Europejską, a symbolem zwycięstwa partii Jarosława Kaczyńskiego jest fakt, że ponad pół miliona wyborców oddało swój głos na osobę, która jako premier nakazała usunąć z Kancelarii Prezesa Rady Ministrów flagi Unii Europejskiej, a później z Sejmowej mównicy krzyczała o „szaleństwie brukselskich elit”. No cóż. Takich słów zapewne by się nie powstydzili Nigel Farage, Marine Le Pen czy Matteo Salvini.
To smutne, że polska reprezentacja w Parlamencie Europejskim będzie po raz pierwszy w historii w większości antyunijna. Ale nie tylko o „skutek” chodzi, leczo o konkretne straty, jakie możemy z tego powodu wszyscy ponieść. Posłowie Prawa i Sprawiedliwości, nawet jeśli liczni, będą mieli bowiem ogromną trudność z wynegocjowaniem jakiekolwiek dobrego rozwiązania dla naszego kraju na arenie europejskiej. Musimy się więc przygotować na wiele płomiennych przemówień na sali plenarnej w Strasburgu, z których jednak nic nie będzie wynikało dla naszego kraju.
Adam Szejnfeld
Poseł do Parlamentu Europejskiego
www.szejnfeld.pl
www.kobiecastronazycia.pl
www.facebook.com/PoselSzejnfeld/
www.twitter.com/szejnfeld
www.instagram.com/szejnfeld/