Nieustannie zaskakuje mnie, że zupełnie nikt nie interesuje się rzeczami, które mnie interesują. Kiedy wrzucam na Facebooka super ciekawe artykuły o rasizmie w amerykańskim systemie penitencjarnym, trzęsę się z ekscytacji. Tymczasem reakcja moich znajomych jest niezmiennie żadna. Postanowiłam zatem założyć bloga – by dzielić się wiedzą o tym, co nikogo nie obchodzi, bo może a nuż kogoś obejdzie.
Zacznijmy od tego, że amerykańskie więzienia są w dużej mierze własnością prywatną, i jako taka przynoszą dochód – to wydaje się logiczne. Rządy federalny i stanowy płacą prywatnym spółkom za utrzymanie więźniów, ale i więźniowie płacą za ten średnio wygodny hotel. Nie tyle może płacą, bo ich pobyt sponsorowany jest z budżetu, co wykonują pracę na rzecz właściciela więzienia. Pracę, za którą nie dostają żadnego wynagrodzenia. Nic, zero dolarów. W niektórych stanach utrzymywane są jeszcze pozory wynagradzania pracy więźniów – w postaci pensji rzędu 17 centów za godzinę. Więzienia nie muszą przestrzegać prawa o płacy minimalnej (która jest zresztą żenująco niska i na poziomie federalnym wynosi 7,5 dolara za godzinę). Brzmi jak niewolnictwo? Dokładnie tak. Co więcej, jest to niewolnictwo całkowicie zgodne z prawem: 13-ta poprawka do konstytucji znosiła niewolnictwo „chyba że jest ono formą kary za przestępstwo”.
Gdy w okropnie upalne teksańskie lato jedzie się wzdłuż pól, trudno oprzeć się wrażeniu cofania się w czasie. Niewolnicy, jednakowo ubrani w zgrzebne białe stroje, pracują doglądani przez uzbrojonych w strzelby strażników na koniach. Gdyby podobieństw było mało, to dodam, że statystycznie 60% tych współczesnych niewolników to ludzie nie-biali: Czarni i Latynosi (w całej populacji jest ich odpowiednio 12,6 i 16,3%). A gdyby i to nie wystarczało, to dorzucę jeszcze informację, że większość pól dziś uprawianych rękami więźniów to byłe plantacje bawełny i tytoniu sprzed wojny secesyjnej.
W poniedziałek, 4 kwietnia (czyli nie w ostatni, tylko w jeszcze poprzedni), więźniowie w Teksasie rozpoczęli strajk i odmówili wykonywania swojej pracy. Dzięki podziemnej sieci komunikacji między więzieniami wsparli ich też koledzy w pobliskiej Alabamie i Missisipi, a nawet w odległym Oregonie. Na 9. września zaplanowany jest ogólnokrajowy strajk więźniów-robotników. No właśnie, bo poza byciem więźniami są oni również, czyli na równi, robotnikami – pozbawionymi wszelkich praw pracowniczych, ubezpieczenia zdrowotnego czy odszkodowania za wypadki przy pracy. Nie chronią ich przepisy bezpieczeństwa, nie dotyczy maksymalny czas pracy na dobę. Rolę współczesnych abolicjonistów pełni, jakże by inaczej, grupka białych z Północy, zrzeszona w kilku organizacjach, m.in. Support Prisoner Resistance, którym wysłałam pełne afektu deklaracje solidarności z zimnej i brzydkiej Polski.