Reklama.
- Mamy pomysł na pewien wakacyjny event, ale nie chcę tutaj mówić o szczegółach, żeby z tego dobrego pomysłu nie skorzystała konkurencja - powiedział Jacek Kurski w rozmowie z Superstacją. Dopytałem go, czy ma na myśli przenośny plac zabaw. - Coś w tym rodzaju. Chcemy dotrzeć do co najmniej 16 miejscowości w 16 województwach - dodał.
Akcja ma przypomnieć o smutku niemal połowy społeczeństwa, która nigdzie nie wyjedzie na wakacje. Przede wszystkim smutku najmłodszych. Solidarna Polska z myślą o tych ostatnich przygotuje niespodziankę.
- Ja swojego dziecka nie powierzyłabym temu politykowi. Uważam, że najmłodszymi powinni zajmować się ludzie pozytywnie nastawieni, a nie szykujący w nich przyszłych wyborców - skomentowała na antenie Superstacji pomysł Małgorzata Kidawa-Błońska, posłanka Platformy Obywatelskiej.
Ale tutaj raczej nie chodzi o pozyskanie wyborców, którzy dowód osobisty dostaną dopiero za kilkanaście lat. Dzieci będą miały radochę z atrakcji, a rodzice lub dziadkowie pogadają z wujkiem Zbyszkiem. Wujkiem, który powie, czym jest Solidarna Polska. Bo – jak przyznają sami posłowie tej partii – większość potencjalnych sympatyków myśli, że wciąż są w Prawie i Sprawiedliwości.
Pomysł z atrakcją dla dzieci przypomina trochę słynne jabłka, które Grzegorz Napieralski rozdawał z samego rana hutnikom. Nie jest to zresztą jedyne podobieństwo między byłym już liderem Sojuszu Lewicy Demokratycznej, a Zbigniewem Ziobrą. Lewicowy polityk nie zabłysnął wiedzą ekonomiczną w kampanii wyborczej. Dlatego na jedną z konferencji prasowych młodzieżówka PO przyniosła mu książkę "Podstawy ekonomii".
Zbigniew Ziobro, od kilku lat europoseł nie urósł do roli eksperta od problematyki międzynarodowej. Dość istotnej w przypadku lidera partii politycznej. Na konferencji Solidarnej Polski szef tego ugrupowania miał problem z przypomnieniem sobie nazwy "World Trade Center". Wypowiedział ją dopiero po podpowiedzi dziennikarza.
Oczywiście w tle był ogromny banner Solidarnej Polski i specjalna ambona. Aby elektorat oswoił się z nazwą ugrupowania prawicowych polityków, młodzieżówka ziobrystów przenosi codziennie ambonę i bannery z odległego pokoju. Czasami nawet kilka razy dziennie. Nieważne, czy konferencja odbywa się w sejmowej sali 101, czy na mieście. Baner raz zasłonił podjazd dla niepełnosprawnych do Prokuratury Generalnej. Ale na krótko przed rozpoczęciem briefingu, liderzy ugrupowania zorientowali się, że to niestosowne i polecili go przenieść.
Briefingi ugrupowania nie należą do najbardziej dynamicznych. Nawet młodzi pracownicy Solidarnej Polski żalą się, że wielokrotnie powtarzali liderowi, aby mówił ostrzej, konkretniej i krócej. Ten nie słucha i nadal Solidarna Polska prowadzi pod względem ilości konferencji prasowych oraz ich długości.
– Niedługo zrobią konfę o tym, że nie ma klimatyzacji na korytarzach sejmowych – usłyszałem niedawno od jednej z dziennikarek. Robią niekiedy na tematy mocno stare. W piątek o planach podwyższenia granicy, od której kradzież jest przestępstwem z 250 do 1000 zł. Do tego celu partia zakupiła w pobliskim Społemie zakupy za dwie sumy. Pod sklepem stały koszyki z naklejkami. Miał być fajny happening i ładne obrazki w telewizjach.
Zbigniew Ziobro wraz z posłem Andrzejem Romankiem próbowali mnie namówić, żebym nagrał o tym materiał. Tyle, że ten temat robiłem dwa miesiące temu! Forma happeningowa doskonale znana z ubiegłorocznej kampanii wyborczej SLD. Pamiętam briefing Grzegorza Napieralskiego pod Ministerstwem Finansów. Mnóstwo wydrukowanych „Naczasów” – ulotek- banknotów ze zdjęciem jednego z kandydatów. I naklejki, które miały mówić skąd Sojusz znajdzie pieniądze na wyborcze postulaty. Czcionka niemal identyczna. Tyle, że zamiast „zakupy za 1000 zł” napisano tam „likwidacja IPN 250 mln zł”.