W ostatnich meczach Śląska Wrocław przed play offami siedziałem na ławce rezerwowych. Nadwyrężyłem nadgarstek, mecze nie były najważniejsze, a koledzy z drużyny świetnie sobie bez mnie poradzili. Obserwowałem więc sobie spokojnie jak pracuje i czyta grę nasz trener - Miodrag Rajković. I troszkę myślałem o ministrze Gowinie i trenerze Wencie. O Adamie Małyszu i o Tomie Boocie. Co mają wspólnego Wenta z Gowinem? Ten pierwszy zanim został trenerem był znakomitym sportowcem, drugi postanowił uwolnić zawód trenera od papierów i biurokratycznych formalności. Jestem za.
Adam Wójcik trafia osobiście – blog nie tylko o blokach i rzutach za trzy, prowadzony przez wysokiego, skrzydłowego, 149-krotnego reprezentanta Polski
Absolwenci i pracownicy AWF-ów piszą listy protestacyjne, twierdząc, że ta deregulacja sprawi, iż teraz każdy, kto ukończył 18 lat, ma wiedzę „na temat działalności trenerskiej”, nawet formalnie niesprawdzoną, będzie chciał zostać trenerem. I że w tym zawodzie pojawi się mnóstwo ignorantów. Powoli panowie - trenerzy, powoli. To znaczyłoby, że gdyby po wprowadzeniu nowych przepisów, trenerami w swoich dyscyplinach zechcieliby zostać powiedzmy Adam Małysz lub Adam Wójcik - a obaj mamy ukończone 18 lat (ja już nawet dwa razy) i jakieś tam doświadczenie zgromadziliśmy - nie moglibyśmy spróbować sił w tym zawodzie? Czyli, według protestujących, Adam Małysz nie mógłby nawet zostać asystentem Roberta Matei? No chyba, żeby zaczął robić kurs na instruktora, potem na trenera klasy B, potem A, na trenera klasy mistrzowskiej, to już by mu życia nie starczyło…
Oczywiście, upominając się o byłych sportowców, wiem, że sprawa nie jest prosta i rozumiem niektóre argumenty przeciwników uwolnienia tego zawodu. Fakt, że wykształcenie trenerskie, warsztat szkoleniowy i wiedza na temat np. fizjologii czy anatomii, w jednych dyscyplinach są mniej, a w innych bardziej istotne. Coś innego jest potrzebne trenerowi w pracy z wyczynowcami, z amatorami, a coś jeszcze innego z młodzieżą i dziećmi. Ale, na miły Bóg, nikt mi nie powie, że ludzie którzy zatrudniają trenerów są idiotami i powierzyliby opiekę nad dziećmi, komuś, kto się do tego nie nadaje i mógłby zrobić młodym ludziom krzywdę. Albo że prezes jakiegoś piłkarskiego czy koszykarskiego klubu walczącego o medal mistrzostw Polski, zaryzykuje zatrudniając ignoranta, (obojętnie z papierami czy bez), który sobie zamarzyłby zostać trenerem choć nie ma o tym zielonego pojęcia.
Dlatego zgadzam się z ministrem Gowinem, gdy przekonuje, że trzeba uwierzyć w mądrość rynku. A nikt się chyba nie łudzi, że w sporcie jego prawa nie obowiązują. I naprawdę nie chodzi tu o mnie, bo w myśl obowiązujących przepisów nie mam ani wykształcenia, ani innych papierów, by zostać dyplomowanym trenerem. Choć przecież przez blisko 30 lat niemal codziennie chadzałem na intensywny „kurs nauki gry w koszykówkę”, prowadzony przez kilkunastu świetnych wykładowców, czyli moich trenerów. Żadnego papieru nie mam, ale to doświadczeń z parkietów sporo. Nie wiem jak się moje losy potoczą, ale wydaje mi się, że trochę z nich mogłobym przekazać młodym, a nawet starszym koszykarzom. Ale wiem, że przesiąść się z ławki zawodnika na trenerską nie jest łatwo. To nie są trzy kroki, które można pokonać dwutaktem.
