- Odejdźcie stąd ścierwa medialne! - zwrócił się do dziennikarzy obsługujących konwencję Prawa i Sprawiedliwości jeden z jej uczestników. Nie podobało mu się, że reporterzy, operatorzy i kamery zasłaniają mu scenę. Sęk w tym, że krzyknął w kierunku dziennikarki TV Trwam. Pewnie nie był tego świadomy, bo na samym marszu w obronie tego medium obrywali przede wszystkim dziennikarze innych mediów. Oberwała także moja kamera i mikrofon.
Na samej konwencji i tuż po niej najbardziej było mi żal kolegów i koleżanek z TVN. - Za ile srebrników sprzedajesz Polskę? - krzyczał jeden z działaczy lub sympatyków PiS do operatora tej stacji. Na marszu mogło być już tylko gorzej, dlatego ekipa, którą spotkałem idąc na Plac Trzech Krzyży, zdjęła kostkę mikrofonową z logiem stacji.
Ja byłem bardziej odważny. Nie zdjąłem kostki i razem z operatorem zaczęliśmy się przedzierać przez tłum, aby zrobić zdjęcia z podwyższenia przy Ministerstwie Gospodarki. Ktoś po drodze przykleił mi znaczek "Polski Walczącej". Nie zdejmowałem go, aby zyskać przychylność tłumu. Zdało się to na nic. - Taka komunistyczna stacja bezcześci święty znak? - usłyszałem od jednej z osób. Mijałem setki, może tysiące osób, które nieustannie wypowiadały słowa "telewizja", "manipuluje".
Miałem wrażenie, ze ci ludzie nie ufali nawet sobie. Co chwilę jeżdziły karetki pogotowia. Przede mną przez tłum przedzierała się starsza kobieta. Źle się poczuła i chciała wyjść do miejsca, gdzie nie ma tylu ludzi. - Ile srebrników dostalaś, że chodzisz tu i nam przeszkadzasz? - pytał starszy mężczyzna. Choć mszę było słychać dobrze, to miał ze sobą przenośny radioodbiornik. Mówił, że sprawdza, czy ktoś nie manipuluje, tym co słyszy. No tak, stał w końcu na schodach do "reżimowego" Ministerstwa Gospodarki.
W końcu udało nam się zrobić zdjęcia z podwyższenia, o którym wspominałem wcześniej i zabraliśmy się za nagrywanie wypowiedzi. Nagle podszedł do nas wyraźnie zdenerwowany starszy mężczyzna. - Poszedł stąd! hitlerowcy, bydle - wykrzykiwał. Od słów szybko przeszedł do czynów. Najpierw uderzył w mikrofon, potem ułamał nam drugi mikrofon (tak zwany efektowy - tuż przy kamerze). Uciszyli go dopiero inni uczestnicy manifestacji. - Prowokatorze, uspokój się, bo może stać się nieszczęście! - krzyczeli. Słyszałem później opinie, że takich ludzi specjalnie się podstawia, aby zamazać prawdziwy cel marszu. Żal mi było operatora - Irka Bukowskiego. Tym bardziej, że oberwał podczas ostatniego Marszu Niepodległości. Został skopany przez kiboli. Wczoraj dużo wysiłku włożył w to, aby się wdrapać na podwyższenie przy ministerstwie. Skaleczył się na głowie niosąc kamerę przez tłum nieprzychylnie nastawionych ludzi.
Kilkadziesiąt minut po pierwszym incydencie chciałem nagrać wypowiedź mężczyzny, który szedł w moherowym berecie. - Ja powiem to, co Niesiołowski powiedzial jednej pani WON! - usłyszałem. Tym bardziej było mi żal, bo byłej w tej garstce dziennikarzy, którzy próbowali bronić tej pani, czyli Ewy Stankiewicz. Co więcej, jestem za pluralizmem w Polsce i uważam, że TV Trwam powinna dostać koncesję naziemną, podobnie jak moja stacja. No cóż, łatwo jest oceniać człowieka po pozorach. Po stacji, w której pracuje.