Tomasz Kozłowski ratownik górski i psycholog. Mówi o sobie, że od małego czuł, że jedyne co naprawdę potrafi i lubi robić, to rozmawiać z drugim człowiekiem. Zawsze chciał nieść pomoc drugiemu człowiekowi, dlatego praca jest jego pasją. Ustanowił rekord skoku spadochronowego z balonu ze stratosfery i napisał o tym książkę pt: "Historia tysiąca lęków"...
Napisał książkę o swoim życiu, o codziennej pracy nad sobą. Napisał rodzaj przewodnika, który pomaga w tym, aby lęki przed niepowodzeniami nie przeszkadzały nam iść przez życie i nie stały na drodze do spełnienia marzeń. Każdy z nas się boi, lęk jest czymś naturalnym i pierwotnym, ale może być także motorem "wielkich zmian". I o tym jest ta książka, o pokonywaniu lęków.
Boję się wciąż tego samego, czego się bałem przez całe życie. Mam dziś jednak większą zdolność do pokonywania własnych ograniczeń. Skok nie spowodował, że zniknęły we mnie lęki i obawy, które w sobie noszę. Nauczyłem się z nimi żyć i pokonywać wszystkie słabości. Rozwijam się i robią to co chcę bo dostrzegłem, że jeżeli jest coś czego się bardzo boisz to znaczy, że za ciężkimi drzwiami zbudowanymi z tych obaw jest coś co bardzo często ma wyjątkową wartość. Nie jest zwycięzcą ten co pokona armię, tylko ten który pokona siebie.
A banalny przykład z życia codziennego: lęk przed pójściem do szefa?
To czego się boimy, często w takiej właśnie sytuacji, to tylko nasze wyobrażenia. To do czego zmierzamy, to czego pragniemy, to też są wyobrażenia. To jest dokładnie takie samo zdjęcie, tyle, że jedna klisza jest czarno-biała, a druga kolorowa. Przed jednym uciekamy, do drugiego zmierzamy. W zależności od naszej postawy, będziemy dostrzegać, albo kolory, albo czernie.
Ty całe życie poszukujesz trudności, zmagasz się ze sobą fizycznie, szukasz trudnych wyzwań wytrzymałościowych: ratownictwo górskie, wspinaczka, jaskinie, skoki spadochronowe...? Dlaczego takie poszukiwania?
Nic nie da Ci takiego smaku życia, jak pokonywanie lęków w sportach ekstremalnych. Ja te wszystkie stopnie pokonywania trudności fizycznych np. w ratownictwie, pokonywałem tym samym ciałem, tymi samymi zasobami, którymi dysponuję teraz. Jednak w pokonywaniu kolejnych stopni trudności pomagała mi również wiedza i zrozumienie zjawiska. Jaka jest wytrzymałość lin, w jaki sposób buduje się stanowiska, z których opuszcza się nosze z poszkodowanym. To nie jest takie proste, ot tak zagasić w sobie lęk. On często pozostaje. Ja jednak nie mówię o patologicznym lęku, kiedy przed światem chowasz się w szafie. Mówię o normalnych lękach, które wszyscy mamy w życiu. Wystawianie się na nie pokazuje prostą zależność – tak, ja też mogę – siedzisz i dokonujesz oceny. Jakiej? Prostej oceny swojej własnej osoby… dasz czy nie dasz radę… czynność jest prosta tylko podjęcie decyzji o jej podjęciu bywa trudne…
W górach zostałeś sam, to było trudne doświadczenie, koledzy poszli dalej zostawiając ciebie z chorobą wysokościową w obozie?
Mnie to popchnęło do przodu w kilku kierunkach. Po pierwsze ludzie mają swoje wewnętrzne motywacje, które nie zawsze otwarcie stawiane są na forum zespołu. Ja zobaczyłem po prostu, że dla nich ten szczyt był ważniejszy. Dla mnie najważniejszy jest człowiek i ja zszedłbym z chorym kolegą. Dałem jednak radę zejść sam, chociaż wystawiłem się tym na poważne niebezpieczeństwo, czego nie w pełni byłem świadomy. Broniłem swojej godności i dałem radę. Umiejętność wycofania się też potrafi być aktem odwagi. My możemy oczywiście oszukać cały świat, ale siebie nie oszukamy. Przed sobą nie uciekniemy i nie schowamy się w szafie.