Ostatnio cała Polska ekscytuje się rezygnacją z funkcji trenera reprezentacji Bogdana Wenty. Wspaniały trener, który dostarczył nam tyle pozytywnych emocji, tuż po zakończeniu kariery sportowej, został asystentem trenera w swoim klubie w Niemczech, a dopiero po kilku latach jego pierwszym trenerem. Potem trafił do reprezentacji i najlepszej polskiej drużyny. Wyniki jakie osiągał pokazały, że stał się trenerem wybitnym. I nikt nie patrzył w jego papiery i nie pytał jakie kursy ukończył. I tak jest do dziś.
Nikt mi nie powie, że 25-letniego Adama Wójcika nauczyłby więcej świeżoupieczony, oczytany i wygadany absolwent AWF-u, który na egzaminie z koszykówki miał same piątki, niż Holender Tom Boot z Ostendy, który wymyślił, że dopóki po treningu nie rzucę 10 koszy na 10 z pięciu pozycji, nie mam prawa iść do domu. Zwykle zajmowało mi to około godziny, i rękę mam wyćwiczoną do dziś, ale jeden z moich amerykańskich kolegów z drużyny często wracał z sali treningowej dopiero wieczorami. A trener siedział z nim, dopóki nie trafił tych 10 na 10. Ale Toma też nikt nie pytał, czy tego nauczyli na kursie. Liczyły się to, czy dzięki jego metodom, wygrywaliśmy mecze.
Obecny trener Śląska Wrocław, Miodrag Rajković, mimo młodego wieku, aż przez ponad 15 lat był asystentem najlepszych serbskich szkoleniowców, wcześniej wybitnych koszykarzy. I brał od nich, to co najlepsze.
Pisałem ostatnio o bałkańskich trenerach furiatach z charyzmą. Ile nacierpiał pod ręką Urlepa jego asystent w Śląsku Wrocław Jacek Winnicki, wie tylko on. Ale te doświadczenia oraz praca z najlepszymi koszykarzami czy uczestnictwo w meczach o wielką stawkę sprawiły, że dziś jest już trenerem reprezentacji Polski kobiet.
Są dziesiątki, a pewnie i setki przykładów na to, że bycie dobrym trenerem to nie tylko, a może nawet w niewielkim stopniu wiedza teoretyczna, ale przede wszystkim doświadczenie, cechy charakteru, charyzma. Oczywiście, nie każdy doświadczony zawodnik ją ma, nie każdy po zakończeniu kariery nadaje się na trenera - to nie jest zawód dla każdego, nawet najwybitniejszego sportowca. Ale każdy powinien mieć szansę spróbować, bo przecież i tak życie, czyli wyniki i rozwój talentów jego podopiecznych szybko zweryfikuje czy się do niego nadaje czy nie.
A w polskiej koszykówce, a pewnie i w całym naszym sporcie, jest mnóstwo trenerów ze wszystkimi wymaganymi przepisami, kursami i dyplomami, ale kompletnie nic z tego nie wynika, bo brakuje ludzi z doświadczeniem. Żadna szkoła, żaden uniwesytet czy kurs nie jest w stanie nauczyć tego, czego uczy życie i praktyka - zawodnicza i trenerska, przy świetnym trenerze i znakomitych zawodnikach. Pan po AWF-ie powie, „Ok. przygotowałem wam zagrywki, zróbcie to tak i tak”. Tak się trenerze nie da, bo musisz wiedzieć, jakich masz zawodników, ustawiać te zagrywki pod nich, czuć jak się obrońcy zachowają. Są setki niuansów, które trzeba potrafić wykorzystać, mieć wizję gry - tego nikt nie nauczy na kursach.
Nie blokujmy ludziom z ambicjami i wizją dostępu do tego odpowiedzialnego, pięknego zawodu, który wykonywany z pasją, szczęściem i umiejętnościami, daje kibicom tak wiele emocji i wzruszeń. Wolna konkurencja nikomu nie zaszkodzi. A kto wie, może niebawem wśród ludzi, którzy zostaną takimi niepapierowymi polskimi trenerami, pojawią się i tacy, o których powiemy: „wariat, ale wreszcie wygrał Euroligę i zdobył mistrzostwo świata w koszykówce!”. A co pomarzyć nie wolno?