W książce dużo jest twoich wewnętrznych, osobistych, codziennych wątpliwości?
Ja się cały czas bałem, cały czas analizowałem, cały czas rozmyślałem. Wchodząc w daną aktywność, w relację, w grupę społeczną, musisz ją rozpoznawać, zbadać, ocenić. Jeśli wejdziesz w to od razu z wysokiego C, to niestety często istnieje duże prawdopodobieństwo, że zafałszujesz cały obraz. Emocje zawsze widzą inaczej stając w konfrontacji z suchą argumentacją statystyczną. Dla przykładu – same skoki spadochronowe mają najniższą śmiertelność ze wszystkich aktywności sportowych dlatego właśnie, że są obwarowane bardzo ścisłymi przepisami, jednak na pierwszy rzut oka wyglądają bardzo niebezpiecznie. Wchodzi się tam po bardzo określonych stopniach. Generał Hermaszewski cały czas mi powtarzał “jeżeli będziecie przestrzegać procedur, nic wam się nie stanie”. Ten sport wzbudza lęk, bo wyobrażenia o nim mogą być poważne, ale ostatecznie lądujesz, o dziwo, bezpiecznie.
Zobaczyłem, że skoki dają mi coś czego mi właśnie bardzo brakowało. Wspinanie to godziny, a tu w minutę dostajesz taką dawkę energii, którą zbierasz w górach miesiącami. Byłem też zachwycony samą strefą spadochronową, spotykaniem się z ludźmi, z tą wesołą i fajną społecznością. Kiedy zaczynasz skakać z innymi i widzisz ich szczere, pełne uśmiechu twarze, to pcha cię to znowu w górę, po kolejne takie doznania. Potem w zimie cierpimy, bo czas coś na kształt “zespołu odstawienia”. Jednak zimą można analizować to, co się działo w sporcie przez cały rok.
Cała społeczność skoczków jest bardzo ze sobą zżyta na dobre i na złe. Na wszystkich strefach spadochronowych świata wciąż analizujemy wypadki przekazując innym informacje, które mogą nas wszystkich uchronić przed popełnieniem błędu – nie boimy się do nich przyznawać. Ten sport uczy otwartego przyznawania się do tego, że źle się czuję, mam gorszy dzień, boję się. Jednak musisz też mieć odwagę, żeby np. powiedzieć koledze: uważam, że jesteś nieodpowiedzialny i nie polecę z Tobą. Jeżeli skoczysz z kimś, kto na ciebie wpadnie, zderzy się z Tobą w powietrzu, to konsekwencje mogą być dramatyczne. Mam kolegę, który imponuje mi tym, że potrafił powiedzieć: dzisiaj nie skaczę, bo po prostu się boję.
W książce znany z telewizji psycholog, opisuje, że jest normalnym człowiekiem przepełnionym lękami i słabościami?
Częścią dojrzałości jest to, że przyznajemy się do własnych słabości i błędów. Jeśli ktoś po przeczytaniu tej książki stwierdzi, że jestem słabym psychologiem albo ratownikiem, bo bałem się skoczyć ze stratosfery…, to ja się bardziej boję tych, którzy się nie boją w ogóle. Skoki nauczyły mnie odpowiedzialności i świadomości samego siebie. Gdybyśmy nie mięli leków, to nie mięlibyśmy dziś medycyny, samolotów, komputerów, czy innym epokowych wynalazków. Dzięki temu, że diagnozujemy swoje słabości kreujemy rozwój nas samych. Jeżeli ja przyjmę, że jestem dobrym psychologiem, to oznacza, że się zatrzymałem w rozwoju. A ja tego nie chcę.
Zastanawiam się jak może się czuć człowiek, który jest przekonany, że nie ma żadnych słabości. Myślę tu o tym, jaki jest poziom zadowolenia z naszego życia. Dla mnie ten skok i ta książka jest jakimś wewnętrznym, osobistym przełomem. Niezwykle ważnym momentem mojego życia. Dzisiaj, w wyniku tych wydarzeń, poczułem, że jestem po prostu spełniony.
Czyli nie zostaniesz bohaterem „Wielkiego błękitu”?
Nie! Ja już nie muszę iść w górę, nie muszę niczego więcej zdobywać, nie muszę niczego i nikogo pokonywać. Wiem, że ludzie, którzy pobijają rekordy idą w tym dalej i dalej i dalej... Moja żona bardzo się tego bała, że ja również tak zrobię po przesunięciu swoich własnych granic. Mija już równo rok od naszego skoku, a ja nadal nie potrzebuje niczego więcej. W tym sezonie skoczyłem tylko 50 razy, czyli jakieś 25% tego, co standardowo skaczę w ciągu roku. Wyciągam jednak z tego najpiękniejsze kąski – skaczę, gdy jest najlepsza pogoda, najlepsi ludzie, najlepsze samopoczucie, najlepsza atmosfera. Wyciągam teraz już tylko samą esencję.
Zresztą spotyka mnie bardzo dużo dobrych rzeczy, bo książka i spisywanie tych wspomnień samo w sobie sprawiło mi ogromną przyjemność. Sam się zastanawiam nad tym, co będzie dalej z moim życiem. To jest tak, że wciąż płynę w jakiejś raz zimnej, raz ciepłej wodzie, ale zawsze w wyobrażeniach widzę bezpieczny brzeg i plażę.
Książka nie jest żadnym rozliczeniem z ludźmi, ze słabościami, z odmiennością zdań, czy w końcu z samym sobą. To po prostu piękne przeżycie, które chciałam spisać przede wszystkim dla siebie. Spełniłem z tymi fantastycznymi ludźmi dziecięce marzenia, męskie ambicje oparte o wszechobecne ego, osiągnęliśmy niesamowite, mierzalne wyniki – jesteśmy jedyni w Europie. To piękne, ale nie jest to dla mnie najważniejsze, bo stanowi może jakieś 10%. Dla mnie najpiękniejsze były: biały stół z chmur, wejście ponad te chmury, sam ten skok i jego swobodne spadanie, które trwało przecież 2 i pół minuty, a to było naprawdę bardzo dużo czasu na to, aby zachwycić się życiem. To było moje miejsce szczęśliwości. Dzisiaj, gdybym podszedł do takiego samego zadania, to nie byłoby już takim wyzwaniem, nie bałbym się tego tak bardzo. Jednak właśnie dzięki tamtym lękom doszedłem do tego dzisiejszego samopoczucia, do spełnienia i do tego właśnie spokojnego momentu.
Czy jesteśmy dziś cywilizacją lęku?
Trochę tak. Zobacz jak rzadką wartością jest dzisiaj cywilna odwaga. Jakim wyzwaniem staje się powiedzenie prawdy wbrew wszystkim. Niezwykłą umiejętnością jest dzisiaj bycie asertywnym. To są te zasoby, które pozwalają ludziom dobrze, skutecznie i sprawnie funkcjonować w swoim otoczeniu. Ale jeżeli my idziemy na byle spotkanie i męczymy się sami ze sobą, to już się zaczynają kłopoty z wyrwaniem się z sideł, w które sami się pakujemy – boimy się z nich wyjść tu i teraz, bo co pomyślą inny? To zabawne, bo nie boimi się spełniać cudzych oczekiwań, a mamy lęk przed skupianiem się na sobie.
Jak zrobić ten pierwszy krok, kiedy się człowiek boi?
Po prostu – zrobić go. My szukamy cały czas fantastycznych, nowoczesnych, skomplikowanych i wysublimowanych rozwiązań..., najlepiej opracowanych przez amerykańskich naukowców. Chcemy zostać mistrzami świata w strategii. A tu trzeba po prostu konsekwentnie iść po swoje, w wyznaczonym przez siebie kierunku. Do tego nie trzeba być nadczłowiekiem. Jak pokazuje mój przykład, zwykły, przeciętny człowiek też może zrobić coś, co dla innych może być absolutnie niezwykłe. Ale naprawdę każdy może to zrobić. Każdy z nas może sięgnąć po te trofea. Jednak trzeba się do nich ruszyć i rozpocząć, może i trudną, ale możliwą przecież, do pokonania drogę.
Jeżeli chcesz coś w swoim życiu zmienić, to zamknij drzwi, w których z wahaniami i lękami stoisz i otwórz te nowe, bo nie zmienisz nic, stojąc w tym dokuczliwym przeciągu.
Spotkanie z Tomkiem Kozłowskim i jego książką "Historia tysiąca lęków" już 3 grudnia (czwartek) o godz. 19:00 w Kinotece w Sali nr 4 Pałac Kultury i Nauki Plac Defilad 1